 |
Henryk Jurewicz |
Tempo, z jakim odchodzą instytucje polonijne ze społecznej służby,
gwałtownie wzrosło. Domy Polskie zmieniają właścicieli, polskich audycji w społecznych
radiostacjach nie ma kto robić, coraz więcej pustych ławek na nabożeństwach,
nasz Tygodnik (Tygodnik Polski - przy. red.) zmienił się w dwutygodnik. A kto wie, w co się zmieni po remoncie
Domu Polskiego w Footscray? W klubach seniorów rodaków ze sporej fali
emigracyjnej lat 80. jak na lekarstwo. Właśnie wchodzą w wiek emerytalny i
winni zastąpić tych, którzy zakładali je także z myślą o nich. Działająca
prawie 7 dekad, bardzo zasłużona instytucja, Stowarzyszenie Polskich
Profesjonalistów w Australii, istnieje w kształcie szczątkowym.
Przede wszystkim odchodzą ludzie. Starsi w sposób naturalny (cokolwiek
tu mielibyśmy na myśli: śmierć, zmęczenie), młodsi odnosząc sukces na drodze do
asymilacji. Archaiczny sposób funkcjonowania instytucji polonijnych bardzo
szybko zniechęca potencjalnych społeczników.