Już w kilka sekund po ogłoszeniu przewidywanych wyników wyborów oczywistym stało się, że czeka nas zmiana lidera w prezydenckim wyścigu. Było to widoczne choćby po reakcjach sztabów i samych kandydatów. Na wieczorze wyborczym Koalicji Obywatelskiej dominował urzędowy optymizm i słabo maskowane przerażenie. W PiS-ie nastrój triumfu. Nic dziwnego, prosta wyborcza arytmetyka wskazuje, że największe szanse na objęcie fotela prezydenta ma dzisiaj Karol Nawrocki. Choć jego przewaga nie ma charakteru zasadniczego, to jest na tyle wyraźna, że pozwala mu na dyktowanie warunków rozgrywki.
Te nie będą łatwe dla Rafała Trzaskowskiego i jego sztabu. Głównie dlatego, że jak pokazuje pierwsza tura wyborów elektorat w Polsce wyraźnie przesunął się w prawą stronę. Dziś głosy lewicowe i centrolewicowe to około 46% wyborców. Około 52% stanowi centroprawica bądź wyraźna prawica. Oznacza to, że Trzaskowski by myśleć o prezydenturze musi pozyskać wszystkie głosy elektoratu centrolewicowego i choćby część wyborców Sławomira Mentzena. Nie będzie to łatwe.