![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHBwJLZfw2_LEqfqaOUluJDAHXWKZuMR9VZZl-we9dnhm-VrAeMtmCfn8I1befEnK9z76EKyQXNopXJB26c_npyj-cAVQisNmEop9fL7rpSBV2hnSsMyXq2_ReAw0Jm_TwIRcHXpulV_w/s320/640px-The_first_of_two_Terminal_High_Altitude_Area_Defense_%2528THAAD%2529_interceptors_is_launched_during_a_successful_intercept_test_-_US_Army.jpg) |
THAAD (Terminal High Altitude Area Defense)
Fot. Wikipedia (public domain) |
Kolejne niepokojące informacje dochodzą z rejonu Azji Południowo-Wschodniej. Pan Donald Trump przesyła niezrozumiałe komunikaty w kontekście Korei. Z jednej strony deklaruje, że mógłby się spotkać z przywódcą Północy, ale równolegle wysyła w rejon kolejne grupy okrętów. Co przesyła więcej, tego nie wiadomo, ponieważ tego nie widać. Nie ulega jednak wątpliwości, że mamy do czynienia z poważnym przesunięciem amerykańskiego potencjału wojskowego w kierunku Azji.
Koreańska broń jądrowa nie jest zagrożeniem dla USA, Korea nie ma możliwości zaatakowania terytorium Stanów Zjednoczonych, a nawet jakby tego spróbowała – konsekwencje w postaci totalnego odwetu są jednoznaczne. Doskonale to jest rozumiane w Korei, mają o wiele więcej do stracenia, albowiem ewentualny konflikt może oznaczać koniec dotychczasowego modelu sprawowania władzy w tym kraju. Przy czym wszyscy, z Chinami, Japonią i Rosją włącznie, doskonale rozumieją, że w tej rozgrywce nie chodzi o Koreę, ani nawet o jej broń jądrową. To jest w istocie kwestia wtórna, będąca bardzo wygodnym pretekstem. Realną stawką jest pozycja USA w Azji, a w konsekwencji pozycja USA na świecie. Jeżeli Amerykanie nie podejmą tradycyjnej, typowej i klasycznej polityki, w postaci zastosowania przemocy dla spowodowania własnego scenariusza zdarzeń, to oddadzą pole. Wszystko dzieje się bowiem w bezpośrednim otoczeniu Chin, które bardzo konsekwentnie starają się demonstrować swoją dominację w regionie.