polish internet magazine in australia

NEWS: POLSKA: Trybunał Konstytucyjny orzekł, że Polska nie musi wdrażać Zielonego Ładu. Trybunał Konstytucyjny zajął się kwestią wpływu Unii Europejskiej na polską politykę energetyczną. Wniosek w tej sprawie złożyła do TK grupa stu posłów. * * * AUSTRALIA: Partia Liberalna i Partia Narodowa rozstały się po tym, jak lider Partii Narodowej David Littleproud ogłosił, że partia po raz pierwszy od 38 lat odchodzi od umowy koalicyjnej. Lliderzy obu partii obwiniają się za niepowodzenie w zawarciu nowego porozumienia partnerskiego po niedawnej porażce koalicji w wyborach, w których Partia Pracy odniosła miażdżące zwycięstwo, a lider Partii Liberalnej Peter Dutton został usunięty ze swojego miejsca w parlamencie. Partia Narodowa będzie zasiadać w nowym parlamencie niezależnie. W najbliższych dniach liberałowie powołają nowe ministerstwo cieni Ostatni rozłam nastąpił w 1987 r., gdy premier Queensland National Party Joh Bjelke-Petersen prowadził kampanię na premiera. * * * SWIAT: Izrael przeprowadzadził w piątek rano atak na Iran. Do ataku doszło na kilka dni przed szóstą rundą negocjacji nuklearnych między Teheranem a Waszyngtonem. Iran zapowiada odwet.
POLONIA INFO:

wtorek, 24 maja 2016

Małgorzata Kalicińska: Wszystko jest w "Weselu"

Wyście sobie, a my sobie
Każdy sobie rzepkę skro­bie”.

Ja o podziałach.

Wszystko jest w „Weselu”.
Nie byli­śmy i nie jeste­śmy spój­nym naro­dem choć­by­śmy nie wiem jak zakli­nali rze­czy­wi­stość i pisali dum­nie i wer­sa­li­kami, że jeste­śmy jed­no­ścią. Nie jeste­śmy.
Polacy zawsze byli mocno roz­bici, róż­nice zawsze widoczne.

Wesele:


Rad­czyni:
Cóż ta, gospo­siu, na roli?
Czy­ście sobie już posiali?

Kli­mina:
Tym ta casem sie nie siwo.

I dzi­siaj podob­nie.


Co robią War­sza­wiacy po mar­szu KOD? Idą do knaj­pek na piwo, nie­któ­rzy na obiad do food trucka, inni do miej­skich, wygod­nych domów – też prawda.

Gospo­dyni wiej­ska, z którą roz­ma­wiam, w ogóle nie rozu­mie po co ten marsz. Czemu taki szum wokół tego, no… try­bu­nału? Nie, nie wie co to jest i po co. Tłu­ma­czę. Wzru­sza ramio­nami „A co ja z tego mam?” I nigdy nie zro­zu­mie.

Mia­stowi mogą se mieć fana­be­rie i jeź­dzić na jakieś food trucki (gospo­dyni nie wie co to jest, gdy tłu­ma­czę mówi, że ona też smacz­nie grilla robi, i taniej). Ona mieszka 70 km od sto­licy zale­d­wie. Ma ogromne pro­blemy – brak pracy, zdro­wie, komu­nia chłop­ców. Skąd na to brać?

Mąż pra­cuje nie­da­leko nawet, u chama i pro­staka na tar­taku.
Tam nie ma nawet pomiesz­cze­nia, w któ­rym mogliby sobie her­baty nasta­wić. Nie mają nawet WC.

– Jak to? Nie mają WC?!

– No. Szczają i srają gdzieś za zakła­dem, w krza­kach.

Nadto cham – wła­ści­ciel, trak­tuje ich gorzej od bydła. Bydło ma socjal i wła­sny żłób.
Nie, mąż nie odej­dzie! Zara­bia 1650 zeta i mil­czy, bo pró­bo­wali, ale krzy­ka­czy facet pozwal­niał. Wielu w oko­licy przyj­dzie, żeby mil­cząco haro­wać za 1650 zł. Czyli za 366 euro.
Napi­sa­łam im pismo do NIK-u, powie­dzia­łam jak zadzia­łać, żeby nie wyszło, że to od nich. Bali się. On się wystra­szył i zaka­zał jej wysy­ła­nia tego pisma. Jest jak jest.

Ona pracy nie może zna­leźć. Jeśli nawet by poszła na sprze­daw­czy­nię w skle­pie 14 km od miej­sca zamiesz­ka­nia to jak doje­dzie (dwa auto­busy dzien­nie) i kto zosta­nie z chłop­cami (6 i 8) Żło­bek? Przed­szkole? I na bilety trzeba wydać. A star­szego kto rano wyprawi? Kto nakarmi po szkole? Teściowa nie chce.

Komu­nia święta ją czeka.
Koszty wiel­kie — ubranka, buty, przy­ję­cie dla rodziny (w domu, bo bieda).

— Jesz­cze musimy zapła­cić kościo­łowi po 700PLN
— …ZA CO?! – nie­do­wie­rzam
Mil­czy chwilę a potem mówi:
— Za „koszty oprawy”. Po 700 od rodziny. Ubra­nie kościoła, wide­ofil­mo­wa­nie, świa­tło ksiądz będzie palił i sama posługa.
— Posługa? A ksiądz was nie zwol­nił boście biedne, prze­cież to sakra­ment! Powi­nien być bez­płatny. Na świa­tło zbiera sobie z tacy!
Smutny śmiech pełen poli­to­wa­nia.
— To się nie zgódź­cie! Nie przy­stąp­cie.
— Ja bym może się i nie zgo­dziła, ale wie pani, WIEŚ by nam żyć nie dała, wyklęli by nas i dzieci nazna­czyli, byłoby gorzej jak w pie­kle.

Jej się też PiS nie podoba, ale pięć­set weź­mie, bo to dla niej jak manna z nieba. Mia­sto­wych nie rozu­mie, zna­czy rozu­mie — z uro­dze­nia mają lepiej, ale nie wie­rzy, że i ona kie­dyś się cze­goś faj­nego dorobi. JAK?

Chciałby miesz­kać w bloku, mieć czy­sto i zara­biać tyle, żeby móc cza­sem zjeść „w lokalu”, do kina iść… Tym­cza­sem musi nakar­mić dzieci, drób i bydło – dwa byczki hodo­wane na sprze­daż – to na ten kościół i komu­nię będzie.

CZEPIEC

Pon się boją we wsi ruchu
Pon nos obśmi­wa­jom w duchu.
– 
A jak my, to my się rwiemy
ino do jakiej bijacki.
Z takich, jak my, był Gło­wacki
A, jak myślę, ze pano­wie
duza by juz mogli mieć
ino oni nie chcom chcieć!
 
Tak naprawdę sta­ty­styczny miesz­czu­szek, pra­cow­nik korpo wykształ­cony i żon­glu­jący poję­ciami z dzie­dziny infor­ma­tyki, mediów, nowo­cze­snych tech­no­lo­gii nie ma dzi­siaj zie­lo­nego poję­cia o życiu i pro­ble­mach pol­skiej wsi. Pola­ków takich niby samych, jak on.

Nadal aktu­alny jest Wyspiań­ski.

Nadal mia­stowi, kształ­ceni na dobrych uczel­niach i pra­cu­jący, żeby mieć na miesz­ka­nie, samo­chód i wczasy nie doga­dają się z boha­te­rami filmu „Cze­ka­jąc na sobotę” (jest na youtu­bie). ZERO moż­li­wo­ści. Boha­te­ro­wie owego strasz­nego doku­mentu nie gło­sują. W OGÓLE. Jak i kie­dyś, każda wła­dza ich pomija. Jak wów­czas, gdy siłą włą­czała zie­mie ich ojców do Spół­dzielni Rol­ni­czych i powie­działa, że teraz wszystko jest wspólne. Skoro tak mówiła, to sobie brali co potrzeba, nawet gdy bry­ga­dzi­sta tro­chę gro­ził, że nie wolno. Ale i on pod­bie­rał.

A i potem, gdy się wła­dzy odwi­działo i roz­wią­zała PGR-y i spół­dziel­nie, zosta­wia­jąc ludzi samych sobie. Mówiąc że „muszą wziąć sprawy w swoje ręce”.

Kilka fil­mów oglą­da­łam o tym wzię­ciu… Naj­gło­śniej­szy to „Ari­zona” Ewy Borzęc­kiej, ale pamię­tam też taki o dzie­ciach z byłego PGR dzi­cze­ją­cych w odle­głym od wszel­kiej cywi­li­za­cji w pope­ge­erow­skim osie­dlu. I chłop­czyka, który lubi iść „na szosę” popa­trzeć na tiry, które jeż­dżą skądś i dokądś. Na pewno do lep­szego świata…

Zna­jomy bru­tal­nie: „TO poko­le­nie musi wymrzeć. To dzicz! Niczego nie umieją, nie rozu­mieją i nie dają się edu­ko­wać”.

Ich łatwo zła­pać na 500 zł i nauczyć powta­rzać, że ktoś im coś krad­nie, że jacyś wykształ­ceni ludzie zabie­rają im sprzed nosa to, co im się należy i tylko nikt nie powie, że to kłam­stwo. Że trzeba się uczyć, sta­rać, myśleć już w inny spo­sób niż „…się weź­mie z PGR-u, bo wszystko wspólne to i moje”. Ktoś rzu­cił i oni w to wie­rzą, że każdy który „ma” to nakradł. No bo jak ma mieć? Oni też umieją haro­wać i nic nie mają, to jak można mieć z samej pracy i aż tyle? Co dziw­niej­sze tę śpiewkę powta­rzają też dość inte­li­gentni i wykształ­ceni ludzie…

Mia­sto­wym się chce poma­sze­ro­wać i pokrzy­czeć, ale wię­cej nie­wiele. „Pacy­fi­stą jestem”.
Za to pro­ści chłopcy, któ­rym naro­dowcy nakrę­cili w gło­wie, kibole i zwy­kła znu­dzona młódź miast i wsi aż się rwie, żeby pobić poli­cjan­tów albo kogo­kol­wiek. Bo im się chce chcieć. Pierwsi do awan­tur i usta­wek. Wszak patrio­tami są! Tatuaż z falangą mają.

– Chiń­czyki trzy­mają się mocno?

Widać w tele­wi­zji kraje, które eks­plo­dują roz­wo­jem. Czemu gdzie indziej to moż­liwe, a u nas nie? Powraca to pyta­nie pod­czas podróży i czy­ta­nia, obser­wo­wa­nia skoku cywi­li­za­cyj­nego takich kra­jów jak Chiny czy Korea, Wiet­nam czy Kam­bo­dża. Boha­terka repor­tażu Mar­tyny Woj­cie­chow­skiej, Wiet­namka z nie­wiel­kiej osady na łodziach wie, że tylko praca i wie­dza dadzą jej lep­sze życie. Jej i rodzi­nie. Młoda powoli roz­wija swoją małą hodowlę ryb na sprze­daż. Uczy się jak hodo­wać i haruje z rodziną. Na razie nie ma willi z base­nem, ale ma na jedze­nie i nowe jeansy z cyr­ko­niami, oprócz innych 16 par (!). I konto w banku.

Wypra­co­wała sobie to.

Podob­nie wdowa kore­ań­ska, która po śmierci męża, nie mając pracy a w koło masę warsz­ta­tów samo­cho­do­wych zało­żyła jadło­daj­nię „pod chmurką” z jedną jedyną potrawą – kur­cza­kiem w rosole. Po dwóch latach miała już jaki taki lokal i zaple­cze kuchenne. Nadal podaje to samo, ale poprawę życia odczuwa. Buduje przy­drożną restau­ra­cję. Dała radę, choć w Korei nikt nie dostaje z budżetu pie­nię­dzy „na dzieci”.

Ina­czej żyją miesz­cza­nie w Korei, Chi­nach czy w Pol­sce, a ina­czej miesz­kańcy wsi na głę­bo­kiej pro­win­cji. Jak­kol­wiek bar­dzo byśmy zakli­nali rze­czy­wi­stość – podział na tych ze wsi i z mia­ste­czek, i tych „wiel­ko­miej­skich” jest fak­tem. Wyczu­wal­nym także w Pol­sce. (A dzi­siaj jesz­cze doszedł nowy podział – MY mia­stowi i… sło­iki. Nie cier­pię tego pogar­dli­wego „sło­iki” wredne to).

Pol­skie mia­sta masze­rują w słusz­nym gnie­wie, w obro­nie demo­kra­cji, infor­ma­tycy pra­cują nad nowym logo, dwu­barw­nym motyl­kiem nawią­zu­ją­cym do efektu motyla, i tylko jak wielu z nas wie co to jest? (Kto wie, o czym mówią rów­na­nia Lorenza, co to jest teo­ria cha­osu?) Czy moja sąsiadka wie, co to jest demo­kra­cja i co ma jej dać? Czy ona tej wie­dzy potrze­buje czy bar­dziej 500 zło­tych?

Rząd się nie zaj­muje takimi szcze­gó­łami jak teo­ria cha­osu i piękne logo na marsz, a nawet jest z dala. Wmó­wił wielu ludziom, że byli okra­dani i robieni w bam­buko – bo łatwo jest zwa­lić wszystko na jakie­goś Zło­dzieja. A i ludziom uwie­rzyć łatwo i wołać: „zło­dzieje”! Żeby zakrzy­czeć mro­wie­nie sumie­nia, że się samemu nie umie zapra­co­wać na lep­sze życie, albo samemu krad­nie.

Czapka z piór

Pani jak to je, że one (mia­stowe) mają i na miesz­ka­nie w bloku i na samo­chód i na wczasy zagra­niczne, smart­fony dla dzieci, a ja haruje w gospo­dar­stwie i nic nimam?! To chiba muszom kraść!”.

I nikt takiemu /takiej nie wyja­śni, że WYKSZTAŁCENIE, wie­dza, inno­wa­cyj­ność, wydaj­ność, tech­no­lo­gie i inte­li­gen­cja naprawdę popła­cają!

Że on swoim koni­kiem z płu­giem nie­wiele zarobi, a ten który spiął kilka płu­gów razem i zamiast konia wsta­wił maszynę, zaorze znacz­nie wię­cej i szyb­ciej. A jak naj­mie ludzi i dokupi pola… W wielu, nawet mło­dych gło­wach ktoś taki, to jed­nak krwio­pijca i zło­dziej!

Kułak! Zło­dziej.

Rząd wycią­gnął rękę z pię­cioma stó­wami do tych, któ­rzy od lat dzi­wują się tym, któ­rzy mają czas na mar­sze, wczasy w Chor­wa­cji, mają na drogi rower z koszycz­kiem, kupują „eko­lo­giczne” mydełko za 15 PLN z kwiat­kiem w środku, buty za 2000 PLN i nijak nie rozu­mieją, jak można takiego rządu – co daje – nie lubić?

A demo­kra­cja, wol­ność, mar­sze? Cho­choli taniec?

Mia­łeś cha­mie, Złoty Róg…

Malgorzata Kalicińsaka
Studio Opinii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy