polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Na godz. 10:00 w poniedzialek zaplanowano w Sejmie przedstawienie przez premiera Mateusza Morawieckiego programu działania Rady Ministrów z wnioskiem o udzielenie jej wotum zaufania. O 18:45 rozpocznie się głosowanie. Prawo i Sprawiedliwość, mimo wielu prób, nie znalazło koalicjanta. Jeśli nie zdarzy się polityczny cud, rząd Morawieckiego nie uzyska wotum zaufania. Wówczas inicjatywa wyboru premiera przechodzi na parlament. * * * AUSTRALIA: W sobotę w całym Sydney temperatura w niektórych obszarach przekroczyła 40 stopni Celsjusza. Australię czeka brutalne lato z większą liczbą fal upałów, które trwają dłużej niż zwykle. Starszy klimatolog z Biura Meteorologii, Hugh McDowell, powiedział NCA NewsWire, że Australijczycy powinni już teraz rozpocząć przygotowania na ekstremalne upały, gdyż biuro spodziewa się większej liczby dni, w których temperatura osiągnie 40°C lub więcej. * * * SWIAT: Senat USA odrzucił pakiet pomocy dla Ukrainy o wartości 61 mld dolarów. Projekt ustawy zawierającej 61 mld dolarów na pomoc dla Ukrainy nie uzyskał wystarczającej większości podczas głosowania w Senacie Stanów Zjednoczonych. Przeciwko byli republikanie z powodu nieuwzględnienia w projekcie zaostrzeń dotyczących polityki imigracyjnej na granicy z Meksykiem. Dalsze wsparcie dla Kijowa ze strony europejskich partnerów bez nowych funduszy z USA stoi pod znakiem zapytania.
POLONIA INFO: Polish Christmas Festival - Klub Polski w Bankstown, 10.12, godz. 13:00 - 18:00 * * * Spotkanie autorskie Mieczysława Jureckiego - Klub Sportowy "Polonia" w Plumpton, 10.12, godz. 14:30

środa, 14 maja 2014

Podróż do źródła: Szarady Ozich

Z Sydney wyjechaliśmy już następnego dnia, w stronę stolicy Australii – Canberry. Przyjaciel B. zafundował nam bilety na autobus i wdzięczna mu jestem z całego serca nie tylko za jego zaproszenie i cudowną rodzinną atmosferę i otwarty dla nas dom,  i obiady, podczas których odkryłam niezwykle pociągające znaczenie słowa australijki  stek i  wiele, wiele innych, wspaniałych rzeczy, ale i za doświadczenie firmy przewozowej  Murrays. Stała się ona dla mnie synonimem Australijskiej lekkości bycia.

G'day – usłyszałam  z głośnika nad moją głową. Kierowca, lekko łysiejący pan około pięćdziesiątki, ubrany w dokładnie wyprasowany mundur,  powitał nas z mocnym  australijskim zaśpiewem.

Tak zaczęła się moja pierwsza lekcja australijkiego - nauka skrótów i zdrobnień. Australijczycy wymyślają i  użuwają ich najwięcej ze wszystkich anglojęzycznych narodów. Więc zamiast powiedzieć breakfast, mówią breki, mosquito – mozi, cup of tea - cuppa, Mc Donalds - Maccas, afternoon - arvo, bottle shop - Bottle-O, barbecue – barbi, television - teli, service station – servo, biscuit - biki, a G’day oznacza good day, czyli nasze dzień dobry. Chciaż część Australijczyków zarzeka się, że już nikt teraz nie przywita Cię staromodnym G’day, często zdarza mi się słyszeć je, szczególnie z przyklejonym  „mate” na końcu. Poniżej link dla ciekawych, którzy chcą usłyszeć jak brzmi to powitanie. 
 

 
Właśnie prowadzone są badania, żeby znaleźć przyczynę tej ich miłości do skrótów. Na razie powodów znaleziono kilka. Ozzies /ozis/ czyli Australijczycy chcą brzmieć przyjacielsko, luźno i  bez nieporzebnej pompy, która nieraz towarzyszyła (do lat 70-tych lepiej postrzeganemu w kulturze) brytyjskiemu. Dzięki „australizacji” słów łatwo odrożnić ten język od reszty anglojęzycznych narodów, co ma ważne funkcje w budowaniu tożsamości kulturowej.  Do mnie jednak przemawia teoria mówiąca o minimalnym zaangażowaniu i oszczędności energii podczas aktu mówienia. Będąc kilka miesięcy w Queensland podczas sezonu letniego, odczułam ją na własnej skórze. Kiedy jest diablenie gorąco, każdy ruch naturalnie redukuje się do minimum. Jest jeszcze jeden interesujący pogląd na tę sprawę, pochodzący z nieco mniej oficjalnych źródeł.  W Australijskim buszu jest taka masa much, że nie należy otwierać ust bezpodstawnie, jeśli nie chce się mieć jednej z nich za przekąskę. Na szczęście nie udało mi się go jeszcze potwierdzić. 
 

Daleko mi teraz do polskich troskliwych zupek prędziutko przygotowanych na obiadek i kawusi wypitej z ciasteczkiem, czy kłopotliwych “mam pytanko na temat pieniążków” albo infantylnych kiciusiów i  misiaczków.  W języku polskim, w wielu przypadkach, musimy się „nadokładać”, żeby dodać coś osobistego do istniejącego słowa. Tu słysze: „I’d like cuppa with a biki, please” i odpowiadam: „Ok, babe”.

Więc całość zaczeła się od G'day i dalej brzmiała w tłumaczniu mniej więcej tak: Witam na pokładzie Murrays. Pogodę mamy dzisiaj ładną, to dobrze. Parę ogłoszeń dla naszej wygody. Po pierwsze proszę, żebyście nie zostawiali śmieci, bo mi się potem nie chce tego zbierać. Nie jemy w autokarze, nie palimy i pijemy alkoholu, już kilku zarzyło mi się wysadzić i musieli iść na nogach, a do Canberry to nie taki spacerek. Poza tym możecie kożystać z toalety, ale ona nie jest przystosowana do zrzucania dużych obiektów, jeśli wiecie, co mam na myśli, potem ja mam z tym problemy. Macie też zapiąć pasy, bo nie będę płacił za was mandatu. Nie właczajcie na głos telefonów, gier i innych gadżetów, żeby nikt nikomu nie przeszkadał i wszystkim nam razem dobrze się jechało. Dziękuję.

Przed oczami mam indyjskiego, półnagiego sadhu z pomarańczowym turbanem na głowie. Siedzi tuż obok nas w autobusie do jednego z Indyjskich miast. Pali skręta i uśmiecha się jakby już wszystko wiedział. Z radia wydobywa się hałaśliwa muzyka. Czyjś dzwonek telefonu dopisuje zupełnie nową partyturę do muzyki z radia.  To telefon kierowcy. Odbiera go i zaczyna głośno rozmawiać, śmiejąc się od czasu do czasu pełnią swojego brzucha. Po jego prawej i lewej stronie (bo dużo ludzi i ciasno) stoi dwójka hindusów żywo spierając się o coś. Wszyscy wszystkich rozumieją.

 A u mnie – cisza...

Wjeżdzamy na ogromną autostradę, z okna widzę cudowną, otwartą przestrzeń: rdzawo czerwoną ziemię poprzecinaną samotnymi drzewami  i błekitne niebo. B. podaje mi słuchawki, w których słyszę: Aborygen, Aborygen, niech tańczy na niebie. Aborygen, Aborygen wolny jak ptak... 

 

Czy w zupełnym huku, czy w ciszy: Świat jest pełny magicznych rzeczy i czeka tylko cierpliwie, kiedy wyostrzą się nasze zmysły. (W.R. Yeats)

Edyta Bieniek
Podróż do źródła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy