Trzy lata temu wydarzyła się katastrofa, która wstrząsnęła krajem. Premier Tusk, składając w rocznicę rano kwiaty na cmentarzu, wyraził nadzieję, że każdego z nas stać będzie na osobistą refleksję.
A oto moja.
Tamtego dziesiątego kwietnia chyba nie było w Polsce człowieka, który – niezależnie od swoich poglądów politycznych – nie czułby się poruszony i przygnębiony. Dzisiaj niewiele z tych uczuć pozostało – nie tylko dlatego, że czas w sposób naturalny leczy rany i zaciera pamięć. Sprawa przybrała charakter ponurej, ściśle politycznej groteski. Kilka osób poruszających sznurki w tym teatrze, wciąga w jałowe rozważania pół narodu, usiłując udowodnić światu, że prawie setka osób, w tym prezydent Rzeczypospolitej, padła ofiarą zamachu.Analizy i ekspertyzy mnożą się jak grzyby po deszczu, jedna dziwniejsza od drugiej. Nigdy jednak nie słyszałam, aby w tym PiS-owskim dochodzeniu otwarcie sformułowano podstawowe pytanie zadawane w śledztwach dotyczących zbrodni: CUI BONO?
Może więc warto je zadać?
Kto odniósł korzyść z katastrofy tupolewa?
A zatem: kto zdecydował się na tak straszny czyn?
Czyżby Donald Tusk w obawie, że potężny prezydent doprowadzi do obalenia jego rządu? Wielka to musiała być obawa, skoro, decydując się na zamach, odżałował dziewięćdziesiąt pięć osób, w tym paru własnych przyjaciół. A efekt mizerny, jak dotąd bowiem z powodu katastrofy tupolewa ma wyłącznie problemy.
A może winnym jest Putin, który tak wystraszył się Lecha Kaczyńskiego, że nie zawahał się przed dokonaniem zbrodni? Dla rosyjskiego satrapy, jak wiadomo, setka ludzi więcej, setka mniej, to małe piwo. Tylko co mu z tego przyszło? Poczuł się lepiej? Bezpieczniej? Bezkarniej?
Niezależnie od tego, którego z tych dwóch panów wytypujemy na sprawcę i beneficjenta zamachu (zakładamy, że główną ofiarą miał być prezydent) – żaden z nich głupi nie jest i gdyby naprawdę chciał fizycznie usunąć Lecha Kaczyńskiego z drogi, znalazłby na to praktyczniejszy sposób, cichszy i bez niepotrzebnych fajerwerków.
Kto więc naprawdę skorzystał na smoleńskiej katastrofie?