polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: My tego nie odpuścimy. Nie będzie przyszłości relacji polsko-ukraińskich, jeżeli ta sprawa nie zostanie wyjaśniona – oświadczył minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz mówiac w radiu ZET o ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej. Tydzień wcześniej Premier Donald Tusk podpisał w Warszawie z Wlodimirem Zełenskim porozumienie o "gwarancjach bezpieczeństwia" dla Ukrainy nie wspominając ani słowem o zbrodniach UPA, organizacji czczonej dzisiaj przez władze w Kijowie. Wicemarszalek Sejmu Krzysztof Bosak zażądał trybunalu stanu dla Tuska. * * * AUSTRALIA: 25-letnia Australijka padła ofiarą gwałtu zbiorowego w Paryżu zaledwie kilka dni przed Igrzyskami Olimpijskimi. * * * SWIAT: Francuski operator kolejowy SNCF ogłosił w piątek, że padł ofiarą „masowego ataku mającego na celu sparaliżowanie sieci (pociągów dużych prędkości) TGV”. Do ataku doszło na kilkanaście godzin przed ceremonią otwarcia letnich igrzysk olimpijskich w Paryżu. * Były głównodowodzacy Sił Zbrojnych Ukrainy, a obecnie Ambasador Ukrainy w Wielkiej Brytanii Załużny zasugerował, aby Zachód wykorzystał jego kraj jako poligon doświadczalny dla nowej broni. Oświadczył to w swoim pierwszym przemówieniu jako dyplomata. Wezwał także kraje zachodnie do czasowej „rezygnacji z szeregu swobód w imię przetrwania” i mobilizacji społeczeństwa.
POLONIA INFO: "Lajkonik" - Celebrating 10 Years at Marayong, Sala JP2, Marayong, 4.08, godz. 14:00

piątek, 21 kwietnia 2017

Białe Pendolino

Szanowany polityk porusza się po mieście nie na piechotę, ale minimum limuzyną pancerną.

Żenada, po prostu żenada. Świętą rację miał reporter TV Republika, kiedy tak właśnie podsumował żałosny spektakl, który polskojęzyczne media nazwały „powitaniem” Donalda Tuska na Dworcu Centralnym. Bo czy tak wygląda godne przywitanie poważnego polityka?

Przecież w niczym, ale to zupełnie w niczym nie da się porównać tego jarmarcznego spektaklu z powitaniem, z jakim spotkała się wracająca z Brukseli pani Premier, fetowana kwiatami przez pana Prezesa i delegację najważniejszych osób w państwie. Widział tam ktoś chaos, pokrzykiwania, przepychanki? Jakieś tłumy z transparentami o niecenzuralnej treści? Albo żeby dostojni przywódcy musieli się przepychać przez rozkrzyczaną gawiedź w drodze do swoich limuzyn pancernych?

A Tusk co? Nie dość, że pociągiem przyjechał, jak byle Kowalski, a witała go zaledwie garstka byłych ubeków wmieszanych w tłum przypadkowych podróżnych, to jeszcze perony wszystkie zapchali i zakrzyczeli nawet dworcowe megafony. Na Centralnym przez dobry kwadrans hucpa walczyła więc o lepsze z obciachem, a w tle, zamiast białego konia, stało błękitne Pendolino, którym Donald Tusk przybył do Warszawy na spotkanie z prokuratorami. On do nich przyjechał. Bo co z tego, że gdzieś tam w Brukseli uchodzi za „króla” Europy? Tu jest Polska i tutaj nikt go na urząd żaden nie wybierał ani wyboru nie popierał. To po pierwsze. A poza tym, to u nas, nad Wisłą, wszyscy są równi wobec prawa, przynajmniej dopóki pan Prezydent nie podpisze panu ministrowi Ziobrze najnowszej ustawy o sądownictwie. Bo wtedy niektórzy będą trochę równiejsi, ale jak się to komuś nie podoba, to zawsze może posłuchać rady pani posłanki Krynickiej i dołączyć do Donalda Tuska. Znaczy – pozwiedzać Europę. Byle szybko, bo wkrótce mogą zamknąć nie tylko Przewodniczącego, ale też granice.

Że do zamknięcia pierwszego (a i drugich pewnie też) są podstawy, nie wątpią zwolennicy „zmiany”. Ostatni sondaż w tej sprawie ujawnił, że winny czy nie, Tusk Donald „powinien siedzieć”. Taka jest – jak wynika za statystyk – wola suwerena, wyrażona przez 83 procent wyborców partii rządzącej. Więc już Pana Zbyszka i jego prokuratorów w tym głowa, żeby posadzić Przewodniczącego było za co.

Wprawdzie tu i ówdzie podniosły się głosy, że to sprawa polityczna, ale nie można w to wierzyć. Bo umówmy się – politykiem to Przewodniczący jest – w zasadzie – żadnym. To on odpowiada przecież za Brexit, uchodźców, kryzys euro i wszystkie nieszczęścia Europy razem wzięte i gdyby nie logistyczne wsparcie z Polski, nie mógłby nawet marzyć o drugiej kadencji. No, ale na rodaków zawsze można liczyć.

Niektórzy mówią, że w związku z funkcją, jaką Donald Tusk pełni teraz w Europie, prokurator mógłby odebrać jego zeznania w Brukseli. Ale w sumie, dlaczego miałby? Nie po to wstawaliśmy z kolan, żeby przedstawiciel demokratycznie wybranego rządu miał się uganiać za przestępcami po całej Europie. Nie, to nie pomyłka – „rządu”. Bo prokuratura to teraz karzące ramię ministra sprawiedliwości, który już jakiś czas temu został wysunięty z ramienia partii na jej czoło.
A poza tym w Brukseli niebezpiecznie jest. Zamachy różne, jak to wszędzie tam, gdzie sobie islamistów nawpuszczali. Owszem, Przewodniczący, jak chce, to może chodzić po kajzerki piechotą. Ale u nas władza zasługuje na szacunek. Więc prokurator musiałby jechać co najmniej pancerną limuzyną z tuzinem ochroniarzy i do tego na sygnale. Albo samolotem za dwa miliardy, w asyście licznych asystentów. A Przewodniczący po prostu wsiadł do pociągu… I nawet garnitur mu się nie pogniótł w podróży, choć musiał się cisnąć w drugiej klasie, między pospólstwem.
Niepotrzebnie, bo pomimo tych wszystkich tandetnych chwytów politycznego marketingu, obliczonych na poklask ubogiego duchem elektoratu Platformy, przebiegły plan z Pendolino nie wypalił. Tuskowi nie udało się – na co zapewne liczył – rozpocząć w ten sposób kampanii prezydenckiej. Fakt, że sprytne to było posunięcie, żeby tanim kosztem, za parę groszy na bilet, urządzić sobie całodniowy wiec poparcia w stolicy, relacjonowany przez wszystkie media i omawiany przez publicystów od prawa do lewa, bez wydawania złotówki na ogłoszenia prasowe i czas antenowy. Ale nie wyszło, niestety.

Zainteresowanie przyjazdem Tuska okazało się bowiem znikome. Owszem, na peronie było trochę podróżnych, bo wiadomo – tuż po świętach jest, to i naród masowo tłoczy się na dworcu. A te tłumy, co wyglądały, jakby towarzyszyły Przewodniczącemu w drodze do prokuratury, to zwykli ludzie, którzy znaleźli się akurat o tej porze na ulicach, spiesząc się do pracy. Prokuratorzy zresztą starali się jak mogli zminimalizować te przypadkowe kontakty Donalda Tuska z pospólstwem, więc co chwila robili przerwy na kawę, a protokół z przesłuchania pisali ręcznie. No, żeby Przewodniczący mógł ominąć godzinę szczytu komunikacyjnego. Nadaremnie. Bo gość z Brukseli po całym dniu w prokuraturze musiał jednak stanąć do kolejnej konfrontacji z tłumem warszawiaków. Akurat do domów wracali, pech taki… Ale i tak misterny plan Przewodniczącego skompromitował się doszczętnie. Czy tak wygląda bowiem i się zachowuje człowiek władzy?

Oczywiście, że nie. Natomiast, jak się zachowuje, wiemy z materiałów, które codziennie pokazuje Dziennik TV. Szanowany polityk, to po pierwsze porusza się po mieście nie na piechotę, ale minimum limuzyną pancerną, w tłumie osobistych ochroniarzy. Nie robi sobie selfies z przypadkowymi przechodniami. Z suwerenem nie rozmawia, a do niego przemawia. Zawsze z odpowiednim namaszczeniem i we właściwej oprawie. No i się nie uśmiecha. Pod żadnym pozorem. Nigdy, bo to obciach jest i żenada, niegodna powagi prawdziwego męża stanu. Poza tym politycy „zmiany” mają nie tylko zupełnie inne maniery, ale także garnitury…

Tak więc – żałosne widowisko na Dworcu Centralnym dowiodło, że prokuratorzy już raczej nie będą wzywać Przewodniczącego do Warszawy. Bo nawet jak szukanie na niego właściwego paragrafu potrwa przez to nieco dłużej, to i tak wiadomo, że na co, jak na co, ale na godnego szacunku polityka, to Tusk się zdecydowanie nie wygląda. Żaden suweren na takiego nie zagłosuje, to pewne. Więc niech już lepiej siedzi w tej Brukseli.

Bożena Chlabicz-Polak
Koduj24





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy