polish internet magazine in australia

NEWS: POLSKA: W niedzielę 18 maja w Polsce odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Do rozstrzygnięcia wyborów prezydenckich potrzebna będzie druga tura - wynika z sondażu exit poll. Badanie wskazuje, że w decydującej walce o prezydenturę zmierzą się kandydat KO Rafał Trzaskowski i popierany przez PiS Karol Nawrocki. * * * AUSTRALIA: Trzy osoby zginęły w jednych z najgorszych powodzi w Nowej Południowej Walii, jakie pamiętamy. W całym stanie Mid North Coast wprowadzono wiele nakazów ewakuacji, a tysiące ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Biuro Meteorologiczne twierdzi, że region zacznie odczuwać łagodzenie ekstremalnych opadów deszczu, ale ostrzega, że ​​zjawisko pogodowe jest dalekie od zakończenia, ponieważ ulewne deszcze przesuwają się na południe. * * * SWIAT: Noc z 24-25 maja 2025 – potężne kombinowane uderzenie lotniczo rakietowe, na cele na terenie Ukrainy, wykonane przez rosyjskie drony dalekiego zasięgu, Flotę Czarnomorską, bombowce strategiczne Lotnictwa Dalekiego Zasięgu, Lotnictwo Taktyczne i wojska rakietowe. Rosjanie atakowali wiele celów na terenie całej Ukrainy, od Odessy do Tarnopola. To część odwetu, jaki zapowiadał rosyjski MSZ dwa dni temu, za nieustające, trwające 5 dzień, uderzenia ukraińskich dronów dalekiego zasięgu.
POLONIA INFO:

niedziela, 26 lutego 2012

Wielokulturowy festiwal w Canberze

National Multicultural Festival 2012 czyli wielokulturowy festiwal w centrum stolicy Australii,  który odbył się od 10 do 12 lutego przyciagnął ponad 260 tysięcy mieszkańców Canberry i gości z całej Australii. To był istny świat w pigułce. Na czterch scenach zaintalowanych w okolicach Petrie Plaza i London Circuit wystapiły dziesiątki zespołów i indywidualnych artystów przezentujac muzyczne atrakcje narodów, których przedstawiciele zamieszkują Australię. W ciagu tych trzech weekendowych dni na centralnym deptaku miasta City Walk i przyległych ulicach rozlokowantych zostalo ponad 400 stoisk z ofertą kuchni niemal z całego świata oraz atrakcjami kulturalno – turystycznymi. Wśrod tysięcy potraw mozna było spobować słowackie placki ziemniaczane z szynką czy przysmaki tybetańskiej kuchni. Teren festiwalu zamienił się chyba w największy browar Australii. Niemal każdy kraj oferował na swym stoisku autentyczne piwa niewykluczjąc polskiego Zywca i Zamkowego. Festiwalowicze mogli przemieszczać sie z kuflami, kubkami , puszkami lub butelkami złocistego napoju po całym terenie Festiwalu bez ograniczeń co stanowiło niezwykłą atrakcje dla turystów z Sydney, gdzie ogranizatorzy takowych imprez wprowadzają absurdalne restrykcje w tym zakresie. Na styczniowym Sydney Festiwal ogródek piwny w Hyde Park otoczony był podwójnym murem z metalowych barierek a goście byli sprawdzani niemal jak na lotnisku.
Wśrod stoisk stołecznego festynu były również prezentacje poszczególnych placówek dyplomatycznych, mających swe siedziby w Canberze. M.in. było stoisko promocyjne  polskiej ambasady obsługiwane przez radce ds kulturalnych Witloda Krzesińskiego. W strefie kulinarnej członkowie White Eagle Club – tamtejszego klubu polskiego dwoili się i troili przy obsludze kolejki, ktora ustawiała sie po polskie kiełbaski, bigos i oczywiście piwo. Wyraźnie było widać, które piwo jest najlepsze. Osoby spacerujące z Żywcem można bylo spotkać w najdalszych zakątkach festiwalowego terenu.
Do miłego spotkania festiwalowego doszło w sobotę między  uczestnikami  wycieczki autokarowej z Sydney udającej się do Jindabyne na górską imprezę pn. End of Summer on Mt Kosciuszko a przedstawicielami Polonii w Canberze. Nie obyło się bez  wspólnych, sponanicznych śpiewów przy akordeonie i gitarze oraz  toastów.
Potem wspolnie wszyscy obejrzeli występy sydnejskiego zespołu folklorystycznego Lajkonik, jedynego scenicznego akcentu polskiego na tym festiwalu.

Krzysztof Bajkowski

Oto fotoreportaż Jarka Lawońskiego i Krzysztofa Bajkowskiego z Festiwalu w Canberze.    

Polonia z Sydney spotyka się z Polonią kanberską

Na festiwalu wystąpił polonijny zespoł Lajkonik z Sydney

Słowackie placki ziemniaczane z szynką... i do tego czeskie piwo

Macedońskie BBQ

Nigeryjski obiad

Stoisko polskiej ambasady bardzo popularne - zbliża sie Euro 2012

Stoisko Towarzystwa Australijsko - Amerykańskiego

Radośnie przed stoiskiem Polskiego Klubu w Canberze

 




Ukraińskie tańce - Lajkonik na scenie

Hinduskie obrzędy

Karbido z dwumiesięcznym tournee w Australii

Wrocławska formacja Karbido wyruszyła w kolejną zagraniczną trasę koncertową. Tym razem muzycy zaprezentują swój kultowy projekt Stolik w Australii, gdzie w ciągu niemal dwóch miesięcy zagrają ponad trzydzieści koncertów.

Karbido. Fot.materiały prasowe

"Karbido's The Table Australian Tour" jest kontynuacją rozpoczętej w 2006 r międzynarodowej kariery wirtuozerskiego projektu Stolik. W Australii Karbido zaprezentuje go publiczności Perth, Adelaide i Melbourne.
"Stolik" to nowatorski spektakl dźwiękowy, w którym kwartet Karbido wykonuje brawurową repetycję z muzycznych czterech stron świata, grając na unikatowym elektro-akustycznym instrumencie własnego autorstwa: drewnianym stole.

Więcej: OnetMuzyka

sobota, 25 lutego 2012

Say YES Copernicus, say YES Poland


Kilka miesięcy temu powstała w Sydney nowa organizacja pn. YES Copernicus, której działalności przyświeca ambitny cel: promocja i popularyzacja edukacji i kultury polskiej na terenie Australii, a także w Azji i w obu Amerykach. Realizacja tego celu ma odbywać się po przez m.in. organizowanie przyjazdów studentow zagranicznych do Polski na 6-miesięczny program "YES Poland". Program ten obejmuje półroczny pobyt i studia dzienne w języku angielskim na polskich  wyższych uczelniach oraz udział w życiu akademickim i kulturalnym poszczególnych ośrodków uniwersyteckich w Gdańsku, Krakowie, Poznaniu, Warszawie i we Wrocławiu.

Wojtek Wawrzyński, prezes YES Copernicus.
Fot.K.Bajkowski
Jak informuje nas prezes Stowarzyszenia YES Copernicus, Wojciech Wawrzyński  do organizacji tego programu jej członkowie chcą wykorzystać doświadczenia zdobyte w Australii, która jest światowym liderem w dziedzinie sprowadzania zagranicznych studentów na własne uczelnie.
Bogate dziedzictwo kulturowe Polski, wysoki poziom naukowy, świetna lokalizacja geograficzna w centrum Europy i stosunkowo niski koszt życia - to wszystko jest bardzo atrakcyjne dla studentów i młodych ludzi z poza Europy.
 -Projekt jest unikatowy; jesteśmy jedyną organizacją na świecie , która zajmie się promocją polskiej edukacji i kultury w ten właśnie sposób - mówi prezes Wawrzyński. Wg niego sukces tego projektu będzie miał nie tylko pozytywne skutki dla popularyzacji wizerunku Polski na świecie i jej większej rozpoznawalności ale będzie też doskonałym wsparciem dla ekonomii i gospodarki oraz pomoże finansowo polskim uczelniom.

Członkowie Stowarzyszenia YES Copernicus w Canberze. Fot.K.Bajkowski
YES Copernikus planuje też organizacje różnych imprez kulturalnych, konferencji  poświęconych edukacji na terenie Australii jak również aktywny udział w życiu kulturalnym Polonii. Jedną z tych imprez  była organizacja niedawnego  wyjazdu autokarowego do Canberry na Festiwal wielokulturowy Harmony Day i do Jindabyne na weekendową imprezę pn. End of Summer on Mt Kosciuszko.







piątek, 24 lutego 2012

Partyjna walka. Kevin Rudd podał się do dymisji

Szef dyplomacji Australii Kevin Rudd ogłosił w środę, że rezygnuje ze stanowiska. Jako oficjalny powód podał brak wsparcia ze strony premier Julii Gillard, ale spekuluje się, że faktycznym powodem jest rywalizacja Rudda z szefową rządu o przywództwo.

Więcej: Interia.pl


czwartek, 23 lutego 2012

Pisanie historii na nowo

Lecha Wałęsy nie lubię; wła­ści­wie to nigdy go nie lubi­łem. Za pierw­szej „Soli­dar­no­ści”, za tej dru­giej, także w cza­sach kiedy był pre­zy­den­tem. Złym pre­zy­den­tem, ota­cza­ją­cym się ludźmi mier­nego for­matu. Nie lubię go za zaro­zu­mial­stwo, za brak taktu, za zawiść, brak klasy. A ruch „Soli­dar­no­ści” nie był moim ruchem, pomimo, że przez kilka mie­sięcy do związku nale­ża­łem. Zra­ził mnie jako pre­zy­dent, nie zno­si­łem jego wystą­pień, mia­łem za złe ota­cza­nie się ludźmi w stylu Wachow­skiego, Drzy­cim­skiego, czy bra­cia Jaro­sław  i Lech Kaczyńscy.
Ale Wałęsa jest sym­bo­lem prze­łomu, jest czło­wie­kiem, który wynie­siony na szczyt przy­spo­rzył Pol­sce splen­doru – i dzięki temu jest jak jest, od dwu­dzie­stu dwóch lat żyjemy w nor­mal­nym, demo­kra­tycz­nym pań­stwie. Nie on stwo­rzył „Soli­dar­ność”, tak jak nie uczy­niła tego suw­ni­cowa Walen­ty­no­wicz i Andrzej Gwiazda. To tylko ele­menty. Nie oni two­rzyli ideę i pra­wi­dła, nie są auto­rami 21 postu­la­tów, nie wnie­śli do ruchu pier­wiastka inte­lek­tu­al­nego. Ruch spo­łeczny był dzie­łem dorad­ców pierw­szego komi­tetu straj­ko­wego – a jego korze­nie to ROP­CiO, KOR, i inne związki opo­zy­cyjne. Także Kościół Kato­licki. I setki tysięcy aktyw­nych dzia­ła­czy w kraju.

Lech Wałęsa jest popu­larny w Pol­sce i takim pozo­sta­nie już nie jako poli­tyk, lecz jako pewien sym­bol. I nie cho­dzi tu tylko o jego prze­szłość opo­zy­cyjną, czasy „Soli­dar­no­ści”, ale rów­nież cho­dzi o sprawy naj­now­sze, o nagonkę, jaką na niego uczy­niono w ciągu ostat­nich lat. Po kon­flik­cie z braćmi Kaczyń­skimi, a przede wszyst­kim po awan­tu­rach z publi­ka­cjami IPN, jego popu­lar­ność w spo­łe­czeń­stwie znacz­nie wzro­sła. Gdyby był umiesz­czany w ran­kin­gach, zapewne byłby w pierw­szej piątce. Gdyby był dalej aktywny poli­tycz­nie, jego zna­cze­nie byłoby mini­malne, ale popu­lar­ność – dalej wielka.

Kilka lat temu w wywia­dzie dla jed­nej ze sta­cji radio­wych pro­fe­sor socjo­lo­gii z Toru­nia, Andrzej Zyber­to­wicz, były doradca Lecha Kaczyń­skiego do spraw bez­pie­czeń­stwa, także doradca Jaro­sława Kaczyń­skiego, jeden z ide­olo­gów IV RP, czło­wiek, któ­remu wszystko się koja­rzy ze służ­bami, a głów­nie z komu­ni­stycz­nymi służ­bami spe­cjal­nymi – powie­dział, że histo­rię „Soli­dar­no­ści” i histo­rię jej przy­wódcy, Lech Wałęsy trzeba napi­sać na nowo. Pro­szę zwró­cić uwagę na sfor­mu­ło­wa­nie – „napi­sać na nowo”. Cóż za sta­li­now­skie podej­ście do sprawy! Pisa­nie histo­rii – i to naj­now­szej, na nowo! Bo o to wła­śnie cho­dzi w sys­te­ma­tycz­nej nagonce na Lecha Wałęsę, któ­rej mamy teraz kolejną odsłonę, pod posta­cią arty­ku­łów w „Naszym Dzien­niku” i tygo­dniku „Uwa­żam Rze”. Osią mają być doku­menty tak zwa­nej komi­sji Ciem­niew­skiego, bada­ją­cej mate­riały esbec­kie po tak zwa­nej „nocy teczek”, spro­ku­ro­wa­nej przez Anto­niego Macie­re­wi­cza w czerwcu 1992 roku.
Lech Wałęsa był uwi­kłany we współ­pracę z SB. Wię­cej, Lech Wałęsa był w pełni świa­do­mym współ­pra­cow­ni­kiem Służby Bez­pie­czeń­stwa PRL, zare­je­stro­wa­nym w grud­niu 1970 roku i wyre­je­stro­wa­nym w roku 1976.  Został zare­je­stro­wany, praw­do­po­dob­nie pod groźbą kary wię­zie­nia za drobny czyn kry­mi­nalny. Tylko, że nigdzie, i nikt nie widział dowo­dów bez­po­śred­nich tej współ­pracy – i nawet Sła­wo­mir Cenc­kie­wicz z Pio­trem Gon­tar­czy­kiem, w swo­jej pracy “SB a Lech Wałęsa. Przy­czy­nek do bio­gra­fii” nie posta­wili tezy, że uwi­kła­nie mło­dego robot­nika miało wpływ na jego dal­szą dzia­łal­ność. Ina­czej – zabra­kło im odwagi na posta­wie­nie tezy, że wła­śnie wyzwo­le­nie się Lecha Wałęsy ze współ­pracy z SB dało mu siłę do dzia­łal­no­ści opo­zy­cyj­nej w Wol­nych Związ­kach Zawo­do­wych, w trak­cie strajku, potem w pod­zie­miu lat ‘80. Auto­rzy takiej tezy nie mogli jej posta­wić, ponie­waż nie po to pisali swoją książkę. Oni ją pisali dla “prawdy histo­rycz­nej”. Prawdy tak zwa­nej IV RP, takiej jak ją widzi pro­fe­sor Zybertowicz.

Lech Wałęsa jest w trud­nej sytu­acji. Nie, nie trud­nej z punktu widze­nia sie­bie, jako sym­bolu “S” w Pol­sce i na świe­cie. Tego mu nikt nie zabie­rze, nikt nie jest w sta­nie, nawet jego wro­go­wie, zane­go­wać jego pozy­cji. Ludzie tacy, jak Krzysz­tof Wyszkow­ski, mał­żeń­stwo Gwiaz­dów, stada pseudo-patriotów – nie są wsta­nie wyma­zać go z foto­gra­fii lat 70. Lechowi Wałę­sie jest trudno, psy­cho­lo­gicz­nie jest trudno, ponie­waż nie panuje nad sytu­acją – a zawsze, nawet kiedy prze­gry­wał w wybo­rach z Kwa­śniew­skim – miał poczu­cie, że jed­nak nie wszystko stra­cone. Tu jest ina­czej – każda jego reak­cja na oskar­że­nia i oszczer­stwa, każda wypo­wiedź będzie inter­pre­to­wana i ana­li­zo­wana – i odwra­cana na jego niekorzyść.
Z punktu widze­nia dys­ku­sji o tym, czy Wałęsa był dono­si­cie­lem, czy nie – dla stron sporu nie będzie miało to zna­cze­nia. Jasne jest, że były pre­zy­dent był uwi­kłany przez kilka lat, co naj­mniej do 1973 roku, w kon­takty z funk­cjo­na­riu­szami służb. Nie zmie­nia to osądu (i histo­rycz­nej prawdy) na rolę tego czło­wieka we współ­cze­snej histo­rii Pol­ski i jego zna­cze­nie w odzy­ska­niu przez nasz kraj peł­nej suwe­ren­no­ści. Zwo­len­nicy teo­rii spi­sko­wych, dla któ­rych Wałęsa był narzę­dziem w rękach SB, zda­nia nie zmie­nią. Bo dla nich nie ma to zna­cze­nia, dla nich WSZYSTKO było spi­skiem i takim pozo­staje, od samego Sierp­nia ‘80, poprzez Okrą­gły Stół, na III Rzecz­po­spo­li­tej koń­cząc. Dla nich “współ­praca” Wałęsy jest tylko “przy­czyn­kiem”, potwier­dza­ją­cym ich chore roje­nia i teorie.
Ata­ku­jący Lecha Wałęsę mają kolo­salną prze­wagę. Mają za sobą akta SB. Akta ubec­kie, twór­czo i prze­ko­ny­wa­jąco wyko­rzy­sty­wane do sfor­mu­ło­wa­nia oskar­żeń. Mają za sobą także cześć mediów, tych pra­wi­co­wych. Dal nich prawda może być tylko jedna – w tym wypadku prawda oparta na tecz­kach i potwier­dzona przez funk­cjo­na­riu­szy SB. Są jesz­cze robot­nicy, kole­dzy Lecha Wałęsy z wydziału W-4 stoczni im. Lenina, któ­rzy pamię­tają, co i kiedy mówił Wałę­sie pra­wie 40 lat temu, a wła­ści­wie – pamięć odświe­żyły im mate­riały IPN, które usłuż­nie pod­su­nęli Cenc­kie­wicz z Gontarczykiem.
Dziwne, ale Jerzy Borow­czak, były szef „S” w stoczni, który był bli­sko Wałęsy, mówi, że nie wierzy…

Azrael Kubacki
Studio Opinii

Bumerang Polski w radiu SBS

Weekendowa, bardzo udana impreza pn. End of Summer on Mt Kosciuszko w Górach Śnieżnych,  którego patronem medialnym byl Bumerang Polski, wzbudziła zainteresowanie m.in. Polskiego Programu Radia SBS. Andrzej Lubieniecki przeprowadził w tym tygodniu rozmowę o imprezie i przy okazji o Bumerangu Polskim z Krzysztofem Bajkowskim.

wtorek, 21 lutego 2012

PolArt 2012 Perth. Odliczanie rozpoczęte!


Odliczanie rozpoczęte! Już tylko dziesięć miesięcy. Po raz pierwszy festiwal PolArt - jeden z największych festiwali kultury polskiej poza granicami Polski zagości w Perth, stolicy Australii Zachodniej.

Program PolArtu jest już na ukończeniu. Jak informują organizatorzy w swym najnowszym biuletynie Festiwal rozpocznie się w samym sercu miasta paradą idącą ulicami i promenadami Perth. Tętniący życiem i kolorami pochód 500 artystów i wykonawców powiedzie tłumy z głównych ulic centrum miasta do Perth Cultural Centre, gdzie usytuowane będzie Centrum Festiwalowe.
Widzowie będą mogli doświadczyć prawdziwego bogactwa tradycji polskich świąt Bożego Narodzenia. Krótkie plenerowe widowisko teatralno-taneczno-muzyczne porwie ich w magiczną podróż po najpiekniejszej z polskich tradycji - Wigilli Bożego Narodzenia. Na zakończenie uroczystości odbędzie się darmowy pokaz filmowy na wielkim ekranie pod osłoną gwiaździstego australijskiego nieba.

Festiwale PolArt promują polską kulturę i sztukę w Australii od ponad 35 lat. Organizowane są co trzy lata, kolejno w największych miastach Australii, gromadząc nawet do 100 tysięcy widzów.
XII Festiwal of Polish Visual and Performing Arts - PolArt 2012 w Perth rozpocznie się w piątek 28 grudnia 2012 roku i zakończy w sobotę 5 stycznia 2013 roku.

Więcej info: PolArt 2012 Perth News

poniedziałek, 20 lutego 2012

Prof. Bartoszewski kończy 90 lat: Lubię życie i ludzi takich, jacy są

Władysław Bartoszewski. Fot. Mariusz Kubik
- Jest Pan bezcennym dobrem nie tylko narodowym, ale też bezcennym dobrem w życiu wielu z nas - powiedział premier Donald Tusk na jubileuszu 90. urodzin Władysława Bartoszewskiego, zwracając się do jubilata. Uroczystość odbyła się w niedzielę na Zamku Królewskim w Warszawie.  Szef rządu, rozpoczynając swoje wystąpienie, podkreślił, że "na tle takiej biografii wszystkie słowa wypadają blado".
- Nie ma drugiego człowieka, który miałby taki bogaty, piękny życiorys - powiedział z kolei prezydent Bronisław Komorowski podczas niedzielnej uroczystości, przypominając wypowiedź Jana Nowaka-Jeziorańskiego o jubilacie.


W uroczystości wzięła udział także Pierwsza Dama Anna Komorowska, marszałkowie Sejmu i Senatu: Ewa Kopacz i Bogdan Borusewicz, premier  wraz małżonką, ministrowie rządu i prezydenckiej kancelarii, posłowie, duchowni, ludzie świata kultury, w tym m.in. kompozytor Krzysztof Penderecki i reżyser Andrzej Wajda.

- Szanowny Jubilacie, panie ministrze, Władku kochany - takimi słowami prezydent zwrócił się do Bartoszewskiego.

- Twój wybitny przyjaciel Jan Nowak-Jeziorański powiedział, że nie zna drugiego takiego człowieka, który miałby taki bogaty i piękny życiorys. Życiorysu nie dostaje się, nie kupuje się w sklepie, trzeba go samemu wykuć, wyrąbać idąc przez niełatwą rzeczywistość" - mówił prezydent. Dodał, że wszyscy z czystym sumieniem i głębokim przekonaniem mogą te słowa powtórzyć.

Jak zaznaczył, Bartoszewski zawsze w życiu kierował się "niesłychanie silną busolą, kompasem, który pokazuje, gdzie jest słuszna sprawa, słuszna strona". - Nie wszystkim się to udawało. Tobie Władku udało się przez tyle, tyle lat stawać po stronie słusznej sprawy - podkreślił Bronisław Komorowski.

Jak mówił, ludzie pokolenia Solidarności, którzy dzisiaj sprawują odpowiedzialność za polskie państwo, starali się korzystać z tej samej busoli co Bartoszewski i stawać po słusznej stronie. - Będziemy starali się, ale Władku prosimy - troszkę wolniej, bo możemy nie nadążyć - zażartował.

Życzył jubilatowi "Plurimos Annos". Wręczył Władysławowi Bartoszewskiemu medal z jego wizerunkiem i napisem: "Temu, który odważył się być niepokorny".

- Jest Pan bezcennym dobrem nie tylko narodowym, ale też bezcennym dobrem w życiu wielu z nas - powiedział z kolei premier Donald Tusk

- Część z tu obecnych, podobnie jak ja, wchodzi w ten wiek, kiedy traci się te naturalne drogowskazy, kiedy nie ma już dziadków, rodziców, ale my jesteśmy szczęściarzami, bo mamy Pana - powiedział premier.

- W ostatnich latach ciężkiej próby dla wielu z nas traktowaliśmy Pana niezmiennie jak serdeczny i wyjątkowy drogowskaz w życiu i pracy - mówił szef rządu, zaznaczając, że dotyczy to też młodszych pokoleń.

Premier Tusk powiedział, że "życząc wielu, wielu lat, zachowujemy się jak racjonalni egoiści, bo dzięki Panu i nam jest wszystkim lepiej". - Proszę nam ten egoizm wybaczyć, bo mamy tutaj, oczywiście z Panem, wspólny interes - dodał.

- Moja recepta na życie jest receptą umiarkowanego realisty-optymisty, lubię życie i lubię ludzi, lubię ludzi takimi, jakimi są - mówił w swoim wystąpieniu sam Bartoszewski. Podkreślił także, że bardzo lubi młodych ludzi, bo oni są przyszłością.

Podczas uroczystości odczytano fragmenty listów gratulacyjnych dla jubilata od prezydentów Francji, Austrii i Izraela, a także kanclerz Niemiec. "Wzór dla młodych Europejczyków; człowiek honoru, uosabiający gotowość do pojednania" - tak napisali o Bartoszewskim przywódcy. Życzenia w telegramie gratulacyjnym przekazał też jubilatowi papież Benedykt XVI.

W trakcie trwającego półtorej godziny uroczystego jubileuszu wystąpiła Aga Zaryan. "Sto lat" w zmienionej na "dwieście lat" wersji zaintonował piosenkarz Sebastian Karpiel-Bułecka.
 (PAP, Prezydent.pl, premier.gov.pl )




Dla mnie pokutą byłaby bezczynność, czy np. zamknięcie w zakonnej celi trapistów – mówi w wywiadzie dla KAI prof. Władysław Bartoszewski z okazji swych 90. urodzin.
A oto pełen tekst wywiadu:  eKAI
_______________
Władysław Bartoszewski urodził się w 19 lutego 1922 r. w Warszawie. Po 1989 roku był dwukrotnie ministrem spraw zagranicznych, ambasadorem w Austrii, senatorem IV kadencji, a obecnie pełni funkcję sekretarza stanu i pełnomocnika do spraw relacji międzynarodowych w kancelarii premiera Donalda Tuska.

Jest niezłomnym orędownikiem dialogu polsko-niemieckiego i polsko-żydowskiego. Pełni funkcję przewodniczącego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej przy premierze.

Jest  też cenionym historykiem okresu Powstania Warszawskiego oraz losu polskich Żydów. W okresie okupacji hitlerowskiej był więziony w hitlerowskim obozie zagłady Auschwitz-Birkenau. Działał w Radzie Pomocy Żydom „Żegota”. Jako żołnierz Armii Krajowej walczył w Powstaniu Warszawskim. W latach PRL działał w opozycji demokratycznej.
Wykładał na uniwersytetach w Monachium, Eichstaett i Augsburgu. Napisał ponad 40 książek, jest autorem ponad 1500 opracowań i artykułów naukowych, głównie na temat okupacji hitlerowskiej, zagłady Żydów, stosunków polsko-niemieckich i polsko-żydowskich oraz roli intelektualistów w polityce.
Wygłosił szereg odczytów i referatów na różnorodnych forach międzynarodowych, komentując doświadczenia osobiste, snując refleksje na najważniejsze tematy, o odwadze, osądzaniu innych, przyjaźni, uczciwości czy ludzkiej przyzwoitości.

Otrzymał wiele prestiżowych nagród i wyróżnień, w tym najwyższe polskie odznaczenie państwowe, Order Orła Białego. Wyróżniono go także Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, Wielkim Krzyżem Zasługi Orderu Republiki Federalnej Niemiec oraz Austriackim Krzyżem Honorowym w Nauce i Sztuce I klasy.
Posiada tytuł profesora uniwersytetu w Bambergu, jest też doktorem honoris causa wielu uniwersytetów, między innymi w: Warszawie, Wrocławiu, Marburgu, Uniwersytetu Żydowskiego w Baltimore, a także honorowym obywatelem kilku polskich miast, jak również honorowym obywatelem państwa Izrael.
W ubiegłym roku został powołany przez prezydenta Bronisława Komorowskiego w skład Kapituły Orderu Orła Białego. Wkrótce objął funkcję Kanclerza Orderu.

 (TVP.info)

niedziela, 19 lutego 2012

Wszystkie drogi prowadzą na Górę Kościuszki

Z rowerem na Górze Kościuszki

Z położonej na wysokości 400 m.n.p.m.  maleńkiej górskiej wioski Geehi i znacznie wyżej umiejscowionego, bo na wys. 1740 m n.p.m.  narciarskiego ośrodka   Charlotte Pass w Kosciuszko National Park, pieszo, z plecakiem i w przemoczonych butach, biegiem i na rowerze - ponad 50–ciu uczestników wielowymiarowej imprezy pn. End of Summer on Mt Kosciuszko przybyło  na najwyższy szczyt  kontynentu australijskiego na wys. 2228 m n.p.m., jednego z punktów , który każdy zdobywca Korony Ziemi musi zaliczyć. Spotkali się niemal w samo południe 12 lutego w 172 rocznicę zdobycia  i nazwania najwyższego szczytu Australii przez polskiego badacza i podróżnika Pawła Edmunda Strzeleckiego*.

Przybyli z najdalszych zakątków Australii i  świata. Z Sydney, Melbourne, Perth a nawet z Polski. Na szczyt wjechała rowerem  najmłodsza uczestniczka imprezy , 13-letnia  Nicola z Melbourne. Pieszo dotarła i to bez pomocy  kijków, 82 letnia p.Jadwiga Samsel z Wyong (Central Coast). 11 km z Charlotte Pass z czasem  55 minut przybiegła na szczyt  Mt Kosciuszko  Hanna Flannery będąc tylko o 44 sekundy gorsza od swego brata Paula Flannery. To ta dwójka zawodników  została zwycięzcami trzeciego dorocznego Kościuszko Run – głównej imprezy End of Summer on Mt Kosciuszko.


Patryk Wasilewski, Oscar Kantor i David Broadfield - uczestnicy Strzelecki Hike

 Wszystko zaczęło się od  organizacji w marcu 2010 roku Kosciuszko Run – biegu górskiego, którego pomysłodawcą i i aktywnym inspiratorem był Paweł Gospodarczyk ze Strzelecki Heritage Inc. z Melbourne. Teraz impreza rozrosła się do cztrech różnych sportowo-turystycznych wymiarów dając swobodę jej uczestnikom w wyborze, w zależności od kondycji fizycznej i preferencji przeżycia weekendowej przygody w jeszcze  letniej, łagodnej aurze Gór Śnieżnych i  Parku Narodowego Kosciuszko.  W tym roku Paweł Gospodarczyk porozumiał się z Oscarem Kantorem , prezesem sydnejskiego  Strzelecki Hiking Club i obaj wielbiciele  gór połączyli swoje siły w realizacji jednego celu: spotkania się na Górze Kosciuszki organizując cztery imprezy pod nazwami: Strzelecki Hike, Kosciuszko Run, Strzelecki Walk i Kosciuszko Ride innymi słowy: pieszo, biegiem, rowerem  i kilkudniową wspinaczką kto żyw na Górę Kosciuszki.

Miało być ich więcej. Zostało przy swojm postanowieniu tylko trzech: David Broadfield, Patryk Wasilewski i Oscar Kantor. Wyruszyli o świcie  w piątek 10 lutego idąc od Geehi dawno nieużywanym, porośniętym chaszczami , z przeszkodami w postaci powalonych drzew, dość stromym w początkowym swym odcinku szlakiem Hannels Spur Track. ( zobacz szczególową relację Oscara Kantora na Bumerangu Polskim) . Na szczyt dotarli w niedzielę  przed południem w przemoczonych butach ale  pełni satysfakcji z męskiej przygody, witani przez Konsula  RP w Sydney Daniela Gromanna i przedstawiciela Rady Naczelnej Polonii Australijskiej Włodzimierza Wnuka oraz dobiegających, dochodzących i dojeżdżających rowerami  pozostałych uczestników imprezy. Bowiem od wczesnych godzin niedzielnego poranka przy pięknej i łagodnej  jak na górski klimat pogodzie piechurzy i rowerzyści wyruszali w kierunku Charlotte Pass z Jindabyne, gdzie mieli zakwaterowanie, aby z tego ostatniego najwyżej położonego górskiego ośrodka rozpocząć pieszą lub rowerowa wędrówkę Summit Track na Mt Kosciuszko. O godzinie 10.00 wystratowało dziesięciu biegaczy w trzecim dorocznym Kosciuszko Run. Organizator Pawel Gospodarczyk, w srednim wieku twardy, nie bojący się ambitnych wyzwań mężczyzna postanowił po raz pierwszy startować w tym naprawdę bardzo trudnym biegu. Na szczyt dobiegł ze słowami : „wody! wody!” z czasem 84 minut, niczym antyczny Filippides    spod Maratonu  wołający:  zwycięstwo! Pawła uratowala  butelką wody Asia - niezwykle sympatyczna medyczna pomoc imprezy.

Jarek i Nikola na trasie Kosciuszko Ride
Kosciuszko Run


Konsul RP Daniel Groman i czlonek RNPA
Włodek Wnuk przemówili oficjalnie na szczycie

Paweł Gospodarczyk z biegaczkami z
Kosciuszko Run

 

End of Summer on Mt Kosciuszko
 

Rozśpiewana Góra Kościuszki - grupa wycieczkowa z Sydney
Część uczestników tego weekendowego wydarzenia, która przyjechała autokarem z Sydney wybrała jednak, jak się później okazało niezbyt szczęśliwe podejście z innej miejscowości – Tredbo i korzystając  ze znajdującego się tam wyciągu krzesełkowego nieznacznie skróciła sobie trasę w zdobyciu Góry Kościuszki. W drodze powrotnej do wyciągu zastał ich deszcz. Ale  to wlaśnie dzieki tej grupie w samo południe Góra Kościuszki ożyła piosenką i wesołością . Wielka chmura, ktora chwyciła szczyt roztaczając dookoła gęstą mgłę rozpierzchła się w chwilę gdy Paulina  Caine  - piosenkarka z Perth zaintonowała australijski i polski hymn a wesoła autokarowa grupa z gitarą zaśpiewała wiazankę polskich piosenek i kultową Waltzing Matildę. Potem dekoracje zwyciązców biegu i oficjalne mowy na szczycie. Konsul Daniel Groman wyraził zadowolenie  z zorganizowania przez Polonię , takiej wielowymiarowej imprezy turystyczno-sportowej, ktorej patronują dwie nazwy miłe Polakom: Strzelecki i Kościuszko. Wyraził też dumę, jaka go ogarnęła  widząc po drodze w  pobliskich miejscowościach  Gór Śnieżnych wiele napisów z nazwiskiem polskiego bohatera narodowego. Z kolei Włodzimierz Wnuk z RNPA  mówił o znaczeniu organizowania tego typu imprez, ktore nie tylko pozwalają kontemplować piękno krajobrazu The Kosciuszko National Park ale  wzbogacają i upowszechniają wiedzę o historii zdobycia i nazwania najwyższego szczytu Australii. Podziekował szczególnie Oscarowi Kantorowi, szefowi Strzelecki Hiking Club za udane próby podążania śladami  Sir Pawła Edmunda Strzeleckiego. Zachęcał również  do organizacji podobnego spotkania na Górze Kościuszki  w przyszłym roku.
Bumerang Polski był patronem medialnym imprezy. Od lewej: Włodzimierz Wnuk, Daniel Gromann,
 Krzysztof Bajkowski, Patryk Wasilewski, David Broadfield i Oscar Kantor
Na zakończenie części oficjalnej spotkania na szczycie, Oscar Kantor podziekowal Pawłowi Gospodarczykowi za udane wspólne przedsięwzięcie łączące Polonię Melburne i Sydney oraz zaprosil na kolejną za rok 12 marca.
                                ***
Kosciuszko Ride. 11 km zjazdu bez pedałowania!
Byłem po raz pierwszy na Górze Kościuszki. Właśnie dzieki Pawłowi i Oscarowi. I dzięki temu, że Pawel - tak jak obiecał w ubiegłym roku, zorganizuje rowery górskie na trasę  Kosciuszko Ride. To dla mnie wielka satysfakcja , że na szczycie Mt Kosciuszko, jednym z  najbardziej ekolegicznych terenów Australii mogłem pojawić się z najbardziej ekologicznym pojazdem. Można wyrazić tylko zdziwienie, ze władze Parku na ostatnie 1500 m przed szczytem wprowadziły zakaz jazdy tymi wlaśnie pojazdami. Być może chodzilo im o bezpieczeństwo niedoświadczonych rowerzystów.

  Tego rodzaju impreza turystyczna bez zbędnej popmaptycznej otoczki festiwalowej  a dająca przyjemny relaks jej uczestnikom, satysfakcję zbobywania dziewiczych terenów i sportowych wyników  w otoczeniu wysokogórskiej przyrody australijskiej a jednocześnie delikatnie i bez nachalności promująca wsród jej australijskich uczestników tego weekendowego, letniego wydarzenia polskie nazwiska: Strzeleckiego i Kościuszki powinna byc kontynuowana i popierana w każdym wymiarze. Do zobaczenia za rok.


Krzysztof Bajkowski
zdjęcia: J.Lawoński, K.Bajkowski i M. Gornisiewicz
____________
*) dokladna data wejścia przez Strzeleckiego na Mt Kosciuszko - 12marca 1840 r.

Organizatorzy imprezy wydali broszurę w jez. angielskim z informacjami o zdobyciu przez Strzeleckiego
Mt Kosciuszko i informacjami o znanych Polakach od Mieszka I do Roberta Kubicy



 Wszystkie nasze relacje z End of Summer on Mt Kosciuszko są pod tagiem Kosciuszko Run.

sobota, 18 lutego 2012

Tusk: ACTA nie odpowiadają rzeczywistości XXI wieku.

Po Warszawie demonstracje przeciw ACTA
 rozlały się na inne stolice europejskie.
Demonstracja w Wiedniu ,11 lutego.
Fot. Haeverl (Creative Commons)
Premier Donald Tusk zmienił zdanie ws. budzącej kontrowersje umowy ACTA i zapowiedział, że Polska nie ratyfikuje jej w obecnym kształcie. Zwrócił się w tej sprawie do polityków frakcji, w której PO jest w Parlamencie Europejskim. Według opozycji premierem powodują słabnące notowania.

"Nie miałem racji" - przyznał premier w piątek na konferencji prasowej, na której poinformował o zmianie swojego stanowiska ws. ACTA.
Powiedział też, że wysłał list do przywódców partii, które współpracują z PO i PSL w ramach Europejskiej Partii Ludowej z propozycją odrzucenia przez PE ACTA w tym kształcie, jaki został wynegocjowany przez Komisję Europejską.
W liście, do którego dotarła PAP, premier apeluje o "paneuropejską debatę" w sprawie wątpliwości i kontrowersji, jakie pojawiły się wokół ACTA, która objęłaby wszystkie aspekty związane z zagadnieniem praw własności intelektualnej.
"W moim przekonaniu dopiero po dogłębnym rozważeniu powyższych kwestii możemy odpowiednio dokonać ponownej oceny ACTA. Bez takiej oceny i głębszej refleksji nasi eurodeputowani nie powinni ratyfikować ACTA" - napisał Tusk.
Podczas konferencji premier mówił, że ACTA nie odpowiadają rzeczywistości XXI wieku. Przyznał ponadto, że przygotowane przez polskich urzędników w ostatnich miesiącach stanowisko w sprawie tej umowy było nieprzemyślane.
Tusk wyjaśnił też, że choć "nikt nie lubi zmieniać zdania", to "grzechem jest trwać w błędzie", a nie zmienić opinię.
Zapowiedział też przygotowanie polskich przepisów, które "w dużo bardziej adekwatny" sposób podejdą do problemu wolności w internecie niż przewidywały to ACTA.
"Bardzo dobra decyzja, potwierdza ona, że premier jest osobą niezwykle odpowiedzialną, która umie przyznać się do błędu" - ocenił sekretarz klubu PO Paweł Olszewski. Dodał, że wokół ACTA pojawiało się coraz więcej wątpliwości.
Słowami premiera nie był zaskoczony europoseł PSL Jarosław Kalinowski. "Od tygodnia w PE jest już wiadomo, że problem (związany z ACTA) jest rozpatrywany mniej w kontekście merytorycznych zapisów i zagrożeń, które niosą ze sobą poszczególne zapisy, a bardziej przez pryzmat polityki" - zaznaczył.
Europoseł SLD Wojciech Olejniczak ocenił, że premier "zapewne zorientował się, że w Parlamencie Europejskim powstała bardzo szeroka koalicja w celu odrzucenia ACTA". Podkreślił, że tę koalicję zaczęli budować socjaliści. "Witamy premiera w klubie" - dodał.
Zdaniem młodego posła PiS Mariusza Antoniego Kamińskiego deklaracja premiera to "ruchy pozorowane" spowodowane spadkiem poparcia dla PO. "Gdyby intencje premiera były szczere, to wycofałby podpis Polski pod ACTA. Tego od premiera oczekujemy" - powiedział.
Również według lidera Ruchu Palikota Janusza Palikota premier kieruje się własnym interesem politycznym. Jego zdaniem taka zmiana decyzji wynika z "kalkulacji wyborczej" i jest "bardzo wdzięczną PR-owo operacją".
Szef klubu Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk uważa, że Tusk ugiął się pod naporem niekorzystnych dla PO sondaży oraz argumentu siły protestujących przeciwko temu dokumentowi. Z samej decyzji premiera Mularczyk się cieszy.
Zmartwiła ona z kolei prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacka Bromskiego. Jego zdaniem, decyzja ta została podjęta "pod wpływem populistycznych ruchów, które z kolei zostały zmanipulowane przez telekomy". W ocenie Bromskiego ACTA nie są takie groźne, jak je przedstawiano; nie wnoszą niczego nowego do polskiego prawa autorskiego, natomiast pozwalają ścigać tych, którzy kradną polskie filmy poza granicami Polski.
Dyrektor generalny Stowarzyszenia Autorów ZAiKS Krzysztof Lewandowski powiedział, że decyzja premiera nie ma dla stowarzyszenia aż tak zasadniczego znaczenia. "To nie jest tak, że bez ACTA będziemy rwali włosy z głowy i mówili: +Stop. W Polsce twórczość nie będzie chroniona+. Biorąc pod uwagę polskie przepisy dotyczące ochrony praw autorskich, takiej reakcji z naszej strony być nie może" - powiedział.
Bardzo pozytywnie propozycję apelu Tuska ocenia zaś prezes Fundacji Panoptykon Katarzyna Szymielewicz. "Wręcz jest to działanie, do którego premiera zachęcaliśmy" - powiedziała.
Z kolei zdaniem socjologa internetu dr Dominika Batorskiego z Uniwersytetu Warszawskiego widać, że oddolne ruchy i protesty, jakie miały miejsce ws. ACTA, będą miały coraz większe przełożenie na to, co się dzieje w sferze publicznej, w tym w polityce.
Polska podpisała ACTA razem z 21 innymi krajami unijnymi 26 stycznia w Tokio. Już wcześniej w Polsce rozpoczęły się protesty internautów przeciwko tej umowie. Szef frakcji Europejskiej Partii Ludowej (EPL) w Parlamencie Europejskim, Francuz Joseph Daul, mówił w tym tygodniu dziennikarzom, że "ACTA jest martwa". Ratyfikacja przez PE jest niezbędna do wejścia w życie umowy w Unii Europejskiej, tymczasem coraz więcej europosłów jest przeciwko. (PAP)

piątek, 17 lutego 2012

End of Summer on Mt Kosciuszko -video (2), (3), (4)

Bumerang Polski bezpośrednio uczestniczył w imprezie w Górach Śnieżnych pn. End of Summer on Mt Kosciuszko. Przedstawiamy nasze kolejne relacje filmowe z imprezy w realizacji Jarka Ławońskiego.
Wszystkie nasze filmy znajdują się na kanale YouTube - BumerangMedia.

Część 2
 Uczestnicy wszystkich tras - piechurzy, biegacze i rowerzyści spotkali się z pionierami , którzy od piątkowego poranka wędrowali trudnym i zarośniętym chaszczami  szlakiem Pawła Edmunda Strzeleckiego. Góra Kościuszki w samo południe  rozbrzmiewała polską piosenką . Były też hymny polski i austrtalijski oraz Waltzing Matilda.




Część 3
 Wszystkich, ktorzy dotarli na szczyt powitał konsul RP w Sydney Daniel Gromann. Mówił również przedstawiciel Rady Naczelnej Polonii Australijskiej Włodzimierz Wnuk.




Część 4
Po zejściu z Góry Kościuszki wszyscy uczestnicy imprezy spotkali się w Jindabyne. Grupa z Sydney, która przybyła autokarem dała sapontaniczny koncert wiązanki polskich piosenek pod monumentem Pawla E Strzeleckiego nad jez. Jindabyne Lake . Potem krótkie BBQ z polskimi kiełbaskami oraz oficjalne wręczenie medali i trofeów zwyciązcom Kościuszko Run. Na zakończenie wystąpiła piosenkarka z Perth rodem z Krakowa - Paulina Caine.

Koniec "polskich obozów" w USA

Brama wjazdowa do nazistowskiego obozu śmierci
 w Oświęciumiu. Fot. Archiwum
Protesty i petycje Polonii amerykańskiej adresowane do mediów w tym kraju używających tego fałszującego historię określenia w odniesieniu do niemieckich obozów koncentracyjnych w Polsce przynoszą wyczekiwany efekt. Stosowanie zwrotu zabroniła właśnie czołowa agencja prasowa w USA - Associated Press.

Jak poinformował polskie media prezes Fundacji Kościuszkowskiej Alex Storozynski, agencja zakazała swoim redaktorom pisania o „polskich obozach śmierci” i nakazała, aby w swoich publikacjach dotyczących II wojny światowej stosowali sformułowanie „obozy śmierci w okupowanej przez nazistów Polsce”. Sposób postępowania znalazł odzwierciedlenie w agencyjnej instrukcji pisania depesz, tzw. stylebook’u.
Decyzja AP jest bezpośrednim następstwem petycji wystosowanej do agencji przez środowiska polskie w USA. Pod pismem podpisało się ponad 300 000 rodaków. Akcję zbierania podpisów zainicjowała i koordynowała Fundacja Kościuszkowska.
Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, z serwisu prasowego AP korzysta ponad 1700 tys. gazet i ponad 5000 stacji radiowych i telewizyjnych w USA. Dyspozycja agencji może oznaczać więc początek końca kontrowersyjnego, oszczerczego dla Polski sformułowania, nagminnie używanego przez amerykańskich dziennikarzy (w większości przypadków z nieuwagi). Tym bardziej, że jak podkreśla Storozynski, który sam jest znanym dziennikarzem, laureatem nagrody Pulitzera, „Stylebook AP” to najszerzej stosowany podręcznik pisania depesz agencyjnych w Ameryce.  
Wcześniej pod wpływem protestów Polonii zakaz używania określenia „polskie obozy” wydały dziennik „The Wall Street Journal”, „The New York Times” i San Francisco Chronicle”, a także portal Yahoo.com. Alex Storozynski zapowiada, że akcja zbierania protestacyjnych podpisów będzie kontynuowana do chwili, aż wszystkie amerykańskie media zaprzestaną stosowania określenia.
IUVE

Rowerem do Botany Bay

 Dobrze jest móc oddalić się od betonowych osiedli i pojechać na
wycieczkę do parku. Sydney choć duża metropolia, poprzecinana jest
licznymi rezerwatami. W tym roku pogoda nie rozpieszcza nas tutaj.
Cały czas pada deszcz. Na szczęsście weeekend okazał się słoneczny.
Gorąco polecam wyciągnięcie roweru z garażu w takich chwilach. Taka
jazda jest dobra zarówno dla naszego przyrdzawiałego bicykla jak i dla
naszego zdrowia. Najbardziej rekreacyjne w formie są ścieżki ciągnące
się wzdłuż rzek i strumyków. Unikniemy wtedy wspinania się po stromych
zboczach sydneyskich ulic. Do tego bilety na pociąg w weekendy są
tańsze i możemy przewozić rowery bez dodatkowej opłaty.



W tą niedzielę zabrałem swój bicykl do stacji w Burwood. Potem skierowałem się w stronę rzeki James Cook. Tylko chwilę zajmuje
przeciśnięcie się przez zatłoczone centrum.  Kierowałem się
do ulicy Wentworth, a potem już prosta droga pociągnęła mnie w dół
do doliny.
 Infrastruktura dla rowerzystów w tym miejscu jest
wyśmienita. Ścieżka ciągnie się cały czas wzdłuż rzeki i zabiera nas
na plażę przy Botanicznej Zatoce (Botany Bay). Dystans około 20km.
Wzdłuż można zobaczyć walczących na kije Maorysów z Nowej Zelandii,
białych graczy krikieta, jest też dużo punktów piknikowych z
zadaszeniami i grillowymi opiekaczami. Trzeba być uważnym w okolicach
lotniska, by nie zgubić drogi - oznaczenia są tam trochę mylące. A
potem prosta droga na plażę.



To tutaj właśnie w kwietniu 1770 roku James Cook po raz pierwszy
zacumował swój statek na australijskiej ziemii. Na pokładzie miał
dwóch botaników (Banks i Solander), którzy zachwycili się
różnorodnością miejscowej szaty roślinnej. Teraz, jest to najbardziej
intensywnie użytkowana plaża w Australii. Obok samolotów, statków,
skuterów, surferów, wind-surferów i kite-surferów można zobaczyć dużo
plażowiczów. Co ciekawe plaża ta jest bardzo popularna wśród ludzi
pochodzenia arabskiego. Można więc również zobaczyć islamskie stroje
kąpielowe - oficjalnie zwane burkini.

Tekst i zdjęcia: Paweł Waryszak

czwartek, 16 lutego 2012

Droga ku historii

Czy ktoś jesz­cze pamięta jaka radość pano­wała w komi­te­cie wybor­czym Plat­formy Oby­wa­tel­skiej po wygra­nych, dru­gich z kolei wybo­rach par­la­men­tar­nych? Nie­wielu zapewne, a minęło dopiero prze­cież kilka mie­sięcy; wła­śnie mija pierw­sze sto dni nowego rządu Donalda Tuska. Sto dni, w któ­rych sam pre­mier stra­cił wiele zaufa­nia spo­łecz­nego (jest w tym ran­kingu na miej­scu… czwar­tym), a jego rząd ma 70% nega­tyw­nych opi­nii. I nikt z ankie­to­wa­nych w ostat­nim son­dażu nie oce­nia go „bar­dzo dobrze”.
Ten rząd jest jesz­cze bar­dziej autor­ski, niż poprzedni, pomi­ja­jąc poli­ty­ków koali­cyj­nego PSL. Brak w nim Grze­go­rza Sche­tyny i odsu­nię­cie go na bocz­nicę poli­tyczną jest tego naj­bar­dziej jaskra­wym przy­kła­dem. Ale nie tylko brak ex-marszałka Sejmu, ale rów­nież dziwne nomi­na­cje mini­ste­rialne (Gowin, Mucha, Nowak, Cichocki), wska­zują na to, że był on budo­wany pod kątem cał­ko­wi­tego prze­su­nię­cia cen­trum poli­tycz­nego w Aleje Ujaz­dow­skie, do kan­ce­la­rii pre­miera. Tam ma być nie tylko cen­trum legi­sla­cyjne, ale rów­nież cen­trum decy­zyjne. Efekt jest taki, że z KPRM dziś do Sejmu dotarło zale­d­wie kilka pro­jek­tów ustaw i to raczej w spra­wach dru­go­rzęd­nych. Sejm, już dawno pozba­wiony roli agory debat poli­tycz­nych, które prze­su­nęły się do mediów, został dziś pozba­wiony paliwa legi­sla­cyj­nego. Mało kto wie o tym, że posło­wie rzą­dzą­cej par­tii nie mają prawa zgła­szać wła­snych pro­jek­tów do laski mar­szał­kow­skiej, lecz muszą być one kie­ro­wane do kan­ce­la­rii, a stam­tąd dopiero wra­cają w for­mie goto­wych mate­ria­łów. A pro­jekty innych klu­bów sej­mo­wych (choć mar­sza­łek Ewa Kopacz zre­zy­gno­wała prak­tycz­nie z tak zwa­nej zamra­żalki) mają zna­cze­nie dru­go­rzędne. A prze­cież reformy ponoć są w dru­giej kaden­cji konieczne.

Donald Tusk zna­lazł się ponie­kąd w roli ame­ry­kań­skiego pre­zy­denta, który przez pierw­szą kaden­cję musi myśleć o utrzy­ma­niu popar­cia z wybo­rów i dotrwa­nia do następ­nych, rów­nie uda­nych, druga nato­miast jest po to, aby przejść do histo­rii. Dziś Donald Tusk musi się zasta­no­wić, jak przejść do histo­rii pol­skiej poli­tyki nie tylko jako ten, który dwa razy dopro­wa­dził swoją for­ma­cję do zwy­cię­stwa wybor­czego, ale rów­nież zosta­wił po sobie kon­kretne roz­wią­za­nia, reformy, pro­jekty. Dziś, poza „Orli­kami”, mają­cymi kon­kretną war­tość spo­łeczną, trudno zna­leźć coś, co zapi­sze się jako wyraźna zmiana jako­ści. Liczba pro­ble­mów nie maleje, wręcz rośnie; nie ma dzie­dziny życia, gdzie są wyma­gane nie kosme­tyczne decy­zje, a wręcz rewo­lu­cje. Admi­ni­stra­cja z jej prze­ro­stami, szkol­nic­two pod­sta­wowe (kom­pletne fia­sko upo­wszech­nie­nia sys­temu szkoły dla sze­ścio­lat­ków), wyż­sze ze swo­imi prze­wagą formy nad jako­ścią, finanse pań­stwa (z reformą eme­ry­talną, także służb mun­du­ro­wych), roz­grze­bane reformy ochrony zdro­wia, etc., etc.. Pyta­nie tylko, z kim i jak te reformy mają zostać wdro­żone? Przy­kro to stwier­dzić, ale w oto­cze­niu pre­miera do for­matu refor­ma­tora dora­sta chyba tylko Jan Vin­cent Rostow­ski, bo nawet nowy mini­ster od spraw cyfry­za­cji, Michał Boni dosko­nale two­rzy wizje, ale chyba jed­nak jest gorzej z ich wdro­że­niami. A poza tym jest on poza „klu­bem” Donalda Tuska w jego kancelarii.
Jest jesz­cze coś, co widać gołym okiem. Koń­cówka ubie­gło­rocz­nej kam­pa­nii wybor­czej poka­zała, jaką siłą i deter­mi­na­cją dys­po­no­wał Donald Tusk. Wygrana, i to wyraźna wygrana, to jego zasługa. Kilka ostat­nich tygo­dni spę­dzo­nych w „Tusko­bu­sie”, szyb­kie reak­cje na kry­zy­sowe sytu­acje (jak choćby śmier­telne potrą­ce­nie kibica „Falu­bazu” w Zie­lo­nej Górze), umie­jęt­ność reago­wa­nia zgod­nie z odczu­ciami spo­łecz­nymi – to były atuty pre­miera. Pamię­tamy jak roz­wią­zał pro­blem z dopa­la­czami, nie mówiąc już o afe­rze hazar­do­wej. Dziś, patrząc na pro­blem z umową ACTA i gigan­tycz­nym zamie­sza­niem z refun­da­cją leków, widać że Tusk traci intu­icję spo­łeczną. I nie jest to tylko wina złych dorad­ców, któ­rzy go źle poin­for­mo­wali w klu­czo­wych spra­wach – to pro­blem wypa­le­nia. Dziś – ina­czej niż to było kilka lat temu – pre­mier nie jest tym, który wcho­dzi z boku i jed­nym ruchem roz­wią­zuje pro­blem, ale cofa się, klu­czy, zmie­nia zda­nie. Kon­sul­ta­cje spo­łeczne, tak jak w przy­padku ACTA, mogą zostać odczy­tane jako słabość.
Gorzej, że każdy z tych pro­ble­mów, z jakimi mamy do czy­nie­nia na początku tego roku (eme­ry­tury, ACTA, refun­da­cje leków) i zwią­zane z nimi gwał­towne pro­te­sty, ma odbi­cie w odpły­wie elek­to­ratu. Chyba nikt już nie pamięta, kiedy Plat­forma Oby­wa­tel­ska miała w son­da­żach poni­żej 30% popar­cia. To, że „beto­nowy” PiS nie zyskuje, a inne for­ma­cje nie­wiele, może napa­wać Tuska i jego oto­cze­nie nadzieją na „odbu­do­wa­nie” pozy­cji. Nie ma to rów­nież zna­cze­nia ze względu na to, że jeste­śmy na początku kaden­cji par­la­men­tar­nej. Jed­nak dwie akcje zbie­ra­nia pod­pi­sów w spra­wie refe­ren­dum (ACTA i reforma pod­wyż­sza­jącą wiek eme­ry­talny) dały zasta­na­wia­jący wynik. Pod akcją spo­łeczną w spra­wie ACTA zebrani kil­ka­set tysięcy pod­pi­sów, w spra­wie eme­ry­tur jest ich już ponad 1,5 mln. To wyborcy nie­za­do­wo­leni z poli­tyki rządu Donalda Tuska. I tylko chwi­lowo nie­przy­po­rząd­ko­wany poli­tycz­nie do żad­nej formacji.
Janina Para­dow­ska, publi­cystka „Poli­tyki”, twier­dzi od zawsze, że naj­słab­szą domeną rządu Tuska i PO jest mar­ke­ting, poli­tyczny PR. I jest to prawda. Dziś ten PR jest wyjąt­kowo słaby. Ale pro­ble­mów, jakie stoją przed rzą­dem i samym pre­mie­rem nie roz­wiąże się mar­ke­tin­gowo. Trzeba je roz­wią­zać tak jak się to robi nor­mal­nie – podej­mu­jąc decy­zje, rzu­tu­jące na pań­stwo, spo­łe­czeń­stwo, eko­no­mię, dziś i za wiele lat. Bo jak się chce przejść do histo­rii, nie tylko jako pił­karz i twórca pla­ców zabaw, to trzeba te decy­zje podejmować.
Dziś wyraź­nie widać, w jakim kie­runku zmie­rza Plat­forma Oby­wa­tel­ska poli­tycz­nie – jest to kie­ru­nek na lewo. To także kie­ru­nek na więk­szą pola­ry­za­cję sceny poli­tycz­nej, ale już nie w ukła­dzie duali­zmu PO – PiS. To zaczyna się roz­grywka lewica – pra­wica z Kościo­łem kato­lic­kim w tle. Donald Tusk wie, że reform z popu­li­stami z pra­wicy nie zrobi. Dziś jego sojusz­ni­kami jest esel­dow­ska lewica i anty­kle­ry­kalny Pali­kot. Od zręcz­no­ści Donalda Tuska będzie zale­żało, czy te dwie „przy­stawki” zostaną skonsumowane

Azrael Kubacki
Studio Opinii