polish internet magazine in australia

NEWS: POLSKA: Trybunał Konstytucyjny orzekł, że Polska nie musi wdrażać Zielonego Ładu. Trybunał Konstytucyjny zajął się kwestią wpływu Unii Europejskiej na polską politykę energetyczną. Wniosek w tej sprawie złożyła do TK grupa stu posłów. * * * AUSTRALIA: Partia Liberalna i Partia Narodowa rozstały się po tym, jak lider Partii Narodowej David Littleproud ogłosił, że partia po raz pierwszy od 38 lat odchodzi od umowy koalicyjnej. Lliderzy obu partii obwiniają się za niepowodzenie w zawarciu nowego porozumienia partnerskiego po niedawnej porażce koalicji w wyborach, w których Partia Pracy odniosła miażdżące zwycięstwo, a lider Partii Liberalnej Peter Dutton został usunięty ze swojego miejsca w parlamencie. Partia Narodowa będzie zasiadać w nowym parlamencie niezależnie. W najbliższych dniach liberałowie powołają nowe ministerstwo cieni Ostatni rozłam nastąpił w 1987 r., gdy premier Queensland National Party Joh Bjelke-Petersen prowadził kampanię na premiera. * * * SWIAT: Izrael przeprowadzadził w piątek rano atak na Iran. Do ataku doszło na kilka dni przed szóstą rundą negocjacji nuklearnych między Teheranem a Waszyngtonem. Iran zapowiada odwet.
POLONIA INFO:

wtorek, 16 października 2018

Harcerski Biwak Wiosenny: „Trzeba Gonić Marzenia”

Harcerski biwak w Shoalhaven Heads. Fot. M.Nowak
Sydnejskie Hufce Harcerskie „Krakow” i „Polesie” korzystając z wakacji szkolnych wybrały się na biwak do przepięknej miejscowości Shoalhaven Heads położonej nad Berrys Bay, 160 km na południe od Sydney. Hasłem biwaku była „Woła nas las, pola i jeziora”.

W czwartek raniutko, bo zbiórka była już o 8-mej rano na stacji Glenfield skąd pociągami dojechaliśmy do stacji Nowra a z stamtąd autobusem do miejsca biwakowania w Shoalhaven Heads.

Dnie były wypełnione od rannej pobudki o godzinie 7-mej rano do wieczora ciekawymi zajęciami i przeplatane smakowitymi posiłkami. Najlepiej oddajmy głos niektórym uczestnikom. Niech oni sami powiedzą nam o swoich wrażeniach z biwaku.
 

Czwartek 4-10-18
 
Spotkaliśmy się wszyscy na Dworcu Głównym i padał silny deszcz. Dotarcie do Shoalhaven Heads zajęło 4 godziny. Wzięliśmy dwa pociągi i autobus.

Kiedy przyjechaliśmy, usiedliśmy i śpiewaliśmy piosenki. Potem poszliśmy na spacer nad ocean, aby zwiedzić okolice. Kiedy wróciliśmy, stawialiśmy namioty i rozpakowaliśmy nasze rzeczy. Zwołano zbiórkę, na której uroczyście dwa zuchy dołączyły do harcerek, Aurelia i Kaya.

Na obiad mieliśmy spaghetti bolognaise. To było pyszne. Na zewnątrz padało ciężko, więc mieliśmy kominek w jadalni.  Potem poszliśmy spać.

Nadia Blad
 



Piątek 4-10-18
Obudziliśmy się i zjedliśmy śniadanie. Wszyscy przygotowaliśmy się do odwiedzenia 
Ogrodu Botanicznego Shoalhaven. Szliśmy wzdłuż plaży. Druhny Marysi przyjaciel-wolontariusz Rob oprowadził nas po ogrodzie i opowiadał o tym ogrodzie pracach w nich woluntariuszy o różnych ptakach i roślinach. Harcerki i harcerze skomponowały piosenkę o sosnach Wollemi, która następnie była śpiewana przy ognisku. Po spacerze w parku odbyły się na dużym terenie gry i zabawy i zatrzymaliśmy się w domu Druhny Marysi na lody. Po powrocie do obozu wybraliśmy się na spływ kajakowy i tez pływaliśmy w basenie. Tej nocy mieliśmy ognisko, a harcerki były na warcie.
 
Zara Borysiewicz
 
 
 
Sobota 6-10-18
Harcerki miały bardzo wczesny start. Obudziliśmy się o 5 rano i po cichu poszłyśmy na plażę,
aby obejrzeć wschód słońca. Chociaż chmury zasłaniały wschód słońca, udało nam się zobaczyć kilka delfinów pływających w wodzie. Potem zjedliśmy śniadanie i przygotowaliśmy nasze rzeczy na spacer w buszu. Poszliśmy na plażę, gdzie Druhna Marysia pokazała nam, które chwasty wyrywać,” Mother of Millions” bo one są trujące dla zwierząt i wyrywaliśmy je przez ponad dwie godziny. Zebrało się tego wiele dużych worów.
Wróciliśmy na lunch i podzieliliśmy się na grupy, by popłynąć kajakiem po rzece. Po spływach
mieliśmy trochę wolnego czasu, zanim zjedliśmy klopsiki i tłuczone ziemniaki na kolację. Następnie udaliśmy się na ciekawe ogniska.
 
Maya Chawa 
 
 
 
 
Gabriel napisał:

W zeszłym tygodniu od 4-tego do 7-mego października Harcerze z Sydney byli na drugim w tym roku biwaku. Tym razem w Shoalhaven Heads Parku Karawanowym.

Jak sami wiecie pogoda nie sprzyjała i nie mieliśmy za wiele słońce. Pomimo deszczu mieliśmy świetna zabawę. Nie ustawaliśmy od śpiewu i gwaru. Pełni harcerskiego ducha pracowaliśmy też społecznie porządkując plażę w Shoalhaven.

W piątek pogoda się poprawiła i udaliśmy się leśna wyprawę do ogrodów botanicznych. Nauczyliśmy się tam wiele o różnych gatunkach roślin i krzewów naturalnych dla Australii.

Po powrocie z ogrodów poszliśmy pływać na kajakach i było super. Każdego wieczoru mieliśmy świetną zabawę przy ognisku śpiewając piosenki i tańcząc nasze ulubione tańce.

Ostatniego dnia w niedziele uczestniczyliśmy we Mszy Św. w lokalnej parafii. Podczas Mszy Św. mieliśmy zaszczyt śpiewać polska modlitwę harcerską.

Po powrocie do parku karawanowego spakowaliśmy nasze rzeczy, namioty i wyruszyliśmy w podróż do domu pociągiem.

Nasz drugi biwak w tym roku był owocny i udany. Choć pogoda nie była fantastyczna to nie straciliśmy humoru i harcerskiego ducha. 

Gabriel Snoch

 

 


























Biwak Wiosenny – Zuchy

Dziesięciu zuchów dołączyło do Biwaku Wiosennego w Shoalhaven Heads.

Więkość zuchów spotkało się na peronie w Central, razem z harcerkami i harcerzami. Druhny po rozdzieliły zuchy na grupy i do każdej grupy był opiekuń lub opiekunka (starzy harcerz lub harcerka).

Podróż była długa, ale ciekawa. Zuchy poznali się z harcerzami i harcerkami.

Ostatni odcinek podróży był autobusem. Pani kierowca zawiozła nas pod samą bramę miejsca biwaku, ale najpierw na ostatnim przystanku wszedł do autobusu Ks. Kamil, wraz z Druhem Krystianem Davis (którzy czekali na młodzież harcerską).

Przed rozbiciem obozu, pożegnaliśmy dwóch zuchów (Kaje i Aurelie), które przeszły do harcerek. Zostało ośmiu, sześć chłopców i dwie dziewczynki. Chłopcy razem spali w jednym namiocie, a dziewczynki w drugim, razem z Druhną Irenką i Druhną Anią. Pogoda była mokra pierwszego dnia, ale zuchy, były prawdziwymi zuchami i nie podali się! Dla niektórych z nich była to pierwsza noc pod namiotem!

Miejsce biwaku było cudowne – przy oceanu i rzece, ale najbardziej zuchom się podobał plac zabaw, z wielką dmuchaną poduszką, wieżą ze sznurów, i basenem! Nawet że nie było ciepło, zuchy bardzo chcieli wypróbować wodę w basenie.  Niestety nie wielu wytrzymało w chodnej wodzie. Po niedługim czasie, przebrali się ze strojów kąpielowych i zdecydowali poszaleć na wielkiej dmuchanej poduszce!

W czasie biwaku, zuchy poznały nowe nazwy drzew i ptaków. Z chęcią pomagały przy wyrywaniu kwastu „Mother of millions”.  Poznały także nowe piosenki. Widziały marsz raków po plaży, i nazbierały stos muszelek do plecaków.  

Przeżyli nowe i niezapomniane przeżycia!

Komendantka Zuchów Ania Chawa phm
 


Niedziela 7-10-18
Najtrudniejsza była niedziela do wstania nie tylko dla harcerek, które w sobotę i tak wstawały 
o 5tej rano, ale dla wszystkich biwakowiczow, bo nie tylko ze trzeba było zegarek przesunąć o jedna godzinę do przodu, to pobudka była o 6tej rano abyśmy wszyscy byli gotowi na godzinę 7ma by zdążyć nas wszystkich przewieź do kościoła na Msze Święta do Berry na godzinę 8ma.  Ksiądz i parafianie serdecznie nas przywitali.  Zaraz po komunii Alina Brymora siadła do organów i zaśpiewaliśmy nasza modlitwę harcerska. Wszyscy z nami wstali!
 
Po powrocie zjedliśmy smaczne śniadanie i potem pakowaliśmy plecaki, składaliśmy namioty
(niestety mokre) i zlikwidowaliśmy biwak.  Ponieważ prace te przebiegły szybko, sprawnie i z uśmiechem na buźkach naszych uczestników biwaku to jeszcze przed ostatnim posiłkiem mieliśmy czas na śpiewanie naszych ulubionych harcerskich piosenek i tej biwakowej „Gonic marzenia”.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 


Na ostatnim apelu było podsumowanie biwaku rozdanie symboliczne nagrody podziękowania instruktorom i paniom z KPH za trud przygotowania biwaku, i prace w czasie biwaku.  Nadszedł czas wyjazdu na stację kolejowa w Berry.  Podróż powrotna była z przygodami, ponieważ był wypadek na torach, a więc bractwo musiało się przesiadać do innego pociągu w Kiamie, i w Albion Parku skąd autobusem wyruszyli w podróż do Sydney. Komendantka biwaku druhna Danusia Douglas telefonicznie informowała rodzicowi o zachodzących zmianach podczas podroży więc wszyscy spokojnie czekali na swoich milusińskich.
 
Do zobaczenia na następnej wycieczce, biwaku czy na Zlocie.
 
Czuwaj
Halina Prociuk phm
Zdjęcia: Marysia Nowak
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy