polish internet magazine in australia

NEWS: POLSKA: Trybunał Konstytucyjny orzekł, że Polska nie musi wdrażać Zielonego Ładu. Trybunał Konstytucyjny zajął się kwestią wpływu Unii Europejskiej na polską politykę energetyczną. Wniosek w tej sprawie złożyła do TK grupa stu posłów. * * * AUSTRALIA: Partia Liberalna i Partia Narodowa rozstały się po tym, jak lider Partii Narodowej David Littleproud ogłosił, że partia po raz pierwszy od 38 lat odchodzi od umowy koalicyjnej. Lliderzy obu partii obwiniają się za niepowodzenie w zawarciu nowego porozumienia partnerskiego po niedawnej porażce koalicji w wyborach, w których Partia Pracy odniosła miażdżące zwycięstwo, a lider Partii Liberalnej Peter Dutton został usunięty ze swojego miejsca w parlamencie. Partia Narodowa będzie zasiadać w nowym parlamencie niezależnie. W najbliższych dniach liberałowie powołają nowe ministerstwo cieni Ostatni rozłam nastąpił w 1987 r., gdy premier Queensland National Party Joh Bjelke-Petersen prowadził kampanię na premiera. * * * SWIAT: Izrael przeprowadzadził w piątek rano atak na Iran. Do ataku doszło na kilka dni przed szóstą rundą negocjacji nuklearnych między Teheranem a Waszyngtonem. Iran zapowiada odwet.
POLONIA INFO:

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Mozaika paryska (1)

Moja siostra cioteczna, żyjąca we Francji twierdzi, że mamy „ciągoty” francuskie we krwi, a stało się to za sprawą prześladowań protestantów, z których, ten niby „nasz”, schronił się w tolerancyjnej Polsce, która gwarantowała królewskim prawem wolność wyznań. Trudno to udowodnić, bo papiery rodzinne spłonęły w Powstaniu Warszawskim. I nawet nie ma po co. Ale niewątpliwie, zawsze mnie jakoś pociągała melodia i lekkość języka francuskiego, i kultura! Ślimaki i żaby, niespecjalnie…
Autor z Molierem
Najważniejsi byli impresjoniści...Lata 50-te, początek 60-tych... Szarzyzna życia przytłacza, a ich obrazy wnoszą powietrze, światło i kolor. A książki o nich, przynoszą mi atmosferę cyganerii artystycznej i nieskrępowanych rozmów o sztuce, w słynnej Café de la Rotonde. Byli wolni od świata, który nas otaczał, ale nie wolni od swojej pasji, by odważnie zmieniać rzeczywistość na płótnie i negować poprzednią estetykę, w poszukiwaniu nowej.  I to mi się bardzo podobało. Byłem opętany malarstwem impresjonistów. Dużo malowałem w Liceum Techniki Teatralnej, a w domu kopiowałem Cezanne’a, Von Gogh’a, Monet’a, Degas’a. Chciałem być jednym z nich, zdawać do Akademii Sztuk Pięknych, ale przestraszyłem się samotności w pracowni, szaleństwa Van Gogh’a, dramatu alkoholowego Utrilla i jego matki Zuzanny Valadon. Mimo zachęty profesora Piotrowicza, bym studiował sztuki piękne w Toruniu, wybrałem aktorstwo. Ale zainteresowanie impresjonistami pozostało. Wyjechać, zobaczyć, chłonąć atmosferę Paryża! Nie mam szans, ale mimo to uczę się francuskiego w Alliance Francaise, potem biorę prywatne lekcje raz w tygodniu, na więcej nie mam pieniędzy. Jak nie wyjadę - myślę - to w każdym razie wyćwiczę aktorską pamięć! Ale szansa przychodzi. Wygrywam eliminacje językowe w Ministerstwie Kultury, dostaję stypendium na dwa tygodnie i jadę na festiwal teatralny do Avignon. Pierwszy raz na Zachodzie. Wszędzie kolorowo, ludzie grzeczni i uśmiechnięci! Kulturowy szok! Wspaniale grane wieczorne przedstawienia w Palais des Papes, potem dyskusje w przyjaznym kręgu stypendystów z całego świata...I ból głowy z podniecenia, napięcia i niedojadania posiłków z powodu powolnego, z wysiłkiem - pierwszy raz w obcym języku - formułowania myśli. Ale to nie miało znaczenia, bo to był tydzień wspaniałych odkryć rzeczywistości! Dla studenta wypuszczonego z klatki, to było za krótko. Ale został mi jeszcze tydzień. Jadę więc, na własną rękę do Paryża, by pooddychać, chociaż troszeczkę, atmosferą sztuki. Do Paryża, Mekki artystów! I tam zobaczyć, już nie w albumach, ale w muzeach „moich” impresjonistów. Pierwsze kroki kieruję do Musée du Jeu de Paume, które miało wtedy dużą kolekcję impresjonistów. Teraz kolekcja została przeniesiona do Musée d'Orsay, którego zbiory w tym roku zawitały do Australii, a które musiałem zobaczyć, przypominając sobie studenckie fascynacje. 

Okno galerii
 Oglądam też dzieła kochliwego Modiglianiego, którego reprodukcje portretów wiszą teraz w moim pokoju. Bywał często w słynnej Café de la Rotonde, istniejącej do dziś, gdzie zbierali się artyści, gorąco spierając się o nowe idee w malarstwie. Bywał tam też Picasso, uwieczniając ją na swoim obrazie, Leopold Zborowski, przyjaciel i marszand Modiego i wielu innych. Jakże mogłem tam nie iść i nie przywołać sobie artystycznej atmosfery dawnych lat, o której naczytałem się wcześniej. Nie miałem pieniędzy, ale miałem za to kilka paczek hawańskich cygar, których kupno, wstydząc się potwornie, proponowałem w paryskich bistro. Uzyskana drobna sumka pozwoliła mi przeżyć na bagietkach i wodzie tych kilka dni, a co więcej pozwoliła mi kupić kawę w znanej kawiarni. I już jestem szczęśliwy, wyobrażając sobie, że siedzę wśród „moich” ukochanych artystów. „Chyba za długo siedzę o tej kawie” - myślę - bo kelner przychodzi, co chwila i pyta: „Est ce que vous desirez quelque chose?” Na „quelque chose” już mi nie starcza, więc zakłopotany opuszczam kawiarnię, przyrzekając sobie, że jeszcze do Paryża przyjadę...”po sztukę”. I że będę miał na bilet do Louvre’u, żeby zobaczyć zbiory antyku, o którym tyle się nasłuchałem od moich, prześwietnych nauczycieli, ze skasowanego nieroztropnie Liceum Techniki Teatralnej, wypuszczającego profesjonalnych, wykształconych  techników teatralnych
Ciastko Polonaise
                                                                                         Znów mam szczęście! W 75 roku otrzymuję 3- miesięczne stypendium do Paryża i do słynnego Jacques Lecoque Studio. Po uprawianiu zawodu przez 8 lat, przyznam, że byłem studiem, mieszczącym się w jakimś fatalnym budynku i programem rozczarowany. Czułem się jakbym wrócił do początków, które miałem już dawno za sobą i nie sądziłem, że to doświadczenie może mi się w mojej pracy specjalnie przydać. Kurs był podstawowym wprowadzeniem do zawodu, a ja byłem już na dalszym etapie rozwoju. Poza tym w Szkole Teatralnej robiliśmy bardziej skomplikowane zadania, niemniej uświadomiłem sobie, że nie ma jednej metody nauczania, która może prowadzić do tego samego celu. To było inspirujące, jak się później okazało w Sydney, gdy zacząłem moje studia podyplomowe, by uczyć aktorstwa.  W Paryżu mam przydzielonego, miłego i jakże eleganckiego opiekuna, profesora z Conservatoire National Supérieur D'art Dramatique, który zabiera mnie do szkoły, gdzie oglądam zajęcia aktorskie i przedstawienie Wedekinda „Przebudzenie Wiosny”. W tym czasie nauczanie tradycyjne jest mi bardziej bliskie, a poza tym interesuje mnie francuski styl gry. I oczywiście, idę do Comédie-Française, niestety nie trafiam na Moliera, który to tradycyjnie jest specjalnością teatru, ale oglądam świetnie graną komedię, w której, z przysłowiową francuską lekkością i wdziękiem śmiano się z ze słabości homoseksualnych. Aktorzy znakomicie i ze smakiem grali role nie heteroseksualne.  Wolność dla ludzkiej ekspresji! To był dla mnie szok, że w ogóle taki temat mógł zaistnieć na francuskiej scenie.
Andrzej Siedlecki

cdn

--------
Jest to jeden z tekstów wielu autorów, które zostaną opublikowane w książce „Gdy myślę Paryż” , która ukaże się nakładem Towarzystwa Przyjaźni Polsko –Francuskiej w Warszawie w 2011 roku. Zdjęcia autora.  
                                       *Andrzej Siedlecki, aktor, reżyser, wykładowca/koordynator Polish Studies na Macquarie University w Sydney jest autorem dwóch książek o sztuce aktorskiej: „Sekrety techniki aktorskiej-Jak uczyć?” i „Być aktorem, Podstawy techniki aktorskiej, Teatr, film, telewizja, radio”. Wydawnictwo FOSZE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy