polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: My tego nie odpuścimy. Nie będzie przyszłości relacji polsko-ukraińskich, jeżeli ta sprawa nie zostanie wyjaśniona – oświadczył minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz mówiac w radiu ZET o ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej. Tydzień wcześniej Premier Donald Tusk podpisał w Warszawie z Wlodimirem Zełenskim porozumienie o "gwarancjach bezpieczeństwia" dla Ukrainy nie wspominając ani słowem o zbrodniach UPA, organizacji czczonej dzisiaj przez władze w Kijowie. Wicemarszalek Sejmu Krzysztof Bosak zażądał trybunalu stanu dla Tuska. * * * AUSTRALIA: 25-letnia Australijka padła ofiarą gwałtu zbiorowego w Paryżu zaledwie kilka dni przed Igrzyskami Olimpijskimi. * * * SWIAT: Francuski operator kolejowy SNCF ogłosił w piątek, że padł ofiarą „masowego ataku mającego na celu sparaliżowanie sieci (pociągów dużych prędkości) TGV”. Do ataku doszło na kilkanaście godzin przed ceremonią otwarcia letnich igrzysk olimpijskich w Paryżu. * Były głównodowodzacy Sił Zbrojnych Ukrainy, a obecnie Ambasador Ukrainy w Wielkiej Brytanii Załużny zasugerował, aby Zachód wykorzystał jego kraj jako poligon doświadczalny dla nowej broni. Oświadczył to w swoim pierwszym przemówieniu jako dyplomata. Wezwał także kraje zachodnie do czasowej „rezygnacji z szeregu swobód w imię przetrwania” i mobilizacji społeczeństwa.
POLONIA INFO: "Lajkonik" - Celebrating 10 Years at Marayong, Sala JP2, Marayong, 4.08, godz. 14:00

niedziela, 27 września 2020

Ryszard Opara: AMEN - Impresje środziemnomorskie

Myślę, że w dzisiejszych, coraz bardziej niezrozumiałych dla mnie czasach, nie ma czasu ani miejsca na uczucia czy sentymenty. Liczy się tylko to... co tu i teraz. Nieważna jest całkowicie historia ani to co było – bo przecież, tego nie można wysłać sms-em na Facebooka, Youtube ani zamienić na pieniądze. A w takiej sytuacji człowiek jest zmuszony trzymać się faktów teraźniejszości.

AMEN - Autobiografia Naukowa Ryszarda Opary. Odcinek 81.

Reszta Śródziemnomorza Europy – w moich impresjach.

Europejskie wybrzeża Morza Śródziemnego to cała historia cywilizacji łacińskiej. Tutaj wszystko się zaczęło – wszystko to co mamy obecnie, w każdej gamie kolorów naszego życia.

Począwszy od Morza Egejskiego...ale o Grecji, już pisałem. Przepiękne jest wybrzeże Adriatyku a koniecznością jest zobaczyć Dubrownik, przejść się murami obronnymi, wokół całego miasta a potem napić się lokalnego wina Dingac – wyruszyć (najlepiej jakąś łódką) wokół półwyspu, który winem płynie...Wspaniałe ciche morze, błękitne niebo oraz białoskaliste wybrzeża Chorwacji – to najlepsze miejsce do spokojnych wakacji. Przynajmniej moim zdaniem - w Europie.


W dniu dzisiejszej wycieczki, przeskoczymy śródziemnomorskie cuda „włoskiego półbuta”- prosto na Rivierę Francuską, której na pewno nie można pominąć milczeniem.
Południowe wybrzeża Francji są „widokowo” rzeczywiście przeurokliwe...
Zaczynają się właściwie od Księstwa Monaco – bardzo sztucznego tworu arystokracji „żabojadów”, które zawsze było ucieczką od rzeczywistości; bazą rozmaitych kombinatorów i malwersantów systemowych. Wbrew rozmaitym pogłoskom i wbrew pozorom... Monaco – to najbardziej sztuczny kraj świata. Warto tam pojechać, aby osobiscie poczuć wszelkie niesmaki i smrody dziwactwa.



O wiele ciekawsza jest Nicea; zawsze pełna życia i normalności a spacer po bulewarze nadmorskim (Promenada des Anglais) – zwłaszcza o zachodzie słońca... to prawdziwa poezja najpiękniejszych obrazów życia.

Jest wiele innych, bardzo ciekawych (i znanych) miast na wybrzeżu śródziemnomorskim Francji a szczególnie polecam wizytę w: Cannes, St. Tropez (moje ulubione St. Maxime), Tulon, Perpignan.
Przejechałem kiedyś samochodem, właśnie tym wybrzeżem z Monaco – do Andory – trasa w sumie ok 600 km, a więc nie tak dużo. Ale wrażeń było naprawdę wiele. Na pewno należy unikać Marsylii, która moim zdaniem, szczególnie obecnie, jest jednym z najbardziej niebezpiecznych miast Europy.


Pomimo rozmaitych atrakcji i cudów Francji – to jednak, (jak pisałem wcześniej), kraj zupełnie nie dla mnie. Nigdy bym nie chciał tam mieszkać a nawet nie mam zamiaru tam wracać...

I - Beria – Hiszpania/Portugalia


„Nie ma większego nieszczęścia niż być ślepcem w Granadzie” – napisał kiedyś hiszpański poeta - Francisko de Icazy, i te słowa zawsze chodziły mi po głowie, odkąd patrzyłem na mapę tego kraju, rozważając odwiedziny. Dokładnie poeta napisał: „Jeżeli tu spotkasz niewidomego żebraka, daj mu jałmużnę, bo nie ma nic gorszego, niż być ślepcem w Granadzie”). Ja to tylko trochę spolszczyłem.

Wiele razy myślałem o podróżach do Hiszpanii; wiedziałem, że muszę tam kiedyś pojechać ale kiedy wreszcie to się stało...prawdę mówiąc, byłem raczej rozczarowany.
Tak to piękny kraj, malownicze okolice; cudowny staroarabskie Pałace np. Alhambry, bardzo ciekawe uliczki, różnych starych miast -zupełnie z czasów średniowiecza. Ale dla mnie, to jednak były tylko obrazki z historią ale bez ducha. Dla mnie o urodzie kraju – decydują ludzie...a Hiszpanie... a zwłaszcza Hiszpanki... jakoś nigdy nie przypadli mi do gustu - nie potrafiłem zrozumieć ich mentalności. Próbowałem nawet przez kilka miesięcy pouczyć się ich języka...w nadziei na pokonanie dziwnej niechęci umysłowej...

I też mi jakoś nic hiszpańskiego nie chciało wchodzić mi do głowy...Tak samo było z Portugalskim...  Dla mnie to zupełnie inne, nieznane mi, może nieprzyjazne albo wprost alergiczne fale energii.

Byłem w Hiszpanii kilka razy. Najbardziej przypadła mi do gustu Barcelona - dobrze zbilansowane, duże miasto, gdzie przeszłość i historia jakoś harmonijnie miesza się z teraźniejszością.

Spacerując po głównej ulicy miasta (La Ramla); zaczynając od portu, z którego Kolumb wypłynął – odkrywać Amerykę (i gdzie jeszcze stoi...zacumowana Santa Maria); poprzez zaułki wielowiekowe; Muzeum Picassa- do Placu Katalonii. Wszystko prawdę mówiąc rewela – inny rzadko spotykany dzisiaj świat. No i budynki, bUdowle słynnego architekta Barcelony – geniusza Gaudiego (Casa Mila, Casa Batllo, Pałac Guella) – to wszystko prawdziwe cuda wyobraźni... Koniecznie trzeba to zobaczyć, pomyśleć tam w środku, o czym myślał Gaudi – jak „dziwny jest ten świat” – dzisiaj...
Tak czy inaczej – Hiszpania to jednak, przynajmniej dla mnie dziwny, niezrozumiały kraj...

Pamiętam pierwszą wizytę w Barcelonie; wylądowaliśmy po długim locie z Australii, była sobota wieczór. Chcieliśmy trochę rozprostować kości spacerem po centrum miasta (słynną La Rambla). Pierwsze wrażenia były sympatyczne ale potem głód zaczął nam doskwierać, jako że zbliżała się 19-ta - pora kolacji. Weszliśmy do jednej restauracji... pusta. Pomyślałem..., pewnie marne tam jedzenie. Zaczęliśmy chodzić po innych knajpach - wszystkie były puste... W końcu pragnienie i niecierpliwość przekonały nas do restauracji o nazwie „Amorino”. Szczególnie, że mojej żonie, spodobało się słowo.
Była też pusta...ale niech tam...


Zamówiliśmy najdroższą potrawę (My nie znaliśmy hiszpańskiego – oni angielskiego ani polskiego). Były to różne i duże kawałki mięsa, grilowanego...na szpadzie; wszystko podane na dużym półmisku. Bardzo smaczne, brakowało tylko jarzyn – za to wino czerwone było wyśmienite (uzupełniło braki). Siedzieliśmy tam sami gdzieś do 21.00; dopiero wtedy zaczęli schodzić się ludzie. Tak, to właśnie jest z kolacją w Hiszpanii – ludzie zaczynają jeść dopiero ok 22.00 – piją i bawią się do północy... a rano, biorą tylko filiżankę mocnej kawy i lecą, z wielką niechęcią...do jakiejś pracy. Myśląc...aby do kolacji.

Innym razem, mój przyjaciel Pedro, biznesmen mieszkający w Australii; Hiszpan z urodzenia, przekonał mnie, że muszę przyjechać do Madrytu i zobaczyć prawdziwą „corridę”. To była jego pasja i co roku jeździł tam to oglądać. W końcu, za namową żony pojechałem – no i „veni, vici...fugi”. (Pojechałem, zobaczyłem i uciekłem) - w połowie przedstawienia. Walczył podobno słynny torreador – Victor de la... Byk podobno największy mocarz od lat, specjalnie hodowany, pieszczony niezwykle – w luksusach. Tłumy widzów corridy, w tym elegancko ubrane, dostojne panie...żądne krwi byka...albo przeciwnika - piały wprost z zachwytów. Wszyscy wokół byli wniebowzięci...
Dla mnie to było niesłychanie przykre, żałośne widowisko... Wyszedłem zdegustowany i ku zdumieniu wszystkich pasjonatów tej nieludzkiej głupoty, aby się napić kieliszek koniaku...Dla otrzeźwienia. Jak się później dowiedziałem – wygrał Victor de la...a ze wspaniałości byka, pozostała kupa mięsa...


Mój przyjaciel Pedro, przestał mnie lubić i już nigdy więcej w życiu...się do mnie nie odezwał...
Dziwny jest ten świat. A Hiszpania, pomimo wielu różnych zalet natury, sztuki i muzyki, moim zdaniem - na górze bzdur niezrozumienia.

Portugalia:

Kraj ponad trzy razy mniejszy od Polski: obszarowo i ludnościowo. Lisbona jest przeurocza a obok moje ulubione miasteczko Atlantyku - Estoril. Jest jeszcze tam gdzieś Fatima, gdzie ukazał się wiernym Cud Słońca; trzy przepowiednie dotyczące przyszłości świata – ale myślę, że nie trzeba tam nawet jechać... aby to wszystko wiedzieć. Z przekazów, manipulacji medialnych.
Portugalia to też kraj nie dla mnie.

Nigdy nie mogłem uwierzyć w to - jak tak niewielki kraj mógł kiedyś tam, zostać jedną z głównych potęg morskich świata; skolonizować taką potęgę jak Brazylię, dać jej w spadku albo prezencie język.

Raz jeszcze te słowa cisną się w moje pióro: - Dziwny jest ten świat. 

Ryszard Opara


CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy