Od kilku dni gotuję się w sprawie Cypru. Nie mogę już słuchać zdziwień, skrzywień i oburzenia w sprawie napaści na naród i państwo cypryjskie ze strony Europy, przebrzydłych łotrów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego i schludnych biurokratów z Europejskiego Banku Centralnego. U nas niemal wszyscy łkają z przerażenia na próbę próby zaboru cypryjskich oszczędności. Zabiorę głos dokładnie w przeciwnym tonie.
Przydałby się uporządkowany wykład, lecz na to nie mam niestety czasu. Odniosę się zatem do najważniejszych aspektów sprawy.
Cypr to mikroskopijna gospodarka składająca się nie wiadomo z czego. Przemysłu zero, ślady starożytnego rolnictwa zatarte dziesiątki lat temu. Rybołówstwa nie ma, bo wody wokół wyspy całkowicie wytrzebione. Turystyka owszem, ale z powodu „takich sobie” walorów południa wyspy tylko dla mało wybrednych z chudym portfelem, czyli np. dla mnie. Najpiękniejsze plaże i miejsca są na północy zajętej przez Turków. 40 lat minie niebawem od faktycznego podziału wyspy. Bardzo źle świadczy o Cypryjczykach, że nie potrafią w tej sprawie przemóc samych siebie i całego tego idiotycznego impasu.
Z drugiej strony Cypr to kraj zamożnych ludzi, przynajmniej w porównaniu z Polską. Według danych z projektu Banku Światowego pn. International Comparison Program, w 2005 roku (wtedy przeprowadzono bardzo szeroko zakrojone, szczegółowe badania) europejski produkt krajowy brutto per capita wyniósł średnio 26,4 tys. dolarów. W Polsce było tego wtedy niecałe 8 tys. dolarów, a na Cyprze 22,4 tys. dolarów, a więc trzy razy więcej. Co tam jednak Polska. Niewielka powierzchnią i ludnością, a gigantyczna przemysłem i świetną nauką Korea Płd. wykazała dochód na głowę mieszkańca istotnie niższy niż na Cyprze – 16,4 tys. dolarów.
sobota, 23 marca 2013
piątek, 22 marca 2013
Radosław Sikorski: Polska umacnia się w Europie
![]() |
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w czasie wystąpienia nt. priorytetów polskiej dyplomacji w 2013 r. w Sejmie. Fot. Tomasz Gzell |
Podkreślił również, że modernizacja sił zbrojnych to priorytet na najbliższą dekadę.
Przedstawionej przez Sikorskiego informacji na temat priorytetów polskiej polityki w 2013 roku przysłuchiwali się prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk, ministrowie i korpus dyplomatyczny. Najwięcej czasu w trwającym trochę ponad godzinę przemówieniu Sikorski poświęcił stosunkom Polski z Unią Europejską.
"...Jeden z europejskich polityków porównał niedawno Unię Europejską do rodu Buddenbrooków z powieści Tomasza Manna: pierwsze pokolenie założyło obiecujące rodzinne przedsiębiorstwo, drugie – skutecznie nim zarządzało, a trzecie – cały dorobek zaprzepaściło. Używając dalej tej metafory ów polityk dodał, że Europą rządzą dziś przedstawiciele trzeciego pokolenia, a nagrodę Nobla odebrali ku czci pierwszego. Jako napomnienie, by wspólnego dorobku, stworzonego tak wielkim wysiłkiem, nie traktować jako czegoś oczywistego i danego raz na zawsze. Przyjmujemy tę analogię. Próbujemy ją stosować również do historii Polski. Kilkakrotnie w naszych dziejach bywało bowiem, że z mozołem wznoszony gmach państwa, najpierw błyszczący przepychem, z czasem - źle zarządzany – popadał w ruinę.
Nasze dzieje to bowiem opowieść o wielkości i upadku, o bohaterach i zdrajcach. Opowieść o oszałamiających sukcesach. O kraju miliona kilometrów kwadratowych, sięgającym od Bałtyku po Morze Czarne, od Wielkopolski po Kijowszczyznę. Wielonarodowym i wielowyznaniowym, otwartym i gościnnym. A zarazem wiernym tradycji i korzeniom. To jedna strona medalu. Ale to także opowieść o karygodnych zaniechaniach. O nieprzekuwaniu militarnych wiktorii w sukcesy polityczne i dyplomatyczne. O niewykorzystanych możliwościach rozwojowych i o „straceńczym optymizmie”, który, w myśl hasła „chcieć to móc”, stawiał przed nami niewykonalne zadania. Po czym zmuszał do rozdzierania szat, gdy łatwo przewidywalne skutki prowadziły do katastrof na skalę pokoleń.
czwartek, 21 marca 2013
Rząd australijski przeprasza za przymusowe adopcje
Premier Julia Gillard złożyła dzisiaj w parlamencie w Canberrze oficjalne przeprosiny tysiącom matek, którym australijski rząd w latach 1950-1970 odebrał dzieci i zmusił je do oddania ich do adopcji.
Przemówienia wysłuchało około 800 osób. Na wielu twarzach pojawiły się łzy.
"Dziś parlament w imieniu narodu australijskiego bierze odpowiedzialność i przeprasza za politykę i praktyki, które doprowadziły do rozdzielenia matek od potomstwa, co wywołało trwające całe życie ból i cierpienie" - powiedziała Gillard.
"Ubolewamy nad godnymi wstydu działaniami, które odebrały wam, matkom, fundamentalne prawa i obowiązki do kochania i opieki nad waszymi dziećmi" - dodała premier.
środa, 20 marca 2013
Na takiego papieża czekał Kościół
(19.03.2013). Kościół znów „chwycił”. Z kwestii kościelnych media interesowały wyłącznie skandale, niestety ostatnio nazbyt liczne, choć biorąc pod uwagę jego zasięg, nie było to wcale zjawisko powszechne. A teraz Kościół znów „dobrze się sprzedaje”. Surfując po kanałach znów widzisz na ekranach Watykan, papieża, kardynałów, znów widzisz uśmiechniętych, przesiąkniętym entuzjazmem wiernych.
Ilu z nich było blisko powiedzenia „dość, już mnie to nie interesuje, jeśli już to pójdę do protestantów”?
A z ojczyzny docierają takie oto echa: „A wiesz, co się dzieje w naszych parafiach? – pisze mi znajoma. Żeby tylko nie przesadził; to przecież nie o to chodzi, żebyśmy się teraz wszystkiego wyzbywali; kościół będzie atakowany, ale nie dajmy go sobie zabrać… Proboszczowie nawet mylą się na mszach w imieniu – módlmy się za naszego papieża Antoniego”…
Musiało coś dotrzeć i najwidoczniej bardzo uwiera…
Z całego serca mu życzę, żeby sobie dobrał kompetentnych współpracowników, zwłaszcza jeżeli chce tego „triumwiratu”, jak wspominałeś…
Habemus papam i to jakiego! Najwyraźniej na takiego właśnie papieża oczekiwał Kościół. Kościół, niekoniecznie hierarchia. Ale Franciszek zaczął od kazania o miłosierdziu, więc niech nikt o miłosierdziu nie zapomina, również wobec tych, którzy zapomnieli, o co w chrześcijaństwie chodzi.
A z ojczyzny docierają takie oto echa: „A wiesz, co się dzieje w naszych parafiach? – pisze mi znajoma. Żeby tylko nie przesadził; to przecież nie o to chodzi, żebyśmy się teraz wszystkiego wyzbywali; kościół będzie atakowany, ale nie dajmy go sobie zabrać… Proboszczowie nawet mylą się na mszach w imieniu – módlmy się za naszego papieża Antoniego”…
Musiało coś dotrzeć i najwidoczniej bardzo uwiera…
Z całego serca mu życzę, żeby sobie dobrał kompetentnych współpracowników, zwłaszcza jeżeli chce tego „triumwiratu”, jak wspominałeś…
Habemus papam i to jakiego! Najwyraźniej na takiego właśnie papieża oczekiwał Kościół. Kościół, niekoniecznie hierarchia. Ale Franciszek zaczął od kazania o miłosierdziu, więc niech nikt o miłosierdziu nie zapomina, również wobec tych, którzy zapomnieli, o co w chrześcijaństwie chodzi.
wtorek, 19 marca 2013
Wyjątkowo smaczny niedzielny obiad
(18.03.2013). Tak… to już inna epoka…
Dziś gazety włoskie piszą „papież – proboszcz” i trudno o lepszy skrót myślowy. Bardziej jeszcze niż Anioł Pański niedzielna poranna msza w kościele św. Anny, parafii watykańskiej, była kolejnym przełomem w tak krótkiej jeszcze historii pontyfikatu Franciszka.
Przed mszą wyszedł na ulicę, pozdrowić zgromadzony za barierami tłum. Dostrzegł w nim dwóch księży o dość ekstrawaganckim wyglądzie. Jeden miał długie włosy, wyraźnie farbowane, drugi niezadbaną brodę. Wezwał gestem szefa ochrony i kazał im do siebie zaprosić. „Jak to: tych?” – niedowierzali żandarmi. Tak, właśnie tych – powiedział z nuta niecierpliwości papież. I oto po chwili znalazło się przed nimi dwóch księży bardzo nie pasujących do sterylnego wyglądu kapłanów widywanych w pobliżu Watykanu. Ci dwaj, jeden z Urugwaju, drugi z Brazylii, to byli tak zwani „księża z ulicy”. Nie mają parafii, żyją na ulicy z narkomanami, z najbiedniejszymi, z łajdakami i prostytutkami. I papież Franciszek wezwał ich do ołtarza.
Subskrybuj:
Posty (Atom)