polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: My tego nie odpuścimy. Nie będzie przyszłości relacji polsko-ukraińskich, jeżeli ta sprawa nie zostanie wyjaśniona – oświadczył minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz mówiac w radiu ZET o ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej. Tydzień wcześniej Premier Donald Tusk podpisał w Warszawie z Wlodimirem Zełenskim porozumienie o "gwarancjach bezpieczeństwia" dla Ukrainy nie wspominając ani słowem o zbrodniach UPA, organizacji czczonej dzisiaj przez władze w Kijowie. Wicemarszalek Sejmu Krzysztof Bosak zażądał trybunalu stanu dla Tuska. * * * AUSTRALIA: 25-letnia Australijka padła ofiarą gwałtu zbiorowego w Paryżu zaledwie kilka dni przed Igrzyskami Olimpijskimi. * * * SWIAT: Francuski operator kolejowy SNCF ogłosił w piątek, że padł ofiarą „masowego ataku mającego na celu sparaliżowanie sieci (pociągów dużych prędkości) TGV”. Do ataku doszło na kilkanaście godzin przed ceremonią otwarcia letnich igrzysk olimpijskich w Paryżu. * Były głównodowodzacy Sił Zbrojnych Ukrainy, a obecnie Ambasador Ukrainy w Wielkiej Brytanii Załużny zasugerował, aby Zachód wykorzystał jego kraj jako poligon doświadczalny dla nowej broni. Oświadczył to w swoim pierwszym przemówieniu jako dyplomata. Wezwał także kraje zachodnie do czasowej „rezygnacji z szeregu swobód w imię przetrwania” i mobilizacji społeczeństwa.
POLONIA INFO: "Lajkonik" - Celebrating 10 Years at Marayong, Sala JP2, Marayong, 4.08, godz. 14:00

sobota, 4 czerwca 2022

Kabareton na Polanie w Healesville

"Kryzys". Dariusz Mikołajewski, Andrzej
 Suplewski i Tomasz Bartczak
Polana w Healesville. Legendarne miejsce, o którym sporo słyszałam, ale nigdy dotychczas tam nie byłam. Aż nadarzyła się okazja. Zobaczyłam ogłoszenie, że będzie się tam odbywać Kabareton i postanowiłam się wybrać.

Polana to jest cudowne miejsce, które bardzo bym chciała lepiej poznać, ale póki co opisywać jej nie będę. Po pierwsze przeważająca większość czytelników zapewne doskonale ją zna, a po drugie wybrałam się tam w roli krytyka teatralnego i temu zadaniu powinnam się poświęcić.

Oprawę artystyczną Kabaretonu zapewnił teatr Miniatura programem p.t. „Coś starego, coś nowego, coś przyszłego” czyli, jak wyjaśniła w swoim słowie wstępnym pani Elżbieta Romanowska, najpopularniejsze numery z poprzednich spektakli, coś przygotowanego specjalnie na ten wieczór i kilka zwiastunów przedstawienia, którego premiera odbędzie się w końcu października.

Cudowny wieczór.  Ubawiłam się setnie. Wszystkie numery były albo bardzo dobre, albo dobre, słabych nie było. Nie będę omawiała ich po kolei, zajmę się tylko tymi, które na długo zostaną w mojej pamięci.

"W restauracji". Elżbieta Romanowska, Andrzej
Suplewski i Jolanta Supel
"Napad na bank". Dariusz
 Mikołajewski i Zosia Romanowska

Na pierwszym miejscu stawiam „Napad na bank” w brawurowym wykonaniu mojej ulubienicy Zosi Romanowskiej i jej wspaniałego partnera Dariusza Mikołajewskiego. Tekst Ryszarda Marka Grońskiego, oryginalnie obrazujący polską bankowość z okresu przekształceń komunizmu w kapitalizm, nieco uwspółcześniony, nadal bawił publiczność, a to głównie dzięki wspaniałemu aktorstwu obojga odtwórców.

A właściwie nie jestem pewna, czy na pierwszym miejscu nie powinnam postawić przeróbki monologu Roberta Korólczyka na rozmowę trzech panów na temat kryzysu wieku średniego. Widziałam już ten skecz w programie „Grunt to rodzinka” w nieco innym wykonaniu, bo Mirosława Kowalczyka zastąpił Tomasz Bartczak. Znów aktorstwo najwyższej klasy. Panowie Andrzej Suplewski, Dariusz Mikołajewski i Tomasz Bartczak siedzieli przy piwku i filozofowali. Mówili tekst z taką swobodą, jakby to były ich własne spostrzeżenia i przemyślenia. A publiczność śmiała się serdecznie, szczególnie ta męska.

Natomiast żeńska część widowni miała setną zabawę przy scence „W restauracji”.  Domyślam się, że to pani Elżbieta Romanowska dokonała adaptacji tekstu Stefanii Grodzieńskiej przenosząc trendy dietetyczne z lat naszej młodości w obecne czasy. Wegetarianizm już wyszedł z mody, teraz en vogue jest gluten free, dairy free, lactose free, sugar free, low carbs. I te słowa padały do nas ze sceny, oczywiście w polskim tłumaczeniu. I wymawiane były z tak serdecznym przekonaniem, że kilka pań, których rozmowę później podsłuchałam dyskutowało, czy rzeczywiście nie należy puknąć się w głowę, zrezygnować z wszelkich diet i jeść to na co ma się ochotę. Pani Elu i pani Jolu, misja spełniona, Grodzieńska was z nieba błogosławi.

Omówiwszy scenki przechodzę do monologów. Jak już powiedziałam na wstępie – słabych nie było. Cztery najlepsze to:

1.     „Męża mi się zachciało” w wykonaniu Jolanty Supel. Ta kobieta ma tak wspaniały vis comica i taką różnorodność talentu, że trudno nie śmiać się z tego co mówi. Tu wygłaszała tekst należący, jak się domyślam, do historii polonijnego kabaretu, ale w jej wykonaniu nic nie trącił myszką, wręcz przeciwnie. Bardzo odważny kostium, pełna swady interpretacja, aktorstwo najwyższej klasy.

2.     „Po szczepieniu”. Tekst chodził na internecie, wiele osób go znało i jego włączenie do programu było dość ryzykowne, ale mistrzowskie wykonanie Tomasza Bartczaka dodało mu nowych kolorów i serdecznie rozbawiło całą widownię.

3.     „Sekret szczęścia mężczyzny” w wykonaniu Mirosława Kowalczyka. Krótki tekst, którego, muszę się przyznać, słuchałam bez większego zainteresowania, póki nie doszło do pointy. Ta była właściwie do przewidzenia, ale podana została w tak celny i wyrazisty sposób, że wzbudziła nad podziw radosną reakcję widowni, ze mną włącznie.

4.     „Świnia i żłób”. Tekst Jonasza Kofty, bardziej chyba aktualny w Polsce niż w Australii, nagle odżył w wykonaniu pana Ryszarda Girniaka. Doskonała umiejętność podania pointy, uzupełniona mimiką i grą ciała sprawiły, że wiersz nabrał nowej barwy i smaku. Z te go co rozumiem ten występ to był debiut sceniczny pana Girniaka. Teatrowi Miniatura gratuluję nowego nabytku. Panie Ryszardzie, czekam na ciąg dalszy.

Sammer Zielak-Bartczak

Anielka, Dominik i Kamil Rawdanowicz


Pochwaliwszy co było do pochwalenia przechodzę do krytyki. Niewiele tego będzie, ale że obowiązkiem recenzenta jest wychwycenie błędów i słabości, więc wykręcać się nie będę.

Moja jedyne zastrzeżenia dotyczą piosenki „W czas pandemii dzieci się nudzą”, będącej modyfikacją słynnego numeru z Kabaretu Starszych Panów „W czasie deszczu dzieci się nudzą”, zaśpiewanej przez Sammer Zielak-Bartczak. W programie podano, że autorką adaptacji była pani Elżbieta Romanowska. Z tego, co udało mi się wychwycić przeróbka była świetna, ale wykonanie niestety niedopracowane, przez co wiele dowcipów zwyczajnie umknęło uwadze publiczności. Myślę, że głównym winowajcą jest akompaniator, będący zapewne jednocześnie nauczycielem wykonawczyni, ale pani reżyser też powinna chyba mieć większy wkład w przygotowanie tego numeru. Sammer ma warunki na gwiazdę piosenki estradowej: piękny głos, ogromna muzykalność, swoboda poruszania się na scenie, no i uroda, czynią z niej kandydatkę na gwiazdę pierwszej wielkości. Tak po cichu myślę, że za niebawem może reprezentować Australię w Eurowizji. Czego Sammer z całego serca życzę. Ale to są marzenia. Realne, ale marzenia. Więc wróćmy do wykonania „W czas pandemii dzieci się nudzą”. Sammer niestety nie jest piosenkarką kabaretową. Albowiem w piosence kabaretowej najważniejszy nie jest śpiew, ale podanie tekstu. A w tym Sammer potrzebuje korepetycji. Właściwe odśpiewanie linii melodycznej, to sprawa Kierownika Muzycznego, czyli Tomasza Bartczaka, natomiast interpretacja tekstu powinna być ustawiona przez reżysera. Niestety, pani Romanowska najwyraźniej nie spędziła zbyt wiele czasu nad przygotowaniem wykonania tej piosenki. Nie wchodzę w przyczyny, stwierdzam fakt.

A jeśli idzie o melodię, to tu też mam duże zastrzeżenie. To, co usłyszałam na scenie momentami mocno odbiegało od kompozycji Jerzego Wasowskiego. Nie wiem, z czego to wynikało, ale stanowiło nieprzyjemny zgrzyt, który wiele osób na widowni zauważyło.

Podsumowując: jak rozumiem piosenka „W czas pandemii dzieci się nudzą” jest przewidziana jako numer w programie o wirusie, zapowiadanym na wiosnę (australijską) tego roku. Niestety, w stanie w jakim jest wymaga sporo pracy ze strony trójcy: Elżbieta Romanowska, Tomasz Bartczak i Sammer Zielak-Bartczak aby ją właściwie zaprezentować na scenie. Mam nadzieję, że ta praca zostanie włożona, bo warto.


Finał. Od lewej: Ryszard Girniak, Dariusz Mikołajewski, Andrzej Suplewski, Mirosław Kowalczyk, Sammer Bartczak, Jolanta Supel, Elżbieta Romanowska, Zosia Romanowska, Anielka, Albert, Kamil i Dominik Rawdanowicz


No a skoro jesteśmy przy oprawie muzycznej Kabaretonu, nie mogę nie wspomnieć gościnnego występu Rodziny Rawdanowiczów. Słyszałam o nich, ale obejrzeć na żywo miałam okazję dopiero teraz. Na Polanie wystąpiła czwórka nastolatków. Wiem, że wspólnie muzykuje cała rodzina: rodzice i pięcioro dzieci, obejrzałam ich na youtubie i jestem pełna podziwu. Ale na tym miejscu zajmę się tylko tym, co usłyszałam na Kabaretonie. Co za muzykalność! Jakie opanowanie instrumentów! A każde z rodzeństwa gra na kilku. Znaczy najmłodszy brat wystąpił wyłącznie w roli perkusisty, ale jak! Niestety po imieniu w programie wymieniona była tylko Anielka, bo tylko ona występowała w roli solistki śpiewając piosenkę „Czerwone jagody”, do której akompaniowała sobie na skrzypcach. Prócz tego grała również na trąbce. Cudowne dziecko! No powiedzmy panienka. Do tego uroda, o braku której śpiewała. Bardzo mi się jej występ podobał, ale mam jedną uwagę. Anielko, masz twarzyczkę renesansowej Madonny i śliczny, ciepły uśmiech, którym ją kilka razy rozjaśniłaś. Za mało. Uśmiechaj się, ile tylko możesz. Publiczność lubi widzieć uśmiech na estradzie. Pamiętaj, aby dawać jej tę wisienkę na torcie swego występu, a nagrodą będzie owacja na stojąco, na którą w pełni zasługujesz.

Reasumując: mimo drobnych, ledwo zauważalnych potknięć, doskonały program, świetnie zagrany, co publiczność w pełni doceniła. Nie wiem, czy doczekam w Australii następnych występów teatru Miniatura, ale jeśli tak, to na pewno będę na widowni.

Anna Niedzielska

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy