Sylwia Andruszkiewicz stała się symbolem solidarności Polaków z rosyjskimi motocyklistami,  którym odmówiono prawa wjazdu do Polski na początku maja.  Po zakończeniu 9 maja  rajdu pamięci - "Drogi Zwycięstwa"  w Berlinie z Sylwią Andruszkiewicz rozmawia Agnieszka Piwar, która jak wcześniej pisaliśmy jest autorką filmu dokumentalnego  o polskim rajdzie motocyklowym  - "Rajd katyński - śladami pamięci". 
Agnieszka Piwar: Na licznych fotografiach i relacjach telewizyjnych z okolic  przejścia granicznego w Terespolu widzieliśmy młodą, ładną i  uśmiechniętą dziewczynę siedzącą na dachu samochodu komandora Rajdu  Katyńskiego Wiktora Węgrzyna, która wymachiwała biało-czerwoną flagą... A za nią kolumna motocyklistów z barwami klubu „Nocne Wilki”. 1 maja  stałaś się symbolem solidarności Polaków z rosyjskimi motocyklistami,  którym odmówiono prawa wjazdu do naszego kraju. Jak w ogóle się tam  znalazłaś?
 
Sylwia Andruszkiewicz: -  Na przejściu granicznym w Terespolu byłam już w ubiegłym roku, kiedy  pierwszy raz omówiono wjazdu do Polski rosyjskim motocyklistom. Gdy w  mediach pojawiły się obraźliwe teksty na temat Rosjan, a konkretnie tych z klubu „Nocne Wilki”, wiedziałam, że powinniśmy ich wesprzeć. Miałam w pamięci wszystkie te historie, kiedy podczas Rajdów Katyńskich w każdym zakątku Rosji spotykałam się z pomocą i gościnnością. W trakcie rajdów  prowadzę busa z lawetą, więc często muszę szukać serwisu lub części  motocyklowych dla naszych chłopaków. Rosjanie oddają całe swoje serce,  by pomóc braciom motocyklistom z Polski, często oddają swoje części z  motocykla, by nasi mogli dalej jechać w rajdzie. „Nocnych Wilków”  wcześniej nie znałam, gdyż nie zwracałam na to uwagi kto jest z jakiego  klubu. Kiedy kilka lat temu byłam w ich legendarnym klubie w Moskwie,  nawet nie wiedziałam, że lokal należy właśnie do nich.
Również w tym roku byłam zdecydowana, by jechać i wspierać motocyklistów z Rosji. Do Terespola przybyło kilkudziesięciu motocyklistów, nie tylko z Polski – były tam też oddziały  „Nocnych Wilków” m.in. ze Słowacji i  Niemiec. Przyjechaliśmy pod granicę, choć już wcześniej wiedzieliśmy, że Rosjanie nie zostaną wpuszczeni, gdyż – jak to stwierdził minister  Waszczykowski – o odmowie zdecydowały „przepisy dotyczące  bezpieczeństwa”. Na granicy pojawiliśmy się po to, by okazać  solidarność, a także czekaliśmy na grupę jadącą z Rosji, w której byli  obywatele Unii Europejskiej. Jak się na miejscu okazało, im także  odmówiono prawa do przekroczenia granicy z Polską. Byliśmy w szoku. W  tej grupie był również szef oddziału „Nocnych Wilków” ze Słowacji.  Chłopaki pytali mnie, dlaczego? Przecież oni wracali do domu. Co miałam  na to odpowiedzieć? Jest mi naprawdę wstyd za tak haniebną decyzję  ministra.
  Co było dalej?
 
- Po akcji protestacyjnej pod przejściem granicznym w Terespolu  wyruszyliśmy w kierunku Warszawy. Po drodze polscy motocykliści ugościli  „Nocnych Wilków” ze Słowacji i Niemiec kiełbaskami z grilla.
 W Warszawie motocykliści złożyli kwiaty przy Grobie Nieznanego  Żołnierza. Później wraz z Ambasadorem Federacji Rosyjskiej oddali hołd  poległym na cmentarzu radzieckim. Następnie udaliśmy się na Cytadelę,  gdzie motocykliści poznali historię Romualda Traugutta oraz złożyli  wieniec przy jego popiersiu. Po kolacji, którą przygotował kucharz Rajdu Katyńskiego – Grzegorz, motocykliści udali się na nocleg. 
 Jednak Twoja przygodna z „Nocnymi Wilkami” nie skończyła się na odprowadzeniu ich do Warszawy.
 
- Rzeczywiście. Następnego dnia zdecydowałam, że odprowadzę chłopaków aż  do granicy z Czechami. Tak więc wraz z nimi odwiedziłam Wrocław i  Oświęcim. Czułam ogromną potrzebę wsparcia duchowego tych motocyklistów, szczególnie że znam język rosyjski, więc często służyłam jako pomoc w  tłumaczeniu. Ze Słowakami też się łatwo dogaduję – zdarzało się nawet,  że tłumaczyłam konwersację między „Nocnymi Wilkami” ze Słowacji i  Niemiec.
 Gdy dotarłam z motocyklistami do Brna w Czechach, byłam bardzo mile  zaskoczona. Okazało się, że grupa, której nie wpuszczono do Polski,  przyleciała samolotem do Bratysławy na Słowację. Słowacki motocyklista  John – właściciel sklepu motocyklowego – udostępnił każdemu z nich swoje motocykle z salonu, aby wszyscy mogli dotrzeć do Berlina.
 Spotkałam tam również Andrieja Bobrowskiego, który jest kierownikiem  tego Rajdu. Miałam okazję już wcześniej poznać tego wspaniałego  mężczyznę, którego pradziadek był zresztą Polakiem. Atmosfera w Brnie  była niesamowita – spotkała się grupa europejska „Nocnych Wilków” z  grupą rosyjską. Było kilkadziesiąt osób. Motocykliści z Rosji namówili  mnie, abym ruszyła z nimi dalej w trasę – nawet znaleźli dla mnie  kierowcę. Długo nie musiałam się zastanawiać. Była to też możliwość  zobaczenia z bliska tego wszystkiego, co oni robią w trakcie rajdu.
 Jak byli przyjmowani motocykliści z klubu „Nocne Wilki” w krajach, przez które przejeżdżaliście?
 
- Tego nie da się opisać słowami. Przejeżdżaliśmy przez Słowację,  Czechy, Austrię i Niemcy. Po drodze setki motocyklistów dołączało do  kolumny, by razem z nami przemierzać trasę. Przez wszystkie te kraje  towarzyszyła nam także policyjna eskorta. W Niemczech zablokowano nawet  autostrady, byśmy mogli gładko i bez problemu przejechać.
Byliśmy w Bratysławie, Wiedniu, Pradze, Dreźnie i wielu innych  miejscowościach. Ludzie wszędzie witali nas chlebem i solą. Na  cmentarzach zbierali się od najmłodszych dzieciaków, aż po weteranów  wojennych. Każdy chciał nas nakarmić, proponowali noclegi, śpiewali  piosenki. Czułam się tak, jakbym była na Wschodzie z polskimi  motocyklistami. Rajd Katyński przejechałam cztery razy, zawsze nas  przyjmowano niezwykle serdecznie. Tak samo było tutaj. Upewniłam się, że ci ludzie są wielkimi patriotami swoich krajów i robią to samo co my.  Na Słowacji i w Czechach mieliśmy też przyjęcia w ambasadach rosyjskich. Zostali tam zaproszeni wszyscy – w tym Czesi, Słowacy, Niemcy i Polacy. Jednego wieczoru, gdy usiedliśmy przy wspólnym stole, doliczyliśmy się  piętnastu różnych narodowości. Byli z nami również motocykliści z  Kazachstanu, Ukrainy, Białorusi, Bułgarii, Mołdawii, Macedonii, Serbii,  Szwajcarii i wielu innych krajów. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Z każdym z nich mogłam porozmawiać nie tylko o luźnych sprawach, ale  także o historii.
 Czy motocykliści z innych krajów reagowali jakoś szczególnie na  obecność Polki w swoim gronie? Przecież jesteś z kraju, który jako  jedyny nie wpuścił rosyjskich motocyklistów.
 
- Tak, motocykliści bardzo się cieszyli, że ja i kilku polskich kolegów  byliśmy wśród nich. Słowacy – którzy są bliskim nam narodem –  powtarzali, że musimy częściej organizować wspólne wyprawy. Było im  oczywiście przykro, że nie zostali wpuszczeni do Polski. Zwłaszcza  ubolewali nad tym Słowacy. Często też żartowali z tego, że jak będę  wracać do Warszawy, to mnie również nie wpuszczą, bo jestem z „Wilkami”.  Cięgle jednak powtarzali, że są tego świadomi, iż to nie Polacy, tylko  rząd, podjął taką wstydliwą decyzję. Motocykliści z klubu „Nocne Wilki”  bardzo lubią Polaków, zapraszali nas na różne swoje wydarzenia.  Mnie  osobiście było mi bardzo wstyd, kiedy musiałam wyjaśniać nowym  dojeżdżającym motocyklistom do kolumny, dlaczego nie wpuszczono „Nocnych Wilków” do Polski. Co ciekawe, austriacka policja wydała oficjalne  oświadczenie z podziękowaniami dla „Nocnych Wilków” za wzorowe  zachowanie podczas Rajdu. Nawet Niemcy i Austria przyjmują ich z  otwartymi rękoma. A Polsce mają niby zagrażać? To nawet nie jest  śmieszne, tylko żałosne.
Jak wyglądał finał wyprawy w Berlinie?
 
- Kolumna licząca ok. 200 motocykli dotarła do Treptower Park – jednego z największych berlińskich parków – gdzie znajduje się pomnik żołnierzy  radzieckich. Było tam kilka tysięcy osób – z kwiatami, rosyjskimi  flagami i sztandarami zwycięstwa. Motocykliści złożyli kwiaty i  świętowali nie tylko Dzień Zwycięstwa, ale również to, że nie zważając  na różne przeszkody na trasie, wszyscy wspólnie i bezpiecznie dotarli do zamierzonego celu. Później przejechaliśmy kolumną przez Berlin, aż do  Bramy Brandenburskiej i tuż obok do kolejnego miejsca pamięci.  Spędziliśmy tam kilka godzin, ludzie dziękowali, telewizje z całego  świata przeprowadzały wywiady.
 To była niesamowita uroczystość i widać było szczęście w oczach każdego. Najchętniej pojechałabym jeszcze raz na taki Rajd. Każdemu kto ma  jakieś obawy polecam samemu to zobaczyć i przekonać się, że w każdym  narodzie są wspaniali ludzie. Musimy rozwijać przyjaźń między wszystkimi słowiańskimi narodami, a politykę zostawić z boku. 
 Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Agnieszka Piwar
Zob. poprzedni artykuł o niewpuszczeniu rosyjskich motocyklistów do Polski: Waszczykowski skompromiotował państwo polskie

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy