polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Podczas czwartkowej konferencji w ramach 9. szczytu Inicjatywy Trójmorza, który odbył się w Wilnie, prezydent Andrzej Duda zasugerował, że polski rząd podpisze z Ukrainą umowę, która obligowałaby nasz kraj do przekazywania określonego odsetka PKB na wsparcie wojskowe dla Kijowa. Tymczasem przebywający w Polsce Ukraińcy spieszą się z wyrobieniem dokumentów przed wejściem w życie nowej ustawy mobilizacyjnej, która przewiduje m. in. ograniczenie usług konsularnych za granicą dla osób, uchylających się od poboru do wojska. * * * AUSTRALIA: Setki ludzi starły się z policją w dzielnicy Fairfield w południowo-zachodnim Sydney w poniedziałek wieczorem po tym, jak prominentny asyryjski duchowny został dźgnięty nożem przy ołtarzu. Biskup Mar Mari Emmanuel odprawiał mszę w asyryjskim kościele Chrystusa Dobrego Pasterza w Wakeley tuż po godzinie 19:00, kiedy podszedł do niego mężczyzna i wielokrotnie dźgnął go nożem w głowę. Policja wezwała ludzi do unikania tego obszaru, podczas gdy premier NSW Chris Minns wezwał społeczność do zachowania spokoju. * * * SWIAT: Głównodowodzący ukraińskich sił zbrojnych Syrskyy powiedział, że sytuacja na wschodniej linii frontu znacznie się pogorszyła z powodu zintensyfikowanych ofensyw rosyjskich sił zbrojnych, które "osiągają sukces taktyczny". Kijów stracił ponad 900 wojskowych, jeden czołg i zachodnią artylerię w ciągu 24 godzin; Zestrzelono 222 ukraińskie drony, 8 pocisków HIMARS i Vampire, jedną bombę kierowaną JDAM, dodali przedstawiciele rosyjskiego Ministerstwa Obrony.
POLONIA INFO: Kabaret Vis-à-Vis: „Wariacje na trzy babeczki z rodzynkiem” - Klub Polski w Bankstown, 21.04, godz. 15:00

środa, 11 maja 2022

W oczekiwaniu na wojnę: Wojkow i Andriejew

Piotr Wojkow posel ZSRR
w Polsce zabity w Warszawie 
7.czerwca 1927 r. Fot. Wikipedia
 Po oblaniu „sztuczną krwią” rosyjskiego ambasadora, Siergieja Anrdriejewa - połowa polskiego internetu zaniosła się od braw „A dobrze tak, kacapowi!”, druga zaś zatrzęsła się ze strachu „Co teraz będzie, to na pewno rosyjska prowokacja…”. Cóż, przerażenie miewa unikalny wymiar kształcący, przeważnie jednak mocno spóźniony. Tymczasem wystarczyłoby przecież wyciągać wnioski z historii.

 W oczekiwaniu na wojnę

7. czerwca 1927 r. o godzinie 8.55 na peron Dworca Głównego w Warszawie wjechał pociąg, którym wracał do Moskwy wydalony z Londynu sowiecki ambasador Arkadij Rozengolc. Podczas godzinnego oczekiwania na przesiadkę, zgodnie z protokołem towarzyszył mu poseł ZSSR w Polsce, Piotr Wojkow. Rozmowa dyplomatów dotyczyła coraz bardziej napiętej sytuacji międzynarodowej Wielka Brytania właśnie zerwała stosunki dyplomatyczne z Sowietami, nie uzyskawszy od nich oczekiwanych przywilejów handlowych. Oficjalnie sowiecką ambasadę oskarżono o prowadzenie działalności szpiegowskiej, zaś brytyjska prasa rozpoczęła zmasowaną, międzynarodową kampanię przeciw „agentom Moskwy”. Powszechnie oczekiwano, że w ślady Anglików pójdą Polacy, uważani wówczas (rok po zamachu majowym) za politycznie całkowicie powolnych polityce brytyjskiej. Nowa wojna polsko-bolszewicka wydawała się naturalnym początkiem kolejnej zachodniej interwencji na Wschodzie. Historia miała przyspieszyć – a zacząć się miało na warszawskim dworcu.


Samotny strzelec…

Młody człowiek, który podszedł niespodziewanie do Wołkowa i Rozengolca wyjął broń. Jak na złość nigdzie w pobliżu nie było polskich policjantów. Gdy rozległy się strzały Wołkow, stary rewolucjonista (zresztą mienszewik) sam odpowiedział ogniem, po krótkiej wymianie strzałów osuwając się ranny prosto w ręce nadbiegających ze znaczącym opóźnieniem funkcjonariuszy. Zmarł po godzinie w szpitalu, nie odzyskawszy przytomności. Zatrzymany zamachowiec nie stawiał oporu, przedstawił się jako Borys Kowerda, nie miał jeszcze 20 lat. W śledztwie utrzymywał, że działał we współpracy jedynie z innymi białymi rosyjskimi imigrantami, którymi kierowała wyłącznie chęć walki z bolszewizmem. Proces zamachowców zamieniono więc w propagandowy pokaz antysowiecki, czemu sprzyjały rozpowszechnione plotki o rzekomym udziale Wojkowa w zamordowaniu carskiej rodziny (co wiele lat później ostatecznie sfalsyfikowali historycy). Kowerda budził powszechną sympatię, jednak mimo obrony czołowych polskich adwokatów został skazany na dożywocie, zamienione następnie na 15 lat więzienia (z których odsiedział 10). Młody Rosjanin skutecznie skupił na sobie uwagę polskiej i międzynarodowej opinii publicznej, tymczasem na poziomie realnie politycznym działy się rzeczy o wiele ważniejsze.


Jak sprowokować Rosjan

Do zamachu na Wojkowa doszło, gdy ku rozczarowaniu Londynu – marszałek Józef Piłsudski wcale nie okazał się tak chętny do kolejnego marszu na Kijów. „Nie po to zostałem zwycięzcą w jednej wojnie z bolszewikami, by ponieść klęskę w następnej” – mówił swoim zwyczajem brutalnie w jednym z wywiadów. I lawirował. Jak opisywał to jak najbardziej piłsudczykowski badacz, prof. Romuald Szeremietiew „(…) przewrót majowy utwierdził ich [Brytyjczyków] jeszcze w przekonaniu, że Polacy nie zmienią niechętnego stosunku do ZSSR. Zdając sobie z tego sprawę Piłsudski zalecał posłowi polskiemu w Moskwie, aby zwlekał z poprawą sytuacji ogólnej [tj. ze sprawą układu o nieagresji] i załatwiał jedynie drobne kwestie wcale dotkliwie obciążając wzajemne kontakty. Wydaje się, że Marszałek obawiał się normalizacji stosunków ze wschodnim sąsiadem również dlatego, że mogłoby to pozbawić Polskę angielskiego poparcia w polityce europejskiej. Jak dalece te rachuby realne, miał pokazać czas”. Londyn jednak nie chciał bynajmniej czasu tego Polsce użyczać – i miał własne rachuby. Skoro więc Polacy nie chcieli o dziwo ruszać na Moskwę – to może dałoby się Rosjan skłonić do ataku na Polskę?

 

PiS – Piłsudski i Stalin

 

Nic to, że w1927 r. mieliśmy wciąż nieuregulowane stosunkami z Niemcami, tylko czekającymi na odzyskanie Śląska, Gdańska i Pomorza. Nic, że walczylibyśmy najpewniej sami, bo dyplomatyczne napięcie między Anglosasami a Sowietami miało oczywiście zupełnie inne cele niż „wyzwolenie narodów Rosji od komunizmu”. Nie, ta wojna miała wybuchnąć, bo komuś na Zachodzie była potrzebna. I naprawdę mało brakowało, by Piotr Wojkow, a poniekąd i Borys Kowerda zostali tylko jej pierwszymi ofiarami. To, że stało się inaczej zawdzięczamy tylko mocnym nerwom, silnej woli i politycznej przenikliwości dwóch osób: Józefa Stalina i Józefa Piłsudskiego.

 

Ciało Wojkowa zostało uroczyście złożone pod Murem Kremlowskim, a jego nazwisko w żałobnej ramce do dziś można przeczytać na marmurowej tablicy, na której w gmachu MSZ Federacji Rosyjskiej honoruje się sowieckich i rosyjskich dyplomatów, którzy zginęli na posterunku. Strona polska przeprosiła Moskwę, a sam sprawca, jak wspomniano, otrzymał wyrok może nie najwyższy, ale surowy. Innych okoliczności sprawy, w tym możliwych powiązań międzynarodowych zamachowców i ich prawdopodobnych zleceniodawców nie badano, przynajmniej nie oficjalnie. Strona sowiecka przyjęła kondolencje i choć prasa na Wschodzie spekulowała o pochodzie Białopolaków – do dalszych prowokacji nie doszło.

 

Gdy uczyliśmy się na błędach…

Cóż, kazał pan – musiał sam. W grudniu 1929 r. Wielka Brytania i Sowiety wznowiły stosunki dyplomatyczne, czego następstwem był szereg obustronnie korzystnych porozumień gospodarczych. Może trochę mniej korzystnych niż Londyn oczekiwał dwa lata wcześniej, ale przecież nie wszystkie akcje dyplomatyczne muszą udać się w 100-procentach. Co ważne jednak, ze zdarzeń roku 1927 wnioski wyciągnięto też w Warszawie. Kilka kolejnych lat to okres sekretnej dyplomacji marszałka Piłsudskiego, dzięki którym nie tylko doszło do podpisania w końcu w 1932 r. polsko-sowieckiego paktu o nieagresji, ale też stworzono system nieformalnego komunikowania się przywódców obu państw. Oczywiście, co z tego zostało po śmierci Piłsudskiego w 1935 r. nie trzeba, niestety, Polakom przypominać…

 

Nie mamy dowodów kto włożył Kowerdzie broń do ręki. Czy jednak tak trudno jest zgadnąć komu i dzisiaj, po niespełna 95 latach znowu zależy na wywołaniu konfliktu najpierw dyplomatycznego, a najlepiej zbrojnego między Warszawą a Moskwą? Czy wystarczająco ewidentne nie są interesy stojące za prowokacjami takimi jak ta w Dzień Zwycięstwa?

 

Tylko, że tym razem nie mamy Piłsudskiego, a i na Stalina nie można już niestety liczyć. Skoro więc brakuje rozumu – niech chociaż broni nas strach.

 

Konrad Rękas

NEon24

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy