
…Jest wielkie zażenowanie splecione z wątpliwościami, czy taki sport nam w ogóle potrzebny? Armstrong – drzewiej bohater (wielokrotny zwycięzca Tour de France, medalista olimpijski) i zwycięzca natury, bo pokonał w sobie nowotwór – jawi się jako oszust. Bo po zarzutach, które postawili mu inni, wreszcie potwierdził: „Brałem”!
MKOl żąda zwrotu medalu, nie wiem, co zrobią (i czy mogą coś zrobić) ci, którzy „wielkość” premiowali. Raczej – co wydali spiszą na straty.
Wiem, że zawód jest wielki, bo wiara w czystość sportu – nawet ta naiwna – została naruszona, a smrodek przeszedł w smród. Fakt, ale nie czujmy się do końca zaskoczeni. Formy wspomagania zna sport od starożytności – tyle że kiedyś np. zapaśnicy namaszczali się oliwą, by porządny chwyt rywalowi utrudnić, a teraz – dla każdego coś wedle potrzeb… I zamówienia. Niestety.