polish internet magazine in australia

NEWS: POLSKA: W Gdańsku uczczono pomordowanych w podwileńskich Ponarach. Zbrodni dokonali Litwini i Niemcy. Masowe egzekucje w Ponarach były największą zbrodnią popełnioną w okresie okupacji niemieckiej na Kresach Północno-Wschodnich II Rzeczypospolitej. Szacuje się na ok. 100 tys. ofiar. * * * AUSTRALIA: Partia Pracy wygrala sobotnie wybory parlamentarne. Dotychczasowe wyniki wskazują na to, że Anthony Albanese będzie pierwszym premierem Australii, który wygrał drugą z rzędu trzyletnią kadencję w ciągu ostatnich 21 lat. Lider opozycji Peter Dutton przegrał wybory w swoim okręgu Dickson, w którym wygrywał nieprzerwanie od 24 lat. * * * SWIAT: Wladimir Putin powiedział w nocy z sobotę na niedziele w specjalnym oświadczeniu dla dziennikarzy z calego świata, że Rosja jest gotowa wznowić bezpośrednie, bezwarunkowe rozmowy z Ukrainą w Stambule, począwszy od 15 maja, trzy lata po tym, jak Kijów zerwał je w 2022 roku. Putin powiedział, że Rosja chce przeprowadzić poważne rozmowy z Ukrainą, aby wyeliminować podstawowe przyczyny konfliktu, co pozwoli na osiągnięcie trwałego i długofalowego pokoju. Donald Trump zaapelował w niedzielę do Ukrainy, aby natychmiast przyjęła ofertę prezydenta Rosji.
POLONIA INFO:

czwartek, 21 kwietnia 2011

Niepolityczna rozmowa z Joanną i Andrzejem Gwiazdami

 

Joanna i Andrzej Gwiazdowie. Fot. Lidia Mikołajewska

Na zaproszenie Huberta Błaszczyka z Sydney, przewodniczącego australijskiego Związku Polskich Więźniów Politycznych, gościliśmy w Australii Joannę i Andrzeja Gwiazdów, legendarnych działaczy „Solidarności”. Jedno ze spotkań odbyło się także w Centralnym Domu Polskim w Adelajdzie. W kilka dni później Kamilla Springer przeprowadziła wywiad z pp. Gwiazdami w domu Lidii i Tadeusza Groblickich. Okazało się bowiem, że Joanna Gwiazda i Lidia Groblicka – znakomita graficzka i malarka z Adelajdy – są siostrami.

Dużo jeździcie, Państwo, po świecie?
Joanna Gwiazda: – Bardzo dużo.
Andrzej Gwiazda: – Tak, bardzo dużo, a to jest nasza najdalej wysunięta na południe podróż, bo już się dalej nie da. (śmiech).

JG: – Objechaliśmy całą Kanadę, od Atlantyku do Pacyfiku, potem zachodnim wybrzeżem dojechaliśmy aż do Arizony. Byliśmy też w Chicago, Waszyngtonie, Nowym Jorku. A z krajów europejskich to chyba odwiedziliśmy wszystkie kraje.
AG: – Nie byliśmy w Albanii i w Portugalii.
JG: – Ale to w większości były podróże na zaproszenie i służbowe. A oprócz tego chodzimy po górach. I z jedną, dużą przerwą na działalność, na rewolucję i wojnę, jak ja to mówię, co roku jedziemy na miesiąc w góry. Zabieramy plecaki i wędrujemy. To jest nasza największa pasja, która pozwala nam utrzymać kondycję psychiczną i fizyczną. Przeszliśmy polską granicą całe Karpaty Ukraińskie. Obeszliśmy mnóstwo pasm górskich – Pireneje (od plaży do plaży), Bałkany, Rodopy... Chodziliśmy po Skandynawii.
Czyli po górach chodzicie, Państwo, dla przyjemności?
AG: – Tak. Ale nie zawsze nam się udaje. Planowaliśmy, że cały miesiąc spędzimy w Górach Skalistych, ale już po tygodniu dowiedzieliśmy się, że wyznaczono nam spotkanie w Calgary i musieliśmy zejść na dół.
Pytam o to, bo zastanawiałam się, czy macie, Państwo, czas dla siebie, na własne zainteresowania?
JG: – Musimy mieć. Jedenaście miesięcy pracujemy, a jeden jest dla nas. I w góry nie zabieramy komórki. Bo czasem nie ma nawet zasięgu.
AG: – Bierzemy wtedy jedzenie na miesiąc, benzynę na miesiąc, namiot i idziemy.
JG: – Mamy w tym dużą wprawę. Chociaż nie jesteśmy siłaczami i wiek, że tak powiem poważny, to jeszcze dajemy radę.
Nawet namiot bierzecie ze sobą?
JG: – Tak. Namiot, śpiwory, polary.
AG: – Chodzimy przeważnie po takich górach, gdzie trzeba być tylko zdanym na siebie.
Lidia Groblicka: – Czy mogę coś dodać? To jest taka tradycja rodzinna.
JG: – Tak, w to wciągnęli mnie rodzice i rodzeństwo. Chodziliśmy razem jeszcze, gdy byłam w szkole średniej, a potem dołączył Andrzej.
Lidia Groblicka: – Ojciec był chemikiem i botanikiem. To go interesowało, więc i nas wciągnął.
JG: – A jak mama była w ciąży z tobą, to przeszli z Nowego Sącza w Tatry, niosąc ze sobą kawał żółtego sera. To takie głupoty opowiadamy... (śmiech)
Ale właśnie takie rzeczy interesują czytelników. Bo o polityce można by dużo rozmawiać, a są przecież ciekawsze tematy. Czy to wasza pierwsza wizyta w Australii?
AG: – Tak, Przyjechaliśmy na zaproszenie Związku Polskich Więźniów Politycznych Okresu Stanu Wojennego. Głównym organizatorem jest pan Hubert Błaszczyk i jego żona Basia, z Sydney. Hubert obmyślił całą trasę i cały czas nas pilotuje. Jutro przyjedzie do nas pan Stanisław Zdziech, który za kilka dni zabierze nas samochodem do Melbourne. Pojedziemy Great Ocean Road. Pan Hubert nie tylko zadbał o polityczną stronę naszej podróży w Australii, ale chciał też, żebyśmy jak najwięcej tu zobaczyli, odpoczęli. Oprócz oficjalnych spotkań i wywiadów byliśmy na Górze Kościuszki, w Śnieżnych Górach, dwa razy w Górach Błękitnych .
JG: – Ogromne wrażenie zrobił na nas klasztor Paulinów w Penrose Park.
Nigdy tam nie byłam.
JG: – To jest niedaleko Berrima, w połowie drogi pomiędzy Kanberą a Sydney. Paulini z Jasnej Góry wykupili tam od farmera dość duży teren, potem jeszcze dokupili więcej ziemi.
AG: – Zamierzali stworzyć w tym miejscu australijską Częstochowę, ale okazało się, że mieszka tu wielu katolików różnych narodowości i ponieważ teren jest duży, każda grupa może postawić sobie swoją kapliczkę. Bardzo ładna jest kapliczka z Matką Boską w stroju półhinduskim. Mają tam kapliczkę Koreańczycy, Włosi nawet cztery. Oczywiście są też polskie kapliczki. Naprawdę warto je zobaczyć.
JG: – Są także kapliczki świętych, na przykład świętego Wojciecha. Jest też kapliczka Mary McKillop, pierwszej australijskiej świętej. Bardzo nam się to podobało, bo ojcowie są otwarci i mówią, że byłoby to zawężanie się, gdyby robić w Penrose Park tylko filię Jasnej Góry, czyli polskiego katolicyzmu. Bo katolików różnych narodowości jest w Australii bardzo wielu. Tego dnia, gdy zwiedzaliśmy to piękne miejsce, był akurat dzień koreański i wielki tłum Koreańczyków przyjechał na mszę świętą. Otworzenie się na inne grupy etniczne i integracja chyba idą w dobrym kierunku.
Tak, zwłaszcza, że Australia jest wielokulturowa.
JG: – Od pięciu lat w okolicy Góry Kościuszko organizowany jest festiwal kościuszkowski. Festyn oraz bieg na szczyt.
Tak, słyszałam o tym, nawet wybierałam się w tym roku na festyn, ale w ostatniej chwili musiałam zrezygnować z udziału.
JG: – My w biegu nie uczestniczyliśmy, ale następnego dnia weszliśmy na szczyt. W tym roku trzy pierwsze miejsca w grupie mężczyzn i kobiet zajęli Australijczycy. Bo okazuje się, że ta impreza przyciąga wielu ludzi z różnych narodowości. W tym roku festyn odbywał się w Charlotte Pass i mimo bardzo kiepskiej pogody, bo poprzedniego dnia był potworny deszcz, wszystko się bardzo ładnie udało. Na gitarze grał Australijczyk polskiego pochodzenia i śpiewał między innymi o uchodźcach. Mówił, że jak się nie było nigdy uchodźcą, to się takiej piosenki nie wymyśli. To zawodowy gitarzysta, doskonały. Na festiwal przyleciał zespół muzyczny im. Paderewskiego z Chicago. Z przyjemnością podziwialiśmy ich grę, tańce i śpiew. Była to bardzo fajna impreza, bo z jednej strony bardzo polska a z drugiej wielonarodowościowa.
Czyli byliście już, Państwo, w Sydney, teraz Adelajda, następnie Melbourne. Czy wybieracie się jeszcze do innych miast?
AG: – Z Melbourne lecimy do Perth i stamtąd już do Polski.
Ciekawa trasa. A Tasmania? Nie dacie rady?
JG: – Niestety, Tasmania, nie. Ludzie też pytają: – dlaczego, Panie Hubercie, nie do Brisbane? Pan Hubert i jego koleżanki i koledzy to są prywatni ludzie, to nie jest jakaś instytucja czy sponsorowana grupa. Sami sobie organizują grupę, zbierają składki, no i akurat w Brisbane nikogo w Związku Polskich Więźniów Politycznych nie ma. A tu, w Adelajdzie, spotkanie z Polonią odbyło się przez przypadek. Organizując cały pobyt w Australii, od razu powiedzieliśmy, że musimy mieć przynajmniej jeden tydzień, żeby odwiedzić siostrę w Adelajdzie. Siostra by mi nie darowała, gdyby się okazało, że byłam w Australii i nie spotkałyśmy się!
Ja też bym się obraziła.
JG: – No tak, to było konieczne i organizatorzy uwzględnili tę prośbę i zaplanowali nasz pobyt w waszym mieście. A to, że udało się zorganizować tu spotkanie, to był w pewnym sensie przypadek i przygotowania odbyły się w ostatniej chwili.
To prawda. Ja też dostałam informację o spotkaniu tydzień przed tą datą. Wtedy wszyscy zaczęli przesyłać sobie e-maile z wiadomością, w kościele były czytane ogłoszenia. I to było fajne.
JG: – Tak to było fajne i okazuje się, że taka komunikacja działa bardzo sprawnie. Hubert nie mógł przewidzieć, że ktoś będzie chciał zorganizować nasze spotkanie w Adelajdzie. Znał Krysię Ruchniewicz Misiak, ale ona nie jest członkiem ich Związku. Za to jest naszą znajomą. Znamy się jeszcze z Gdańska, z działalności w Solidarności.
Ja też mam rodzinę w Gdańsku, więc może kiedyś zobaczymy się gdzieś na ulicy?
JG: – Szanse są duże.
Ja bardzo lubię Gdańsk i za każdym razem, gdy przylatuję do Polski, staram się jechać tam chociaż na kilka dni.
JG: – Gdańsk jest ładny i jest to dobre miejsce do życia. Bo ma i morze i górki, i dużo zieleni.
Właśnie. Moje kuzynki mieszkają na Zaspie i stamtąd nad morze można dojść pieszo, albo podjechać samochodem i potem iść piękną promenadą aż do Sopotu.
JG: – Tak, tam są też piękne tereny rekreacyjne.
I oczka wodne, prawda? To Państwo musicie też gdzieś tam mieszkać?
JG: – Mieszkamy na Żabiance.
Dobrze się domyśliłam. Bo chyba najpierw jest Zaspa, potem Przymorze i Żabianka?
AG: – Tak, zgadza się.
To może spotkamy się nad oczkami wodnymi...
JG i AG: – Mamy wielkie szanse, bo świat jest mały.
AG: – My mieszkamy w ostatnim bloku, na najwyższym piętrze, na samym skraju i gdy się siedzi przy stole to z jednej strony widać latarnię helską, a z drugiej pomnik Westerplatte.
JG: – Mamy bardzo ciasne mieszkanie i nieprawdopodobną ilość książek, bo Andrzej jako członek Kolegium IPN-u dostawał wszystkie wydawnictwa. Teraz próbujemy je rozdawać, ale nam szkoda, bo każda książka jest interesująca i czasami zawiera cenne informacje, o których nigdy nie słyszeliśmy. Wszystkie są ciekawe, ale nie przeczytamy ich do śmierci.
AG: – Nawet gdybyśmy czytali je na okrągło, bez spania.
JG: – A poza tym nie ma już miejsca, gdzie je składać. Leżą wszędzie. Mamy namiot, ale w naszym klimacie trudno jest mieszkać w namiocie a w domu trzymać książki. Coś musimy z nimi zrobić. Chętnie byśmy je wydali, ale też nie chcemy dawać komuś, kto z nich nie skorzysta. Na przykład dostaliśmy ogromne tomy o głodzie na Ukrainie. Część jest po ukraińsku. Nawet znaleźliśmy jednego Ukraińca, który by wziął tę część po ukraińsku, ale one są razem. Jak pani widzi, kto by mógł pomyśleć, że książki mogą być problemem! Na szczęście to już koniec, bo jest wybrana nowa Rada IPN-u i Andrzej nie będzie dostawać nowych książek.
AG: – Teraz książką roku została książka opisująca początki uchodźców po II wojnie światowej. O emigracji i w jaki sposób polscy uchodźcy byli traktowani w tych zaprzyjaźnionych krajach, jakie mieli warunki.
JG: – Tę książkę można by przesłać do Australii, do SPK.
Na pewno zaciekawiłaby wiele osób. My jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że są wśród nas powojenni emigranci. Chciałoby się ze wszystkimi porozmawiać i zebrać informacje z pierwszej ręki, ale trzeba by chyba zrezygnować z pracy, a i tak nie wystarczyłoby czasu na zebranie i opublikowanie wszystkiego. Szkoda, bo to jest przecież żywa historia opowiedziana przez naocznych świadków.
AG: – My namawiamy wszystkich, żeby sami pisali wspomnienia, ale nie wszyscy chcą się na to zdecydować.
Może łatwiej im opowiadać niż pisać?
JG: – Chcielibyśmy, żeby historycy zajęli się Solidarnością. Bo tu czas też ucieka. Ale z drugiej strony trzeba zająć się na przykład AK na Wileńszczyźnie (to robi oddział w Gdańsku), czy Powstaniem Warszawskim, bo umierają naoczni świadkowie. Więc historycy muszą się spieszyć, pozbierać informacje o żołnierzach wyklętych.
AG: – My znamy na przykład historię dwóch żołnierzy z oddziału partyzanckiego, z którego wskutek zdrady zginęło wielu ludzi. Jeden z tych żołnierzy został uznany za zdrajcę, a drugi był bohaterem, który się uratował. A po latach, gdy sięgnięto do akt bezpieki, okazało się, że było odwrotnie. Ten, który przez lata chodził z piętnem zdrajcy, okazał się niewinny, a ten który był uznawany za bohatera, okazał się zdrajcą i odpowiadał za śmierć kolegów. I chwała Bogu, że ten oskarżony o zdradę dożył i że jeszcze zdążono tą prawdę przedstawić za jego życia.
JG i AG: – Ten przypadek opowiadamy, gdy ludzie mówią: – eee tam, nie ważne. Lustracja jest ważna, bo nie chodzi tylko o to, że ktoś donosił, ale jeśli uznamy zdrajcę za bohatera, to poznaliśmy tego cenę.
Tak się zasłuchałam o tych historiach, że prawie zapomniałam, o co jeszcze chciałam zapytać. To może wróćmy do Australii? Jak się Państwu podoba?
AG: – Naprawdę egzotyczny kontynent. Eukaliptusy są piękne. Gdy już się przyzwyczaimy do temperatury, a na spotkaniach czujemy się jak w Polsce (bo Polonia australijska jest bardzo kompetentna, wie, co się dzieje w kraju), to eukaliptusy przypominają nam, że jesteśmy w Australii. Są kangury, koale, posumy, wombaty...
JG: – Nie mówiąc o tych pięknych dingo, które widzieliśmy w ogrodzie zoologicznym.
Byliście, Państwo, w typowym ogrodzie zoologicznym, w którym można oglądać zwierzęta z różnych kontynentów, czy w takim, typowym tylko dla Australii? My mamy takie w Cleland.
AG: – Byliśmy w takim z australijskimi zwierzętami, to było małe zoo w Sydney, typowe dla dzieci. Ale można było pogłaskać koalę, nakarmić kangura.
A strusie?
AG: – O tak, strusie też widzieliśmy.
Widzieliście, Państwo, Kanadę, USA, teraz Australię. Pewnie trudno jest porównywać te kraje, ale może jednak...
AG: – Kanada jest trochę do Australii podobna. Małe zaludnienie i opieka społeczna, może nie taka jak w Australii, ale mieszkańcy mają zapewniony byt. Są zabezpieczeni przed różnymi przygodami losu. Nie tak jak w Stanach, gdzie zostają sami sobie. I tak jak w Polsce.
JG: – I w związku z tym, tak mi się wydaje, że i Polacy w Kanadzie i tu, w Australii, żyją z pewnym takim luzem. Czego nie można powiedzieć o Polakach w Stanach. Tam są wmontowani w ten „wyścig szczurów”. Ale co jest ciekawe. Większość osób, u których zatrzymywaliśmy się w Kanadzie i w Stanach, to nasi znajomi – działacze Solidarności. I co zauważyliśmy, że ci z Kanady dorobili się posady, mają domki, samochody, ale byli na Alasce, w jakiś parkach narodowych. Zwiedzali. Natomiast w Stanach mieli na ogół większe domy, luksusowe samochody, ale właściwie nie mieli urlopów. Cały czas pracowali.
AG: – Żeby się utrzymać jako tako na powierzchni, to trzeba temu poświęcić wszystkie siły.
JG: – I tak sobie czasem myślimy, że życie nie jest po to, żeby człowiek biegał tylko za pieniędzmi. I w Australii jest to możliwe, chociaż wszyscy muszą się troszczyć o byt, ale można też się zrelaksować. I w Kanadzie jest podobnie. Pokazują to też rankingi. Na przykład w jakim kraju żyje się najlepiej, to w czołówce są właśnie te kraje. Ludzie to doceniają. Kraje skandynawskie, Australia, Kanada.
Tak, tu jest chyba mniejszy stres.
AG: – Na pewno.
JG: – Mniejsza obawa o to, co będzie, gdy nagle stracę pracę, zachoruję. Ale jeszcze coś nas zaskoczyło w Australii. Siostra mówiła, że gdy się leci nad Australią, to widzi się tylko czerwone wydmy, pustynię i pustynię, a tu są piękne szlaki turystyczne. Zarówno w Górach Śnieżnych, jak i w Górach Błękitnych jest gdzie chodzić. I to nas bardzo zainteresowało. Ale chyba nie przyjedziemy tu chodzić, bo trochę za daleko...
A nie możecie, Państwo, zostać dłużej, żeby trochę pochodzić po tych szlakach?
JG: – Po pierwsze musielibyśmy mieć drugi plecak. Andrzej ma co prawda swój, bo powiedział, że plecak by mu nie wybaczył, gdyby nie zabrał go do Australii. Użyliśmy go do wejścia na Mount Kościuszko. A realnie, mamy już wykupione bilety powrotne. Poza tym my zawsze dokładnie przygotowujemy się do każdej wyprawy. Na przykład sami smażymy mięso. Najpierw topimy słoninkę, kręcimy na dużej maszynce mięso, żeby były takie większe kąski. Potem się to smaży i pakuje do puszek. Tego nie trzeba konserwować, świetnie się trzyma zalane tłuszczem. I na tym żyjemy przez miesiąc.
To musi być bardzo ciężkie...
JG: – Nie. Bo mięso jest już gotowe, więc nie musimy mieć dużo benzyny do kuchenki, żeby gotować.
No tak, ale jedzenie na cały miesiąc, do tego ciężar obozowego sprzętu.
AG: – Ja niosę 25 kg, Anka koło 20.
JG: – I to tylko na początku, potem ciężaru ubywa. Na początku idziemy wolniej, częściej nocujemy. Potem przybywa już kondycji, zmęczenie uchodzi, ubywa jedzenia, więc bagaże stają się lżejsze i wtedy idziemy już szybciej. Na przykład w Szwecji. Na początku robiliśmy nocleg co parę kilometrów, a pod koniec zrobiliśmy 40 kilometrów w ciągu jednego dnia.
A czy macie w ogóle czas na czytanie poza książkami związanymi z Waszą działalnością?
JG: – Ze wstydem muszę przyznać, że przepadam za kryminałami!
Dlaczego ze wstydem?
JG i AG: – Bo niektórzy uważają, że kryminały to nie literatura.
JG: – Czytamy różne książki. Z obowiązku musimy czytać publikacje o tematyce historycznej, politycznej. Ponieważ cały czas śledzimy, co to jest ta „globalizacja”, musimy być na bieżąco z tym, co się dzieje na świecie.
AG: – Na przykład, żeby dowiedzieć się o światowych finansach, przeczytaliśmy książki, które w sumie ważyły 25 kilogramów.
JG: – Czy wie pani, że stowarzyszenie Obywatele Obywatelom, które wydało nasze dwie książki – „Gwiazdozbiór Solidarności” i „Poza układem” – wydaje też publikacje o żywności modyfikowanej, o ochronie przyrody, o problemie kryzysu światowego i systemie monetarnym? I te publikacje czytamy niejako z obowiązku, ale i dlatego, że nas te zagadnienia bardzo interesują. To jest nasze drugie hobby, które w pewnym sensie pomaga nam zrozumieć sytuację w Polsce i na świecie. Dzięki temu też nie mamy problemu z dojściem do młodzieży, bo część młodzieży również zajmuje się tymi sprawami. To ich martwi, chcą temu przeciwdziałać...
AG: – Gdy młodzież broniła Rospudy, wzięliśmy namiot, pojechaliśmy tam i przespaliśmy się z nimi przy minus 20 stopniach. I mamy kolegów, którzy mogliby być naszymi wnukami.
Czytacie na przykład o żywności modyfikowanej, a czy wdrażacie tę wiedzę w swoim życiu?
JG: – W Polsce niektóre stowarzyszenia próbują docierać do opinii publicznej, ale wciąż jest problem z ustawodawstwem. Właściwie dokładnie nie wiadomo, czy Unia zgadza się na to, czy nie. Społeczeństwa się nie zgadzają. Jednak widać, ze Komisja Europejska prze do tego, żeby wprowadzić żywność modyfikowaną. A w Polsce jest duży zamęt. Prawo można w celach doświadczalnych te rośliny hodować.
AG: – Gdy na jednym polu rośnie rzepak niezmodyfikowany, a obok poletko obsiane jest tym zmodyfikowanym, to rośliny się wymieszają...
JG: – ...i to nas bardzo zaniepokoiło, bo ponoć duże ilości zmodyfikowanego rzepaku, kukurydzy, soi sprowadza się rzekomo tylko na paszę. Ale my podejrzewamy, że one są także wysiewane. I niby jest obowiązek oznaczania, ale tego nikt nie stosuje. W związku z tym nie bardzo można się przed tym bronić. Tutaj, w Australii, spodobało nam się to, że na produktach żywnościowych jest podany kraj pochodzenia.
AG: – U nas nie wolno, bo to psułoby integrację Unii.
JG: – To utrudnia patriotyzm konsumencki, że kupujemy na przykład to, co jest produkowane w Polsce, czy u naszych najbliższych sąsiadów, że możemy mieć na to wpływ.
U nas w Australii od niedawna jest obowiązek podawania kraju pochodzenia żywności. Ale czasami jest tylko informacja, że coś jest wyprodukowane w Australii z lokalnych i importowanych produktów.
AG: – Zawsze znajdą się sposoby, żeby omijać takie informacje.
Cieszę się, że możemy porozmawiać i na takie tematy. Wiem, że większość wywiadów z Państwem dotyczy polityki i pewnie wiele pytań się powtarza, dlatego chciałam zadać inne...
JG: – Bardzo nam miło. Myślę, że to był dobry pomysł.
Czasami czytelnicy chcieliby dowiedzieć się czegoś, o czym nie porusza się w oficjalnych wywiadach. Nie mam na myśli prywatnych spraw, ale właśnie takich, o których rozmawiamy.
AG: – Nawet takie pytania można zadawać. Najwyżej nie odpowiemy, jeśli będą dla nas zbyt „intymne”.
Niektórych interesuje, czy mają Państwo dzieci, czy idą w Państwa ślady?
JG: – Nie mamy dzieci. Jednak książkę pt. „Gwiazdozbiór Solidarności” napisaliśmy dla młodych ludzi, którzy mogliby być naszymi dziećmi. Trudno jest napisać historię całej Solidarności, tego byśmy się nie podjęli. Książka jest napisana z naszego punktu widzenia, oparta na naszych przeżyciach, doświadczeniach. Pisaliśmy tylko o tych wydarzeniach, w których braliśmy bezpośrednio udział. Zależało nam też, żeby pytania zadawali ludzie z młodszego pokolenia, bo oni pytają o to, czego nie wiedzą.
AG: – I takie pytania zaważyły na treści książki. Bo bez tych pytań do głowy by nam nie przyszło, by na dany temat pisać. Okazało się, że młodzi ludzie, wychowani na propagandzie, wielu rzeczy nie wiedzą lub mają zupełnie opaczny pogląd, dlatego niektóre wątki dla nas bardzo oczywiste, są bardziej rozciągnięte.
JG: – Po ukazaniu się książki usłyszeliśmy zarzut, że nie napisaliśmy, gdzie i kiedy się poznaliśmy.
Nie ukrywam, że i ja chciałam zadać podobne pytanie.
JG: – Poznaliśmy się w domu studenckim, w akademiku. Andrzej był studentem na Wydziale Elektroniki, ja na Wydziale Budowy Okrętów. No i później pobraliśmy się, jak to zwykle bywa. A ślub braliśmy w parafii pod wezwaniem Świętej Małgorzaty w Nowym Sączu.
Aż tam?
JG: – Bo tam mieszkali moi rodzice. Pochodzimy z Krzemieńca, na obecnej Ukrainie. Mój tato był profesorem w Liceum Krzemienieckim i gdy się zaczęły wywózki i działalność Band UPA, to wyjechaliśmy przez zieloną granicę do Generalnej Guberni. I tak rodzice wylądowali w Nowym Sączu. Ja tam zdawałam maturę. A rodzice Andrzeja? To jest w książce opisane, to jest ciekawy kawałek historii Polski. Ojciec pracował w Marynarce Wojennej na Pinie, na Prypeci, w Pińsku, czyli na terenie obecnej Białorusi.
AG: – I stamtąd ojciec z frontu wschodniego przebił się do Armii Kleeberga i trafił do oflagu.
To są bardzo ciekawe historie, ale ja czasami nie wiem, czy można pytać o takie sprawy.
JG: – Pytanie o pochodzenie jest sprawą naturalną. Nie jest sprawą prywatną, że mój Ojciec skończył Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie. Był chemikiem i biologiem i że nauczył mnie szacunku do przyrody.
Z Nowego Sącza wyjechała Pani do Gdańska, żeby studiować budowę okrętów. Mogę zapytać skąd takie zainteresowanie?
JG: – Uważam, że bardzo dobrze wybrałam swój zawód, chociaż całkowicie przypadkowo. Mnie się zawsze wydawało, że okręt to jest coś wspaniałego. A poza tym mówiono, że trudno jest tam się dostać, no i kobiet tam nie było, i matematykę trzeba było umieć. Ale dobrze trafiłam, to był odpowiedni dla mnie zawód. Budowa okrętów to jest coś, co wymaga szerokich zainteresowań.
Czy jest jakiś znany statek, o którym mogłaby Pani powiedzieć, że jest jego współprojektantką?
JG: – Ja skończyłam maszyny i siłownie okrętowe i najwięcej różnych projektów zrobiłam dla trawlerów przetwórni. Tak się złożyło, że wtedy Stocznia Gdańska budowała dużo trawlerów i bardzo lubiłam te statki, chociaż niestety, tępiły ryby....
A czy Pan w swoim zawodzie też się spełnił?
AG: – Też jestem zadowolony. Mam pełne szuflady elementów elektronicznych, ale nie mam czasu, żeby coś z nich zbudować. Zawsze coś ważniejszego jest do zrobienia.
JG: – Ale on jest w lepszej sytuacji, bo może sobie coś zaprojektować, policzyć, a ja już w warunkach domowych stateczku nie zbuduję. Ale to, że Andrzej coś tam ciągle liczy, kombinuje czy konstruuje, to jest dobrą rzeczą, bo przywraca poczucie rzeczywistości po godzinach zajmowania się polityką, taką „mgławicą”. Czasami mówi, że „przynajmniej, jak tu wyliczę, to się zgadza”.
AG: – To znaczy, że jeszcze świat stoi na nogach, a nie na głowie, że wciąż dwa plus dwa to cztery, a nie ile nam się podoba, czy na ile zdążymy ludzi przekonać.
JG: – Ja muszę powiedzieć, że nie mam zaufania do ludzi, którzy są zawodowymi politykami. Myślę, że ludzie którzy mają konkretny zawód, są odporniejsi na tą paranoję polityczną i budzą moje zaufanie.
AG: – Technik zdaje sobie sprawę z tego, że nie wie wszystkiego i że wszystkie decyzje podejmuje się tylko przy pewnym prawdopodobieństwie, przy znajomości tylko niektórych danych, bo najczęściej w chwili podejmowania decyzji, tych danych nie ma w wystarczającej ilości. I ta świadomość, że każda decyzja obarczona jest jakimś błędem, pozwala oszacować, jak duży jest to błąd, jak duże jest ryzyko, a nie na przykład na tym, że wiem na pewno. Tego brakuje ludziom z humanistycznym wykształceniem, bo oni nie są w stanie oszacować prawdopodobieństwa poprawności podejmowanej decyzji.
JG: – A poza tym miło jest na przykład słuchać kolegi z Obywatela, który między innymi zajmuje się nami, to znaczy rozprowadza naszą książkę, gdy zaczyna nam opowiadać o kaczce (bo jest biologiem), która mieszka w jakimś stawku. Wtedy wiem, że mam do czynienia z normalnym człowiekiem, który jeszcze całkiem nie oszalał.
Wiem, że pisze Pani felietony.
AG: – Żona napisała też książeczkę o naszych wyprawach w górach, którą wydrukował Pruszyński, ale nie została dopuszczona do sprzedaży, bo nie spodobało się nazwisko autorki, które musiało być wykreślone...
JG: – Troszeczkę sprzedali. No tak, ale to dotyczy innego problemu...
AG: – Ale ten problem ma swoje korzenie. Anka pojechała na rejs kwalifikacyjny po Bałtyku z Krystyną Chojnowską, która jako pierwsza samotnie opłynęła świat. Anka już była w opozycji, więc okazało się, że w sprawozdaniu z tego rejsu nie można podać jej nazwiska i jedna z gazet gdańskich napisała, że „Krystyna Chojnowska odbyła rejs kwalifikacyjny z jednym żeńskim członkiem załogi”.
JG: – Cenzurę odczuwamy i przy książce zatytułowanej „Polska wyprawa na księżyc”, w której opisałam nasze wycieczki. Szefowa działu, który wydał tę książkę, została zwolniona, dział zamknięto, a książeczka została w zasadzie zablokowana.
Jak dawno to było?
JG: – Rok 2000.
Ale pisze też Pani komentarze?
JG: – Tak, na stronie internetowej „Obywatela”. „Obywatel” wydaje magazyn drukowany. Najpierw był miesięcznik, potem dwumiesięcznik, teraz jest kwartalnik. Do kwartalnika felietonów pisać się nie da. Dlatego piszę na stronę internetową www.obywatel.org.pl
Bardzo dziękuję za przemiłą i niezwykle ciekawą rozmowę. Życzę Państwu kolejnych niezapomnianych dni na australijskiej ziemi oraz wszelkich sukcesów.

Rozmawiała Kamilla Springer
Przeglad Australijski

Macierz Szkolna zaprasza: Święto Konstytucji 3 Maja

(informacja archiwalna!)
Polska Macierz Szkolna w Nowej Południowej Walii serdecznie zaprasza na Uroczystość z okazji Konstytucji 3 Maja oraz Komisji Edukacji Narodowej
w  sobotę 7 Maja 2011 na godzinę 6 po południu do Klubu Polskiego w Ashfield przy Norton Street.

Podczas uroczystości zostaną wręczone nagrody w konkursie stypendialnym Fundacji Kulturalnej im. Harcmistrza Witolda Szupryczyńskiego dla dzieci i młodzieży za wspaniałe wyniki w nauce języka polskiego, za podtrzymywanie tradycji i kultury polskiej, oraz za udział w życiu polonijnym

W tym roku przypada 220. rocznica uchwalenia Ustawy Rządowej przez Sejm Czteroletni (1788-1792), która zapisała się w historii Rzeczypospolitej jako Konstytucja 3 maja (3 maja 1791 r.).
Konstytucję 3 maja uważa się powszechnie za pierwszą w Europie (przed Konstytucją francuską z 3 września 1791 r.) i drugą na świecie (po Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z 17 października 1787 r.)

Zapraszamy wszystkich Państwa na wspólne uczczenie tej znamiennej
220. rocznicy  Konstytucji 3 Maja

Za Zarząd
Polskiej Macierzy Szkolnej w NPW
Elzbieta Cesarska

środa, 20 kwietnia 2011

Album "Prezydent Polaków"

Firma wydawnicza Benkowski Publishing & Balloons  opublikowała album biograficzny autorstwa Adama Dobrońskiego poświęcony ostatniemu Prezydentowi II Rzeczypospolitej Polskiej - Ryszardowi Kaczorowskiemu zatytułowany „Prezydent Polaków”.

Powstał album pod wieloma względami oryginalny, można powiedzieć nietypowy. Zawiera kilkaset zdjęć, w zdecydowanej większości z archiwum prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, publikowanych po raz pierwszy. Część z nich została odszukana już po śmierci Prezydenta. Dzięki takiemu zestawowi fotografii można było zaprezentować postać ostatniego Prezydenta II RP na Wychodźstwie w pełnym wymiarze. Zaczyna się ten album od ukazania lat dziecięcych i młodzieńczych w Białymstoku („Białostoczanin”), zaś kolejne części mają tytuły: „Sybirak i żołnierz”, „Harcerz”, „Prezydent poza Krajem”, „Powrót do ojczyzny”, „Wśród rodaków”, „W kręgu najbliższych”, „Z uśmiechem”, „Odejście”. Części te poprzedzają krótkie teksty, ale rozbudowane zostały podpisy. Zdjęcia uzupełniono fotokopiami, też unikając powtarzania wciąż tych samych dokumentów. Redakcja zadbała o bardzo ciekawą aranżację, czego przykładem odmienna kolorystyka poszczególnych rozdziałów.

Autor, profesor Uniwersytetu w Białymstoku, towarzyszył prezydentowi R. Kaczorowskiemu w wielu przedsięwzięciach, wcześniej wydał dwie książki biograficzne o Prezydencie, wiele artykułów. Mówi o sobie, że dostąpił zaszczytu bycia domownikiem państwa Kaczorowskich, co sprawiło, że w albumie mógł zawrzeć i bardzo osobiste spostrzeżenia. Przyleciał 7 kwietnia 2010 roku do Londynu, by ustalić z Ryszardem Kaczorowskim szczegóły nowego wydawnictwa, miał czekać do powrotu Prezydenta z wyprawy do Katynia na rozstrzygnięcie ostatnich wątpliwości. Prezydent nie wrócił, natomiast Adam Dobroński był świadkiem dramatycznych przeżyć rodaków zamieszkałych w stolicy Wielkiej Brytanii.
Pierwsza rocznica śmierci jest czasem rozważania okoliczności katastrofy smoleńskiej, utrwalania pamięci o jej ofiarach, modlitw, wzruszeń, zadumy. Ten album pomaga zrozumieć na przykładzie osoby prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, jak wielką stratę poniosła Polska. Przemawia nie tylko poprzez pokazanie dokonań ostatniego Prezydenta II RP, ale także jego życia prywatnego, zachowań, nawet zdarzeń wywołujących uśmiech. Autorowi i wydawcy zależało, by pokazać bohatera na szerokim tle, z uwzględnieniem wielu innych osobistości. Zdarzają się więc cytaty z wypowiedzi autorytetów i reakcji tych, co po raz pierwszy znaleźli się w pobliżu Pana Prezydenta, bo tak najczęściej go prezentowano w Polsce. Są również bardzo ważne wyjaśnienia w kwestiach wciąż budzących emocje, czego przykładem wybór miejsca pochówku śp. R. Kaczorowskiego. Nie zabrakło i anegdot, uwag czynionych z przymrużeniem oka. Z pewnością zaciekawią czytelników wyniki poszukiwania odpowiedzi na pytania o przyczyny takich a nie innych zachowań przyszłego prezydenta. Także wytłumaczenie tytułu albumu.
Historia sprawiła, że tylko nieliczni znali Ryszarda Kaczorowskiego, kiedy walczył o przetrwanie, potem brał udział w wojnie. W Polsce mało kto wiedział również o zasługach druha Naczelnika i Przewodniczącego ZHP poza Granicami Kraju, nawet o jego ministrowaniu, o prezydenturze. Po raz pierwszy można było obejrzeć w telewizji i na fotografiach prasowych wyjątkowego gościa z „polskiego Londynu” w dniu 22 grudnia 1990 roku, kiedy na Zamku Królewskim w Warszawie przekazywał insygnia władzy II RP. Przestał być tym samym formalnie prezydentem, ale paradoksalnie stał się nim bardziej realnie w Polsce następnych trzech dziesięcioleci. Pozostał w naszej pamięci jako ktoś z klasą, autorytetem, dobrą prezencją, wielką życzliwością.
Album „Prezydent Polaków” pozwala zrozumieć, że nic w życiu Ryszarda Kaczorowskiego nie było przypadkowe, a my możemy w przyjemny sposób wzbogacić wiedzę o tej wyjątkowej osobowości i osobistości.

 Do każdego zamówienia  Wydawca dołącza pamiątkową monetę z wizerunkeim  Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego.

Dom Wydawniczy Benkowski

Video: Harcerska wyprawa - Australia 2011

Pokonali 13 tyś km od 16 lutego do 13 marca 2011. Harcerska grupa wyprawowa z Głowna była w Australii w ramach projektu "Korona Ziemi na 100-lecie skoutingu". Z wyprawy została zrealizowana impresja  filmowa ilustrująca podróż czwórki jej uczestników: Kasi, Iwony, Krzysztofa i Alberta. Bumerang Polski był australijskim patronem medialnym wyprawy.




Zobacz wszystkie nasze informacje o wyprawie: ZHP Glowno Australia Trip

wtorek, 19 kwietnia 2011

ASX nie zostanie połknięta przez Singapur

Operator singapurskiej giełdy SGX w październiku ubiegłego roku ogłosił zamiar przejęcia operatora australijskiej giełdy ASX za 8,4 mld dolarów australijskich.
Transakcja upadla po tym jak władze Australii uznały ją  jako „niezgodną z interesem kraju”. Potwierdził to w ubiegłym tygodniu minister skarbu, Wayne Swan. 
Blokada fuzji nie wyklucza jednak planu ściślejszej współpracy obu giełd w przyszłości. „Stawiamy dalej na możliwości wzrostu organicznego i strategicznego, w tym na dialog z ASX w sprawie innych form współpracy” – pisze w wydanym własnie komunikacie operator SGX.
w światowym rankingu największych giełd finansowych ASX jest na 11 miejscu z sumą 1,5 biliona AUD a singapurska giełda na 21 miejscu warta 672 miliardy AUD.
W ostatnich miesiącach dochodzi do serii konsolidacji na globalnych parkietach, które uznają to za sposób na budowę własnych zasobów oraz odnoszenie korzyści z ekonomicznej skali. W zeszłym tygodniu amerykańskie giełdy Nasdaq i ICE złożyły szacowaną na 11,3 mld dolarów ofertę przejęcia NYSE Euronext, największej giełdy świata, przebijając propozycję niemieckiej Deutsche Boerse.
W lutym londyńska giełda LSE postanowiła kupić spółkę TMX Group, która jest operatorem kanadyjskiej giełdy Toronto Stock Exchange.

TVN24, Gazeta Prawna

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Nowy semestr w Polskiej Szkole

Polska  Szkoła w Randwick  oraz  Sydney  University  rozpoczyna kolejny  semestr  nauki jezyka polskiego dla  doroslych. Kursy na  roznym poziomie  zaczynaja  sie  4 razy  w roku na poczatku kazdego semestru szkolnego Nowej Poludniowej Walii.
Prosimy  o  przekazanie informacji  znajomym australijskim.

Informacja: http://www.polishschool.org.au/ ; tel: 93113723 / 0414313478
Iwona Pruszyńska
The Polish School of Sydney, Randwick

niedziela, 17 kwietnia 2011

Wielki portret Jana Pawła II

Tysiące fotografii zwykłych Polaków – dzieci, młodzieży, osób starszych i całych rodzin – utworzą niezwykły, mozaikowy portret Jana Pawła II. Centrum Opatrzności Bożej, które jest organizatorem akcji, zebrało już tysiące zdjęć, ale wciąż zachęca wszystkich ludzi do wysyłania nowych.
Portret ma zostać rozpostarty na filarach budynku Świątyni Opatrzności Bożej  w Warszawie w czasie uroczystości beatyfikacyjnych 1 maja. Ten gest ma być "symbolem pamięci" o Janie Pawle II i znakiem, "że potrafimy razem działać i tworzyć wielkie rzeczy" – zapewniają organizatorzy.

W obrębie kompleksu Centrum Opatrzności Bożej, prawie 30 metrów nad ziemią, znajdzie się Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Symbol narodowej wdzięczności dla Papieża Polaka, przede wszystkim za wolną Polskę.

Można ją wyrazić już dziś, dokładając swoją cegiełkę do budowy Muzeum. Wystarczy wysłać SMS-a o treści „P” jak „PORTRET” na numer: 72551.Koszt SMS-a to 2 PLN + VAT. 
Po wyslaniu SMSa ( osoby za granicą muszą o to poprosić krewnych lub znajomych w kraju - numer telefonu musi być krajowy) i odpowiedzi potwierdzajacej, wyslać swoje zdjęcie wchodząc na stronę: PortretJP2, podając rowniez nr telefonu komórkowego, z którego wysłany został SMS.
Ale uwaga, trzeba się pospieszyc: zdjęcia zbierane są do  poniedziałku, 18 kwietnia.

"Odnajdźmy siebie w Janie Pawle II – w Jego życiu, nauczaniu i na Wielkim Portrecie, który stworzymy razem" – apelują organizatorzy na stronach  Centrum Opatrznosci Bozej

Wywiad na czasie: Prezydent Komorowski

Prezydent Bronisław Komorowski udziela w Belwederze
wywiadu Konradowi Piaseckiemu
Państwo polskie zrobiło wszystko, co powinno zrobić w kwestii upamiętnienia i uszanowania żałoby (po katastrofie smoleńskiej) - uważa prezydent Bronisław Komorowski, który był gościem programu „Piaskiem po oczach” TVN24.

- Rzadko się zdarza, żeby żałoba była tak długotrwała, żeby każda trumna była z honorami witana na lotnisku przez najwyższe władze państwa polskiego. To wszystko było dla niektórych za mało - zaznaczył prezydent.

Pytany o wydarzenia pod Pałacem Prezydenckim w rocznicę katastrofy, prezydent powiedział:
- Tych ludzi w znacznej mierze przywiedli konkretni liderzy polityczni. Zapowiadano, że będzie 70 tysięcy, było parę tysięcy ludzi. Na pewno byli oni pełni emocji. Mnie niepokoi dzisiaj, że jedna siła polityczna wyspecjalizowała się w wywoływaniu i zagospodarowaniu w sensie politycznym złych emocji.

 Podkreślił, że dzisiaj się mówi o "pomniku światła", a jednocześnie przed Pałacem Prezydenckim stoi namiot pełen nienawiści. - Jeżeli ktoś wierzy, że można to środowisko czymkolwiek usatysfakcjonować i uspokoić, to jest w błędzie - stwierdził.

Zdaniem Bronisława Komorowskiego, jeśli śledztwo ws. katastrofy ma być rzetelne, wymaga ono czasu. - Jeśli mamy poznać wszystkie przyczyny tamtych wydarzeń, to nie możemy się spieszyć – uważa prezydent. - Polski raport musi być nie tylko rzetelny, ma być także odpowiedzią na raport MAK – dodał. Prezydent zapewnił także, że wrak tupolewa wróci do Polski, kiedy już nie będzie potrzebny stronie rosyjskiej jako dowód w śledztwie.

Pytany o zdanie na temat budowy pomnika na cześć ofiar katastrofy smoleńskiej, prezydent powiedział, że ważny jest dystans czasowy. - Coś jest z mądrości u Hiszpanów, że oni postanowili swoich wielkich dramatów, na przykład wysadzenie metra, uczcić po pięciu latach. Bo po takim czasie jest dystans, można odróżnić, co jest ważne, od tego co jest mniej istotne - uważa prezydent.

- Wspaniałym pomnikiem, który się do tej pory stawiało tylko królom polskim jest Katedra Wawelska. Miejsc upamiętnienia Lecha Kaczyńskiego jest wiele, ja sam takie stworzyłem w Pałacu Prezydenckim. W kaplicy jest tablica, gdzie są upamiętnieni wszyscy pracownicy Kancelarii Prezydenta i prezydencka para - przypomniał Bronisław Komorowski.

- Uważam, że w pierwszym etapie po katastrofie smoleńskiej niebywała życzliwość władz i społeczeństwa rosyjskiego to był gigantyczny kapitał, jeśli chodzi o posunięcie do przodu procesu pojednania z Rosją. To, co się potem działo w Polsce, to szaleństwo oskarżeń o zamach, zabijanie rannych, sztuczną mgłę to wszystko, plus absolutnie szkodliwy sposób prezentacji raportu MAK, to rzeczywiście wiele popsuło - powiedział prezydent pytany o stosunki polsko-rosyjskie.

Zdaniem Bronisława Komorowskiego strategiczną sprawą dla Polski i Rosji jest rozwikłanie kłamstwa katyńskiego i jesteśmy blisko, aby tego dokonać.

„Niepotrzebnym nieporozumieniem” nazwał prezydent sytuację zamiany tablic na pamiątkowym kamieniu w Smoleńsku. Jego zdaniem, zarówno po polskiej jak i rosyjskiej stronie popełniono błędy.
- Trzeba szanować państwo sąsiada, jego przepisy i prawa, bo się występuje na pozycji gościa.

Więcej: Prezydent.pl

Cały wywiad (video TVN24): Pod Pałacem stoi namiot pełen nienawiści

sobota, 16 kwietnia 2011

90. Archibald Prize

Ben Quilty Margaret Olley Archibald Prize 2011 winner
 Kiedy Ben Quilty prosił legendarną, sędziwą już malarkę australijską, Margaret Olley, aby pozowała do portretu, ta odmówiła mu. Pokazała tym samym brak swego ego – mówi dziś Ben Quilty  -  i że ten brak własnego ego jest w niej najpiękniejszą rzeczą do namalowania. W końcu zgodziła się.


 Urodzony w 1973 roku w Sydney i tu wykształcony (Sydney Collage of the Arts i University of Western Sydney)artysta malarz, Ben Quilty zdradza, ze Margaret Olley, w swoim czasie feministka i zawsze oddana sztuce oraz sprawom społeczno-politycznym była dla niego wielką inspiracją.   Wczoraj Ben Quilty za portret Margaret Olley otrzymał najbardziej prestiżowe wyróżnienie artystyczne w Australii –  Archibald Prize. Nagroda ta za portrety znanych osobistości przyznawana jest już od 90 lat i cieszy się dużą popularnością w świecie artystycznym. Ogłoszenie werdyktu jury przy rekordowym zainteresowaniu sydnejskich mediów, odbyło się wczorajszego popołudnia w salach Art Gallery of NSW. Do tegorocznego konkursu zgłoszonych zostało 798 prac. Zwyciązca otrzymał $50 000.


Ben Quilty i Margaret Olley
  
Jednocześnie zostały ogłoszone nazwiska artystów, którzy zwyciężyli w dwóch innych konkursach: Wynne Prize ( malarstwo pejzażowe i rzeźba) oraz Sulman Prize (malarstwo rodzajowe). Zwycięzcą Wynne Prize ($25 000) został Richard Goodwin za instalację Co-isolated slave, a Sulman Prize ($20 000)  - Peter Smeeth za obraz The artist’s fate.

Obrazy 41 finalistów Archibald Prize są od dziś do 26 czerwca dostępne dla zwiedzających, ktorzy - jak co roku – będą mogli wybierac zwycięzcę konkursu do nagrody publiczności – People Archibald Prize.  


 
Peter Smeeth

Richard Goodwin

tekst i zdjęcia: Krzysztof Bajkowski


piątek, 15 kwietnia 2011

Wystawa "Photography & the classical nude"

Z pozoru wystawa Photography & the classical nude w Nichols Museum na University of Sydney wydaje się skromna, ponieważ zgromadzono na niej niecałą setkę zdjęć (dokładnie 98). Wybór to jednak trafny i znakomity, autorami wielu pokazanych prac są prawdziwi mistrzowie: Leni Riefenstahl, Henri Cartier-Bresson, Brassaï i Herbert List; Australię reprezentuje Max Dupain.
Tematem ekspozycji jest obraz klasycznie pojmowanej nagości w fotografii, cienka, subtelna linia oddzielająca sztukę od erotyzmu i bogactwo motywów (często zaskakujących) z tym związanych. Prace podzielono tematycznie, nie chronologicznie, od wizerunków przedstawiających antyczne rzeźby i aktów nimi inspirowanych, po zbanalizowany obraz antyku w rzymskim sklepie z pamiątkami i filmowej dekoracji.

Wystawa, na którą wstęp jest wolny, potrwa do 17 kwietnia.

Więcej: Sydney Express

Biwak Sydnejskich Hufców - Myuna Bay

W piątek 8 kwietnia było zakończenie pierwszego okresu szkolnego -  już wakacje  a więc Harcerki z Hufce „Kraków” i Harcerze z Hufca „Polesie” nie tracili ani chwili czasu wakacyjnego i po powrocie ze szkół do domów szybko zabrali się za pakowanie plecaków i biegiem wyruszyli na umówione miejsca zbiorek Liverpool i Strathfield.  Tam stawili się w komplecie i pociągiem pojechaliśmy do Dora Creek a  stamtąd dotarliśmy na miejsce biwaku przy brzegu Myuna Bay.  Tam już witali nas instruktorzy z częściowo już rozłożonym ekwipunkiem i prowiantem biwakowym.  Bractwo dzielnie zabrało się do pracy i w mgnieniu oka stały namioty, kuchnia z jadalnią urządzoną i już kolacja pachnie na cala okolice.  Komendantem Biwaku Hufca „Polesie” był druh Rafal Brymora phm a Oboźnym druh Szymon Erdzik pwd, natomiast Komendantka Biwaku Hufca „Kraków” była druhna Irena Waśko pwd a Oboźną druhna Adriana Sadowska wędrowniczka.  Po oficjalnym otwarciu Biwaku i smacznej kolacji w krótkim czasie na obozowisku zapadła zupełna cisza i tylko z niektórych namiotów słychać było chrapanie.  Sobota rano pobudka i gimnastyka. 
 Zachwycamy się pięknym położeniem naszego biwaku rozłożonego na dużej polanie otoczonej lasami i przepiękna zatoka a przy niej na brzegu co za niespodzianka 8 trzy osobowych kajaków.  Zaraz po śniadaniu pierwsze zajęcia były na naturalnie na wodzie.  Dla niektórych harcerek i harcerzy jest to nie lada uciecha, bo jeszcze nigdy nie zażywali takiego sportu a to nie tylko wiosłowanie ale wiele gier i zabaw.  Nie trzeba tu chyba wspominać, ze po tak pracowitym poranku obiad znikł w ciągu paru minut.  Biwak jak to biwak nie odbył by się bez musztry, nauki węzłów i ich zastosowania w życiu obozowym, wycieczkach i przy rożnych okazjach życia codziennego.  Przez gawędy oraz wiele gier i zabaw uczyliśmy się nowych rzeczy do kolejnych harcerskich stopni i sprawności.  Hufiec „Polesie” obrał sobie hasło biwaku „Harcerskie Przeżycia”  i na pewno zajęcia były przeprowadzane w tym kierunku nie tylko dla nowicjuszy, którzy niedawno temu przyłączyli się do naszej rodziny harcerskiej ale i dla tych którzy już przeżyli wiele wspólnych harcerskich wędrówek, biwaków i obozów.  Hufiec Harcerek natomiast koncentrował się na zdobyciu więcej wiadomości o „Postawie harcerskiej” i pragnęły pogłębić wiedzę „Fundamentów” tej wspanialej organizacji.  Dzień zakończył się ogniskiem.

Późnym wieczorem odbył się nadzwyczajny apel przy naszym stylizowanym orle a przed nim ułożony był z palących się  świec krzyż z numerem 96 dla uczczenia pamięci pierwszej rocznicy tragicznego rozbicia się pod Smoleńskiem samolotu rządowego Polski w którym zginęło 96 osób.  Wśród nich było dwóch Polskich Prezydentów: Prezydent Rzeczypospolitej Lech Kaczyński - Protektor Harcerstwa Polskiego oraz ostatni Prezydent RP na uchodźstwie, Harcmistrz RP  Ryszard Kaczorowski – Naczelnik Harcerzy i Przewodniczący ZHP, wielu wybitnych mężów stanu, przedstawiciele Polskich Sil Zbrojnych, życia politycznego, społecznego i religijnego. Wszyscy oni zginęli w drodze  na uroczystości związane z 70-ta rocznica zbrodni w Katyniu.

W niedziele rano wyprawa do Newcastle na Msze Św. dla Polaków. Ksiądz Kazimierz Bojda nasz były Kapelan i Polonia tamtejsza była bardzo rada widzieć znów z swoim kościele harcerska brać z Sydney.  Z kościoła przeszliśmy do Parku Narodowego gdzie zjedliśmy smaczny obiad i dalej wędrowaliśmy przez miasto szukając z listy i mapy historyczne miejsca i budowle tego miasta aż dotarliśmy do Nobby Beach na kąpiel morską i gry na plaży. Po pięknym dniu przyszedł deszcz więc już wraz z nim wróciliśmy do naszego obozowiska i tutaj trzeba było szybko zabrać się za naprawienie szkód jakie wyrządził nam deszcz i wichura.  Na szczęście w krótkim czasie kuchnia i jadalnia otrzymały z powrotem swój dach i inne szkody też były usunięte i pozytywnie problemy rozwiązane.  Dzień zakończyliśmy kominkiem przy świecach, było bardzo nastrojowo i wesoło, wiele pląsów, skeczy śpiewu i zabaw, no i naturalnie gawęda która wygłosił druh Rafal Komendant biwaku o trzecim prawie harcerskim.  Po wspólnej modlitwie i rozejściu się do namiotów deszcz usypiał nas do snu ale rankiem słoneczko znów powitało nas.  Po rutynowych porannych zajęciach pobiegliśmy jeszcze raz na kajaki i łowienie ryb z kajaków a nasz przyjaciel „Słonce”  pięknie suszyło nam namioty i nasze przemoczone rzeczy. Po obiedzie pakowanie i składanie namiotów , likwidacja biwaku, pakowanie sprzętu do aut i na przyczepki.  Ostatnie chwile wykorzystujemy intensywnie na zdobycie jeszcze trochę potrzebnych wiadomości do naszych stopni i sprawności harcerskich.

Żegnamy tereny okolic Dora Creek i dziękujemy druhostwu Alinie i Rafałowi Brymora, Irenie Waśko, Szymonowi Erdzikowi i pozostałym instruktorkom i instruktorom   za tak udany biwak zorganizowany na terenach Eraring Power Station, gdzie Skauci Australijscy  maja swoje miejsce biwakowo-obozowe.

Specjalne podziękowania dla Instruktorów studentów, którzy potrafili ”wykroić” parę chwil czy dni ze swoich intensywnych studiów aby być z nami i prowadzić zajęcia czy pełnić inne powierzone im funkcje i obowiązki.  Milo było obserwować jak przekazywali sobie programy zajęć jak „pałeczki w sztafecie” i w ten sposób zajęcia przebiegały sprawnie od rana do wieczora według zaplanowanych programów.

Niedziela Palmowa już za parę dni 17 kwietnia a wiec harcerki zapraszają do kościołów w Ashfield, Kirribilli i Marayong, gdzie tradycyjnie jak co roku będą sprzedawane Palemki.

Z okazji zbliżających się Świat Zmartwychwstania Pańskiego Harcerki, Harcerze i Zuchy wraz z Skrzatami przesyłała  dla Redakcji i Polonii  serdeczne życzenia wraz z swoim harcerskim pozdrowieniem
Czuwaj!!!

Sekretarka Hufca „Kraków”
Halina Prociuk phm

czwartek, 14 kwietnia 2011

Sztuczna rafa z zatopionego okrętu

W pobliżu plaży Avoca w okolicy Gosford zatopiona została fregata rakietowa HMAS Adelaide. Mający 138,1 metra długości statek wybudowany został w USA w roku 1980. W barwach Królewskiej Marynarki Australijskiej jednostka brała udział w wojnie w Zatoce Perskiej w latach 1990-1991 i w operacji w Timorze Wschodnim w latach 1999 i 2006. Teraz została zatopiona jako element sztucznej rafy, którą władze Australii budują dla ochrony Wielkie Rafy Koralowej.

środa, 13 kwietnia 2011

Polityczna żałoba


Najcelniejsze podsumowanie dnia rocznicy tragicznej katastrofy smoleńskiej można było znaleźć na portalu miniblogowym Twitter – Jarosław Kaczyński w rocznicę śmierci brata znalazł czas na trzy przemówienia na wiecach w Warszawie, a nie znalazł czasu na odwiedzenie jego grobu w Krakowie. To właśnie mówi wszystko o nim, jako człowieku.
Żałoba Jarosława Kaczyńskiego skończyła się wtedy, kiedy postanowił kandydować w wyborach prezydenckich. To co widzimy: czarny garnitur i krawat, których ponoć nie zamierza zdejmować do śmierci, to tylko wizualizacja, mająca mu pomóc w przedstawieniu. Spektaklu politycznym, jakiego świadkiem byliśmy wczoraj na Krakowskim Przedmieściu przez cały dzień.
Kaczyński nie przeżywał w minioną niedzielę żadnej żałoby – on prowadził mityngi polityczne, z przerwami na składanie wieńców pod okiem kamery. W tym dniu rozpoczęła się kampania wyborcza, której preludium zorganizowała mu „Gazeta Polska”. A w kampanii nie ma żadnych skrupułów. Nie liczy się wezwanie Kościoła do uszanowania pamięci i skupienia, nie liczą się odczucia bliskich zmarłych w katastrofie. Liczy się cel główny – zniszczenie Platformy Obywatelskiej, obalenie Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego. Zorganizowanie alternatywnych obchodów wobec tych oficjalnych to manifestacja wrogości wobec władzy, ale również państwa. Agresywne przemówienia, w których zrównuje się katastrofę smoleńską ze zbrodnią katyńską, są oskarżeniem, że Lech Kaczyński został zamordowany.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości przestał się liczyć z czymkolwiek. Każda metoda, każdy sposób, łącznie z wyprowadzeniem ludzi na ulicę, jest dobry. Kaczyński jest gotów do zakładania masek. Inną zakłada w wywiadzie dla TVN24, u Justyny Pochanke, inną dla potrzeb „Rzeczpospolitej”, a jeszcze inny jest na wiecu politycznym, jaki wczoraj były zgromadzenia w Warszawie.
Nie sądzę, aby niedzielne wydarzenia były apogeum kampanii i wszystkim, na co stać Jarosława Kaczyńskiego i zorganizowane wokół niego grupy. Dobrze zabezpieczone imprezy i wstrzemięźliwość służb porządkowych nie dawały żadnego marginesu na prowokacje. A o to głównie chodzi - przede wszystkim o zanegowanie i odrzucenie porządku politycznego i legitymacji władzy. Kaczyński wie, że na wygranie wyborów szanse ma niewielkie, dlatego zrobi wszytko, aby państwo i jego porządek obalić. Dlatego ostentacyjnie odmawia Bronisławowi Komorowskiemu legitymizacji wyboru, dlatego również oskarża rząd i Donalda Tuska o ukrywanie prawdy (spisku?) w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Wszystko co do tej pory działo się w polskiej polityce zblednie wobec tegorocznej kampanii do parlamentu. Następna odsłona już wkrótce – po ogłoszeniu raportu komisji badającej okoliczności lotu i katastrofy Tu-154M, działającej pod kierownictwem ministra Jerzego Millera.

Azrael Kubacki
Studio Opinii

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Prezydent: Pomnik wspólnoty


Prezydent Komorowski pod pomnikiem katastrofy smoleńskiej na Powązkach
Fot. Prezydent.pl
- Najpiękniejszym pomnikiem, jaki można by wystawić dla uczczenia pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej, jest pomnik wspólnoty - mówił w niedzielę w trakcie państwowych uroczystości na Powązkach prezydent Bronisław Komorowski. W uroczystości uczestniczyli, oprócz prezydenta: premier Donald Tusk, marszałkowie Sejmu i Senatu: Grzegorz Schetyna i Bogdan Borusewicz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, ministrowie oraz przedstawiciele ugrupowań parlamentarnych. Na Powązkach byli także bliscy ofiar katastrofy z 10 kwietnia.
Bronisław Komorowski w swoim wystąpieniu, wspomniał o tym, że z perspektywy roku, jaki minął od katastrofy smoleńskiej można zobaczyć ogrom dramatu i bólu, który przejął państwo polskie i naród.

Wystąpienie Prezydenta

Rocznica: Państwo się obroniło, Polacy nie

O pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej można pisać w wielu aspektach. Trudno jest jednak pisać o wszystkim. Tym bardziej, że skupiając się na jednych sprawach, zapomina się o innych. Uświadamia to wyemitowany w TVN24 film Ewy Ewart, "W milczeniu", który pokazał, jak dyskutując o tym, kto jest winny katastrofie, kto za nią i jej wyjaśnienie odpowiada, zapomniano o najważniejszym - o ludziach. Tych, którzy zginęli porankiem 1o kwietnia na lotnisku smoleńskim, i tych, którzy pozostali. Rodziny tragicznie zmarłych zostały przez ten rok poddane traumatycznym doświadczeniom, naciskom, manipulacjom, w części zostały zostawione same sobie. Niektórzy ich członkowie jednak sami uczestniczą w medialnych i politycznych spektaklach. Część zupełnie świadomie i bez skrupułów.

I.

Polskę dotknęła wielka tragedia, największa tragedia społeczna i polityczna w czasach pokoju. W jednej chwili zginęło 96 osób, z prezydentem państwa na czele, wielu znakomitych działaczy, senatorowie, posłowie, urzędnicy administracji publicznej, ludzie kultury, praktycznie całe najwyższe dowództwo polskiej armii. Nie było nigdzie w czasach pokoju tak wielkiego nieszczęścia w wymiarze państwa; tragedia jest tak wielka nie tylko śmiercią prezydenta państwa, ale również tak wielu uczestników życia publicznego. W samolocie lecącym do Smoleńska znalazło się wielu ludzi stale, trwale i znacząco mających wpływ na funkcjonowanie państwa. Obserwując jednak to, co się działo przez pierwsze dni po katastrofie, widać było wyraźnie, że państwo poradziło sobie z tym w wymiarze stabilności. Ani przez moment nie czuło się żadnych zagrożeń wewnętrznych, nie mówiąc o zewnętrznych. Demokracja polska potrafiła przez 20 lat wypracować procedury, które działały w warunkach ekstremalnych.
Katastrofa i tragedia nie przewartościowała podejścia do polityki, odpowiedzialności za sprawy państwa i społeczeństwa. Nie nastąpiło mityczne porozumienie narodowe, ponad podziałami. To nie jest rzecz w demokracji uwzględniana w katalogu procedur państwowych. Wprost przeciwnie - katastrofa tylko pogłębiła, w sposób nieodwołalny, podziały społeczne, polityczne. To, co się stało w Stanach Zjednoczonych, gdzie pod wpływem traumy ataków na WTC i Pentagon, nastąpiło zjednoczenie i polityków i społeczeństwa, w Polsce nie mogło mieć miejsca. Emocje i tragedia, poza krótkotrwałym okresem żałoby narodowej i do czasu wyborów prezydenckich, szybko opadły i nie przerodziły się w trwałą wartość polityczną i społeczną. Doświadczenia polskie po śmierci Jana Pawła II wskazują, że Polacy doskonale wczuwają się w atmosferę tragedii – i szybko zapominają, jakie nauki powinni z niej wyciągnąć.
Wbrew niektórym opiniom, państwo sobie radzi również z wyjaśnianiem okoliczności katastrofy. Minął rok od niej, ale praktyka innych wielkich katastrof wskazuje, że to nie jest długi okres na wyjaśnienie wszystkich okoliczności upadku polskiego samolotu. Gorzej jednak, że nikt nie potrafi wziąć na siebie odpowiedzialności za to, dlaczego głowa państwa i 95 innych osób musiało zginąć. Wbrew pozorom, odpowiedzialność za katastrofę i jej wyjaśnienie nie skupia się tylko na rządzących.

II.

Jednym z tematów chętnie poruszanych jest ten, dlaczego wyjazd do Katynia w kwietniu ubiegłego roku został podzielony na dwie części. Wśród zwolenników byłego prezydenta panuje opinia, że winą za to należy obarczyć premiera Donalda Tuska, który dał się "rozegrać" Władimirowi Putinowi. Krańcowym poglądem, wygłaszanym przez Jarosława Kaczyńskiego jest ten, że gdyby nie doszło do podziału wizyt i premier i prezydent polecieliby razem, do katastrofy by nie doszło.
Jeżeli za uprawnione uważamy takie opinie, to równie ważne jest postawienie pytania, czy to, że kapitan prezydenckiego Tu-154M, Arkadiusz Protasiuk tak desperacko usiłował posadzić samolot na praktycznie nieczynnym lotnisku smoleńskim nie wynikało z tego, że Lech Kaczyński nie chciał się spóźnić na obchody katyńskie? Prezydent i zaproszone przez Kancelarię Prezydenta na pokład samolotu osoby poleciały po to, aby uczcić pamięć zamordowanych w Katyniu polskich oficerów. Ale nie możemy zapomnieć, że Lech Kaczyński praktycznie rozpoczął już kampanię wyborczą, w której polityka historyczna miała odgrywać znaczącą rolę. Wizyta w Katyniu miała być jednym z kluczowych momentów tej kampanii, dlatego delegacja prezydenta była okazalsza, niż ta z 7.kwietnia, z dnia spotkania Donalda Tuska i Władimira Putina. A w Katyniu byli dziennikarze, kamery, wszystko było przygotowane do transmisji live. Lech Kaczyński był w Katyniu, w trakcie urzędowania tylko dwa razy. W latach, kiedy były wybory...
Dlatego należy zadać pytanie, czy za katastrofę smoleńską nie odpowiada w jakiejś części Lech Kaczyński, jego brat i środowisko Prawa i Sprawiedliwości? Czy przypadkiem nie było tak, że polityczne rachuby stały za wyjazdem 10 kwietnia 2010 roku? I czy nie jest tak, że również polityczne rachuby nie instrumentalizują działania i opinie Jarosława Kaczyńskiego w kwestii wyjaśnienia wszystkich okoliczności katastrofy? Obarczanie winą Bronisława Komorowskiego, Donalda Tuska, rządu, a także Rosjan, to łatwa droga i łatwa ucieczka od własnej odpowiedzialności. Jarosław Kaczyński stracił swojego brata, który była dla niego jak lustro. Kiedyś wreszcie będzie musiał stanąć przed prawdziwym i zadać sobie pytanie, czy cząstka odpowiedzialności za śmierć brata nie spoczywa na nim.

III.

Katastrofa smoleńska podzieliła Polaków zamiast ich połączyć. Polscy politycy nie odrobili lekcji nowoczesnego pojmowania interesu społecznego i patriotyzmu. Cynicznie wykorzystują tę tragedię dla celów przyziemnej polityki. Jarosław Kaczyński robi wszystko, aby na budowie mitu swojego brata zbić kapitał polityczny, jednocześnie próbując zdeprecjonować demokratycznie uzyskane mandaty władzy Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska. To jest jego wersja "przemysłu nienawiści", wobec władzy, ale również wobec państwa. Dla niego katastrofa jest kolejnym dowodem na to, że III RP jest bękartem. Nie ma jednak żadnych skrupułów, aby tragedię wykorzystać do przejęcia władzy i wykorzystuje wszelakie mechanizmy, także medialne, aby swojego celu dopiąć.
Nie tylko politycy nie zdali egzaminu po 10 kwietnia. Również Kościół katolicki. Nie zrobił nic, aby nie dopuścić do podziałów społecznych. I dodatkowo pozwolił na profanację krzyża, w trakcie wielotygodniowych ekscesów na Krakowskim Przedmieściu. Pozwolił na to, aby pod krzyżem doszło do przepychanek, do politycznych manifestacji, aby stał się elementem rozgrywki. To nie chodziło o żaden krzyż, ponieważ teraz stoi on w kościele Św. Anny i nikt się nim nie interesuje. Jego brak na Krakowskim Przedmieściu nikomu już nie przeszkadza, ponieważ co miesięczne manifestacje dotyczą zupełnie czegoś innego.

* * *

Państwo się obroniło, Polacy nie. Zatracono możliwość porozumienia, dialogu, znalezienia wspólnej platformy. Z jednej strony coraz bardziej wątpliwy i nośny mit Lecha Kaczyńskiego i męczeńskiej śmierci, z drugiej coraz większe zdenerwowanie i brak zrozumienia dla celów politycznych takiego mitu. Po środku rytuały, z jednej strony oficjalne obchody rocznicy, z drugiej sztucznie kreowane przez "Gazetę Polską" "obywatelskie" manifestacje w Warszawie i Krakowie. I brak odpowiedzialności moralnej, wszystkich stron, za to, że doszło do katastrofy, w której zginęło 96 osób.

Azrael Kubacki
Studio Opinii

niedziela, 10 kwietnia 2011

Odsłoniecie tablicy smoleńskiej w Sydney

Dziś wieczorem w pierwszą rocznicę katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, przy kościele polskim na przedmieściach Sydney w dzielnicy Marayong odsłonięta i poświęcona została tablica ku czci zmarłych w tej katastrofie prezydentom Lechowi Kaczyńskiemu i Ryszardowi Kaczorowskiemu (ostatniemu prezydentowi Polski na uchodźctwie) oraz  94 innym członkom delegacji udającej się wówczas na uroczystości do Katynia. Odczytano list Jarosława Kaczyńskiego skierowany do uczestników sydnejskiej uroczystosci. Brat-bliźniak zmarlego prezydenta dziękuje w liście za ufundowanie tej tablicy. Jest to wyraz patriotyzmu i troski o losy ojczyznu - pisze J.Kaczyński.
 Odsłoniecia i poświęcenia dokonał ks. Antoni Dudek TCh.
 Zabrał głos również Konsul Generalny RP w Sydney Daniel Gromann, który wspomniał  atmosferę połączenia się w żałobie i jedności jaka panowała rok temu w pierwszych dniach po katastrofie.  




 zdjecia: Krzysztof Bajkowski

10 kwietnia...



 

Równo rok temu w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem śmierć poniósł prezydent RP Lech Kaczyński, pierwsza dama Maria Kaczyńska i wielu wysokich rangą urzędników państwa polskiego i dowódców wojskowych. Dziś Polacy w całym kraju upamiętnią ten tragiczny wypadek. Zapraszamy do czytania relacji na żywo Gazety Wyborczej: 

Rocznica katastrofy smoleńskiej - RELACJA NA ŻYWO

Gazeta Wyborcza dokonała również próby rekonstrukcji przebiegu tragicznego  dnia 10 kwietnia 2010 roku - na podstawie ustaleń śledczych, zapisów z czarnych skrzynek, depesz, wywiadów i wspomnień różnych ludzi:

Rekonstrukcja zdarzeń - MINUTA PO MINUCIE

Skandal w Smoleńsku. Rosjanie usunęli polską tablicę.

- Pamięci 96 Polaków na czele z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, którzy 10 kwietnia 2010 roku zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem w drodze na uroczystości upamiętnienia 70 rocznicy sowieckiej zbrodni ludobójstwa w lesie katyńskim dokonanej na jeńcach wojennych, na oficerach Wojska Polskiego w 1940 roku - tak brzmiał tekst na tablicy, która została powieszona na obelisku w miejscu katastrofy smoleńskiej. W nocy z 8 na 9 kwietnia Rosjanie ją usunęli i zawiesili nową. Na niej nie ma już informacji o tym, że polska delegacja leciała na obchody 70 rocznicy mordu w Katyniu.
 W kilka godzin później odbyła się w tym miejscu uroczystosc z udziałem prezydentowej Anny Komorowskiej i przedstawicieli rodzin ofiar katastrofy.

- Odbieram to jako wielki skandal. Nie wiem tylko, czy jest to inicjatywa wyłącznie władz lokalnych, czy też być może odbyło się to za zezwoleniem Moskwy - ocenił Paweł Deresz, wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz.
Jego zdaniem kwestia wymiany tablic i usunięcia z nich słów, że ofiary katastrofy zginęły w drodze na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę sowieckiej zbrodni ludobójstwa w Lesie Katyńskim powinna być przedmiotem poniedziałkowych rozmów między prezydentami Polski i Rosji.

 - Nie wyobrażam sobie, żeby prezydent podczas wizyty w Rosji składał kwiaty pod zmienioną przez Rosjan tablicą - powiedział na konferencji prasowej rzecznik MZS Marcin Bosacki. Według niego, zamiana będzie psuła atmosferę zarówno uroczystości w Katyniu, jak i stosunków polsko-rosyjskich.

- Albo jest to rosyjska próba sił, albo chęć sprowokowania prezydenta do tego, żeby nie przyjechał w poniedziałek do Katynia - tak podmianę przez Rosjan tablicy pamiątkowej w miejscu katastrofy prezydenckiego TU-154 komentuje Paweł Poncyljusz z PJN. Według niego, dziś "są poważne przesłanki", by prezydent do Rosji nie leciał.

Jako "skandal, który okrył mrokiem pierwszą rocznicę katastrofy samolotu polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego pod Smoleńskiem" oceniło w niedzielę radio Echo Moskwy zamianę tablicy upamiętniającej ofiary wypadku Tu-154M na lotnisku Siewiernyj.
Rozgłośnia przypomniała, że "pierwotnie na tablicy, napisanej po polsku, informowano m.in. o tym, iż zmarli lecieli na uroczystość poświęconą rocznicy radzieckiego ludobójstwa w Lesie Katyńskim".
Echo Moskwy podało, że "w administracji smoleńskiej podkreślono, iż montaż pierwszej tablicy nie był uzgodniony z władzami, dlatego zdecydowano, że zostanie wymieniona na inną".
O "żałobie ze skandalem" pisze też na swojej stronie internetowej agencja Interfax. Przekazuje ona, że zdaniem strony rosyjskiej pierwotny wariant nie był z nią uzgodniony, a dodatkowo tekst był napisany tylko po polsku.

Więcej: Rosjanie wymienili tablicę,  To prowokacja,
 TVN24 Smoleńsk rocznica

piątek, 8 kwietnia 2011

1. rocznica katastrofy smoleńskiej

W rok po tragedii bez precedensu, katastrofie lotniczej, w której zginął prezydent Polski, jego żona i 94 inne, ważne dla polskiego życia publicznego osoby - cały kraj wspomina ofiary i oddaje im cześć. Rodziny ofiar smoleńskiej katastrofy 9 kwietnia pojadą do Smoleńska i do Katynia. Równolegle, w różnych częściach Polski będą już trwały obchody smutnej rocznicy. W Australii, w sydnejskiej dzielnicy Marayong odsłonieta zostanie w niedzielę tablica ku czci ofiar katastrofy.

Oto kalendarium oficjalnych uroczystości kościelnych i państwowych:
Smoleńsk, Katyń, 9 kwietnia Małżonka Prezydenta RP Anna Komorowska wraz z delegacją Rodzin Ofiar katastrofy samolotu Tu-154M uda się do Smoleńska i do Katynia w związku z pierwszą rocznicą katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem.

Warszawa, 10 kwietnia
godz. 7.00 na płycie Lotniska Wojskowego Okęcie odbędzie się nabożeństwo ekumeniczne, z udziałem rodzin i najbliższych
godz. 8.41 (godzina katastrofy) prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk oraz marszałkowie Sejmu i Senatu, Grzegorz Schetyna i Bogdan Borusewicz, złożą wieniec pod tablicą w Katedrze Polowej.
 godz. 10.30 zaplanowane są państwowe uroczystości rocznicowe przy pomniku Ofiar Katastrofy Smoleńskiej na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, w których wezmą udział m.in.: prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz oraz rodziny ofiar. Mają one potrwać około godziny; przewidziane jest m.in. wystąpienie prezydenta i przedstawiciela rodzin. (Transmisja w TV Polonia)
 godz. 13.00 msza św. w archikatedrze warszawskiej w intencji wszystkich osób, które zginęły w katastrofie TU-154M
godz. 18.00 w Katedrze Polowej WP zostanie odprawiona msza św. w intencji bp. Tadeusza Płoskiego i wszystkich wojskowych, którzy zginęli w katastrofie
godz. 19.00 uroczysty koncert w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej, poświęcony pamięci ofiar (Organizator: MKiDN)

Kraków, 10 kwietnia
godz. 10.00 mszę św. w intencji ofiar tragedii w Katedrze Wawelskiej będzie celebrował ks. kardynał Stanisław Dziwisz. Wejście do Katedry Wawelskiej dla uczestników będzie możliwe wyłącznie od strony ul. Kanoniczej  – przez Bramę Herbową. Msza św. będzie również transmitowana na telebimie ustawionym w pobliżu Krzyża Katyńskiego na pl. o. Adama Studzińskiego.

Od zakończenia mszy świętej do godz. 19:00 będzie możliwe wejście do Krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów, gdzie pochowana jest prezydencka para.

Sydney, 10 kwietnia 
godz. 18.30 Uroczystość  odsłonięcia i poświęcenia tablicy upamiętniającej tragiczną śmierć polskiej delegacji państwowej (Polski kościół w Marayong)

Smoleńsk, Katyń, 11 kwietnia
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski i Prezydent Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew spotkają się w Katyniu i Smoleńsku.

Wiecej: Pozostale uroczystości

Wyróżnienie dla 'Babci w Afryce"

Podróżniczą Książką Roku 2010 polskiego magazynu National Geografic, która w najlepszy sposób przybliża czytelnikom horyzonty geograficzne i kulturowe,  została "Babcia w Afryce" Barbary Meder, polskiej podróżniczki mieszkającej w Australii.


6 kwietnia 2010 roku w Warszawie zostaly przyznane nagrody TRAVELERY miesiecznika National Geographic, (polska edycja). http://www.national-geographic.pl/artykuly/pokaz/travelery-2010-rozdane/
Zdobywcą Grand Prix tegorocznej edycji został Marek Kamiński – polarnik, podróżnik i żeglarz.

TRAVELERY 2010 to najbardziej prestiżowa nagroda podróżnicza w Polsce. O przyznaniu nagrody decydują głosy czytelników miesięczników National Geographic Polska i NG Traveler oraz jury złożone z najwybitniejszych podróżników, odkrywców oraz dziennikarzy i naukowców zajmujących się badaniami w dziedzinach związanych z poznawaniem świata, ludzi i kultur. W tym roku Travelery byly przyznane w sześciu kategoriach. Oprócz dotychczasowych: "wyczyn roku", "naukowe odkrycie roku", "społeczna inicjatywa roku", "podróż roku" i "blog roku" po raz pierwszy przyznano wyróżnienie dla najlepszej książki podróżniczej.

"Babcia w Afryce" to niezwykła opowieść Barbary Meder, która po 30 latach pracy jako informatyk i przejściu na emeryturę ruszyła w samotną wyprawę dookoła świata oraz roczną podróż po Afryce. W Mozambiku trafiła na rewoltę, w Lesoto na śnieg, a w Malawi na malarię. Twierdzi, że odwagi nauczyła ją Australia, gdzie od 1981 r. mieszka. Jeżdżąc po świecie, robiła notatki i wszystko fotografowała. Uzbierała się z tego książka Babcia w Afryce (wyd. Bernardinum), która spotkała się z niezwykle życzliwym przyjęciem przez czytelników i szybko stała się bestsellerem. Czy będą następne? Pewnie tak. Tym bardziej że pani Barbara już myśli o kolejnych wyjazdach. - Już teraz mam plany na kolejne sto lat życia. Moim zmartwieniem jest to, jak je wszystkie zrealizować w ciągu lat 20 - żartuje podróżniczka. Dobra wiadomość: we wrześniu Meder planuje przyjazd do Polski, gdzie będzie się spotykać z czytelnikami.

Basia Meder pisze do nas:

Moi Drodzy,  

Dla mnie sama nominacja byla niezwyklym wyroznieniem jury National Geographic. Natomiast otrzymanie tak wielu glosow od wszystkich czytelnikow i przyjaciol stalo sie wielokrotnym zaskoczeniem. Dziekuje kazdej pojedynczej osobie, ktora pragnela mnie, moja pasje podroznicza i cala prace przy ksiazce w ten sposob wyroznic. Dziekuje, dziekuje.
Serdecznie pozdrawiam, Basia


A my gratulujemy!

czwartek, 7 kwietnia 2011

Wojna tytoniowa w Australii

Rząd Australii ujawnił plany wprowadzenia bardzo surowych przepisów w walce z uzależnieniem od nikotyny.
Zgodnie z planami Canberry, koncerny tytoniowe będą musiały sprzedawać papierosy w zielonych, jednolitych opakowaniach, bez znakow firmowych. Mają się na nich znajdować natomiast drastyczne zdjęcia - na przykład ust lub płuc zaatakowanych przez nowotwór, jako skutki palenia. Wszystko to wg rządu ma  odstraszyć potencjalnych palaczy i zmotywować uzależnionych do porzucenia nałogu.
 Nowe przepisy wzbudzą stanowczy sprzeciw przemysłu nikotynowego.
Firmy  tytoniowe zapowiedziały podanie rzadowych restrykcji do sądu i groża żadaniem miliardowych odszkodowań.

Polskie Radio, ABC

środa, 6 kwietnia 2011

Raport o stanie Rzeczpospolitej czyli zapis stanu świadomości

Raport PiS o stanie państwa został kilka dni temu opublikowany na stronach internetowych partii. Na 116 stronach PiS stawia zarzuty rządowi Donalda Tuska w niemal wszystkich dziedzinach funkcjonowania państwa.
W 56 rozdziałach, liczących maksymalnie po dwie strony, jest mowa o - jak to ujęto - „systemie Tuska”, czyli o tym, dlaczego III Rzeczpospolita wymaga - według polityków PiS - „wielkiej naprawy”.
Według raportu, PO prowadzi „bezrozumną politykę zagraniczną” polegającą na „klientyzmie i samodegradacji naszego kraju”. Konieczna jest też - zdaniem autorów raportu - deprowincjonalizacja Polski, do czego dążył rząd PiS.
„Jeśli Naród ma być centralną kategorią koncepcji i planu rządzenia, trzeba zacząć od polityki w tych dziedzinach, które najbardziej bezpośrednio kształtują jego świadomość: edukacji, kultury, szkolnictwa wyższego i mediów publicznych” - napisano w raporcie.
Według raportu na stosunek PO wobec narodu wpływa postawa „Gazety Wyborczej”, która - zdaniem PiS - „polską tradycję czy polskość jako taką opisuje zwykle w kategoriach nacjonalizmu i szowinizmu”.
Zdaniem autorów raportu PO mocno podkreśla też znaczenie regionalizmów, czego przykładem jest „ostentacyjne akcentowanie przez Donalda Tuska swojej kaszubskości”. Autorzy raportu nawiązali też do spisu powszechnego i kwestii narodowości śląskiej. Według nich „śląskość jest po prostu pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej”.
W raporcie jest także mowa m.in. o „antyprezydenckim bezprawiu” i „bezceremonialnych i bezwstydnych słownych atakach znaczących i awansujących polityków PO.
PiS, odnosząc się do katastrofy smoleńskiej, stwierdza, że „premier dał się użyć w prowadzonej przez Rosję rozgrywce przeciwko prezydentowi, co m.in. skutkowało rozdzieleniem wizyt i skończyło się katastrofą, w której zginął Lech Kaczyński i 95 innych obywateli RP (...)”.

Więcej: Tresc Raportu

----------

Komentarz Azraela Kubackiego:

Raport o stanie Rzeczpospolitej nie stanie się przełomem w polskiej polityce, nie będzie manifestem programowym, zresztą jak Jarosław Kaczyński sam stwierdził, nie jest to w ogóle program. Więc czym jest tak naprawdę ten ponad 100-stronicowy dokument?
Materiał powstał ponoć już kilka tygodni temu, choć uważni obserwatorzy twierdzą, że są tam fragmenty dopisane później, jak choćby te o najnowszej książce Jana Tomasza Grossa. Był już przedstawiany w styczniu na forum Rady Politycznej Prawa i Sprawiedliwości, przyjęty w formie uchwały, choć jego oficjalna prezentacja nastąpiła dopiero teraz, na stronie partii i w trakcie internetowej transmisji spotkania Kaczyńskiego w Salonie24. Możemy założyć, że jest to materiał autorski Jarosława Kaczyńskiego. I tak należy go odbierać.
Bo tak naprawdę nie jest to żaden raport o stanie Polski, czy diagnoza polityczna instytucji państwa, stosunków społecznych, nie mówiąc o sprawach gospodarczych. To jest zapis świadomości samego Jarosława Kaczyńskiego, jego sposób widzenia rzeczywistości polskiej i subiektywnym, emocjonalnym, ale również wyrachowanym zabiegiem politycznym. Daleko temu materiałowi do ekspertyzy, ponieważ trudno w nim znaleźć ślad użycia jakichkolwiek narzędzi badawczych, które pozwoliłyby na obiektywizm. Użycie w materiale wielu mądrych słów, w rodzaju hiperekspiacja, hiperproceduralizacja, korporacjonizacja, czy ulubione słówko prezesa Kaczyńskiego - imposybilizm, mu nadać znamiona naukowości i głębi. A tylko po prostu śmieszy.
Ale całość materiału nie jest śmieszna, jest po prostu porażająca swoim podejściem do spraw państwa, polityki, wyborców. Jeżeli szef największej partii opozycyjnej, wywodzącej się z "Solidarności", działający w obszarze oficjalnej i demokratycznej Polski nieprzerwanie przez 21 lat tak widzi swój kraj, świadczy to o defekcie. Albo defekcie samej polskiej demokracji albo tego, który ją obserwuje. Obraz Polski roku 2011 według Kaczyńskiego jest przerażający, a dalej, jeżeli oczywiście Prawo i Sprawiedliwość, pod jego przewodnictwem nie wrócą do władzy, będzie już tylko gorzej. Jeżeli zaś wróci do władzy, to zapewne reaktywuje IV RP, która przywróci silne państwo, stłamsi regionalizmy kaszubskie, śląskie i inne, naprawi media, obnaży szarą sieć, a przede wszystkim do końca wyjaśni katastrofę smoleńską, tak jak ona powinna zostać wyjaśniona. No i oczywiście ukarze winnych, choć znani są oni od dawna - to Donald Tusk i PO. W sferze gospodarki zostanie naprawiony budżet, nastąpi powrót do tak zwanej kotwicy budżetowej, na poziomie 30 mld złotych, ale przede wszystkim PiS rozda pieniądze - rodzinom, instytucjom kultury, ubogim... I próżno szukać w tym materiale recept, programów, planów, celów popartych realnymi założeniami.
Te 116 stron materiału to tak naprawdę nic nowego, to skondensowany wyciąg opinii, poglądów, fobii Jarosława Kaczyńskiego, jakie znamy od wielu lat, tylko że przybrane w formułę wyborczej, rozbudowanej broszury. Cały ten strumień przemyśleń, zredagowany w książeczkę, świadczy o tym, że Kaczyński nie akceptuje otaczającej go rzeczywistości, nie aprobuje ponaddwudziestoletniej historii polskiej demokracji i wyborów obywatelskich. Polska demokracja da sobie z tym radę, gorzej, że Prawo i Sprawiedliwość mając ambicje reprezentowania tej części społeczeństwa, które czuje się słabsze, wykluczone, marginalizowane, nie wciąga ich w orbitę życia społecznego, ale wpycha na coraz głębsze peryferie społeczne. Kaczyński nie ma pomysłu na odbudowę, rewitalizację państwa i społeczeństwa - jego pomysły mogą tylko pogłębić podziały.
Książeczka Kaczyńskiego została przyjęta z mniej niż umiarkowanym entuzjazmem, nawet przez jego zwolenników. Trudno przecież tyle lat zachwycać się tą samą płytą, jeżeli coraz bardziej skrzypi na adapterze...

Azrael Kubacki

niedziela, 3 kwietnia 2011

Most Jana Pawła dla sześciolatków

Z okazji 6. rocznicy śmierci Jana Pawła II realizowany jest przez Centrum Myśli Jana Pawła II  projekt pod nazwą „Most. Każdy mały jest wielki".  Skierowany jest do sześciolatków, urodzonych w roku śmierci papieża, w 2005 roku, które kończą teraz przedszkole i zaczynają edukację w szkole. Dzieci te nie miały okazji poznać Jana Pawła II za jego życia. Być może znają go z telewizji, z opowieści rodziców, możliwe, że nigdy wcześniej o nim nie słyszały. Kim dla nich jest, starszy mężczyzna w białym ubraniu, papież, który lubił dzieci i miał z nimi świetny kontakt?

Wczoraj minęło szesc lat od śmierci pierwszego papieża  - Polaka, którego 27 letni pontyfikat miał niezwykly wpływ na losy Polski i indywidualne postawy milionów Polaków.
1 maja w  Watykanie odbędzie się beatyfikacja Jana Pawła II.