„Boże! Żegnaj Wojowniku!” – napisał w mediach społecznościowych po śmierci ks. Isakowicza-Zaleskiego prof. Sławomir Cenckiewicz.

„Dumny kapłan, jeden z kapelanów "Solidarności". W kwestii rozliczenia Kościoła z współpracą z SB szedł dumnie wyprostowany obok tych, którzy dla świętego spokoju zaprzeczali faktom. Wiele razy był sumieniem Kościoła polskiego” – wspomina dziennikarz Piotr Semka.

„Był wspaniałym, odważnym i prawym człowiekiem. Bardzo będzie go brakowało w podłych czasach, jakie nastały” – stwierdził publicysta Rafał Ziemkiewicz.

„Kochał Chrystusa, Prawdę i Kościół. Kochał człowieka - zwłaszcza bezbronnego. Był odważnym mężczyzną. Ideał kapłana. Żegnaj, Księże Tadeuszu. Wiedzieliśmy oczywiście, że chorowałeś, ale Twoje odejście jest dla nas wstrząsem. Dziękujemy Ci za wszystko” – podkreślił Krystian Kratiuk z portalu PCh24.pl.

„Śmierć ks. Isakowicza-Zaleskiego jest ogromną stratą. Kapłan niezłomny, orędownik lustracji, przeciwnik homolobby, duszpasterz środowisk, które notorycznie wykluczano, a nade wszystko przyjaciel i dobrodziej ludzi z niepełnosprawnościami. Dokonań Księdza starczyłoby na kilka biografii. Mężnie znosił prześladowania, zawsze serdeczny, świadomy, że o dobro trzeba się nieustannie starać. Wiele Księdzu zawdzięczam. Gdy byłam w ciąży z pierwszym dzieckiem, myśl, że są kapłani, którzy kochają dzieci z zespołem Downa tak jak Ks. Tadeusz, była mi ogromną pomocą” – wyznała aktywista na rzecz ochrony życia Kaja Godek.

„Zapamiętałem go przede wszytkim ze spotkań, kiedy przygotowywaliśmy razem książki. Za niektóre z nich przyszło mu zapłacić cenę w Kościele. I właśnie w czasie tych spotkań widziałem, co było dla niego najważniejsze. To nie były wielkie sprawy, wielkie zaangażowania, ale osoby z niepełnosprawnością intelektualną, którym poświęcił życia. W Radwanowicach był z nimi w stałym kontakcie, rozmawiał, pocieszał, pomagał, często odprowadzał na drugą stronę. Dawał dom i ciepło. Jak ojciec, bo dla wielu z nich był ojcem” - wspomina publicysta Tomasz Terlikowski.

„Mówi się, że nie ma ludzi nie do zastąpienia, ale w tym przypadku to chyba nieprawda” – podsumował dr Bartłomiej Wróblewski.